[ Pobierz całość w formacie PDF ]
IAN McDONALDFragmenty analizy pewnego przypadku histeriiNOCNY SENSzybko, szybko, pr�dzej, pr�dzej; szybko, szybko, pr�dzej,pr�dzej, przez las spowity noc�; nocny poci�g mknie przez nocnylas, w�r�d drzew, mn�stwa drzew, toruje sobie drog� snopemjaskrawego �wiat�a, kt�re sp�ywa na ci�gn�ce si� bez ko�caszyny, rozdziera nocn� cisz� nieustannym �omotem t�ok�w,wdmuchuje w ni� k��by rozb�yskuj�cego iskrami dymu, kt�rysp�ywa po ob�ym cielsku lokomotywy, porywa ze sob� �oskotogromnych k�, wdziera si� w noc spowijaj�c� serce kontynentu.Nocny poci�g; szybko, szybko, pr�dzej, pr�dzej.Chocia� min�o ju� kilka godzin od chwili, kiedy ojciec�yczy� ci dobrej nocy z g�rnego ��ka, a o jedn� albo dwiewi�cej, odk�d konduktor pomajstrowa� przy siedzeniach,zamieniaj�c je w wygodne le�anki, i roz�o�y� na nich czy�ciutk�po�ciel, ty ci�gle nie �pisz. Nie mo�esz zasn��. Tam, za oknem,s� drzewa nocnego lasu. Nie widzisz ich, ale zdajesz sobiesprawy z ich obecno�ci. Wiesz, �e t�ocz� si� blisko toru, jakgromada starych, wysokich, zgarbionych m�czyzn, i wyci�gaj�r�ce-ga��zie, by musn�� czubkami palc�w �cian� wagonu.Nie widzisz te� kilkuset ludzi, kt�rzy le�� nieruchomo wpi�trowych ��kach, w przedzia�ach o�wietlonych ��tawymblaskiem nocnych kolejowych lampek, uko�ysani do snu miarowymstukotem k� mi�dzynarodowego poci�gu, lecz wiesz doskonale, �etam s� i pod��aj�, niczego nie�wiadomi, przez ciemn� noc kuswemu przeznaczeniu. Z s�siedniego przedzia�u znowu dobiegaj�przyt�umione odg�osy: szept kobiety, cichy g�os m�czyzny,skrzypienie sk�rzanej tapicerki, zduszony �miech, regularnepostukiwanie jakiego� przedmiotu obijaj�cego si� o drewnian��ciank�. Kiedy tak le�ysz w swoim ��ku, z g�ow� zaledwie okilka centymetr�w od tego stukania po drugiej stronie, wydajeci si�, �e twoje zmys�y ogarniaj� wszystko: kochank�w ws�siednim przedziale, pogr��onych we �nie pasa�er�w, ryk,gwizd, �wist p�dz�cego poci�gu, jego gonitw� przez noc, w�r�dci�gn�cych si� bez ko�ca, zgarbionych drzew.Chyba jednak zasn�a�. My�la�a�, �e to ci si� nie uda, alestukot k� uko�ysa� ci� do snu, poniewa� w�a�nie zak��cenietego rytmu sprawia, �e si� budzisz. Poci�g zwalnia. Przewracaszsi� na bok i spogl�dasz w okno, ale widzisz tylko swoje odbiciew szybie. Poci�g leniwie toczy si� naprz�d, pe�znie po szynachz przera�liwym skrzypieniem, a ciebie ogarnia parali�uj�ce,granicz�ce z pewno�ci� przekonanie, �e je�li si� zatrzyma, toju� nigdy nie ruszy.Gdzie� daleko z przodu rozlega si� bicie dzwonu.Towarzysz� mu g�osy, ledwo s�yszalne z powodu pot�pie�czegoskrzypienia i zgrzytania, g�osy za oknem, wykrzykuj�ce co� wniezrozumia�ym j�zyku.Ojciec te� ju� nie �pi. Schodzi po drewnianej drabince,w��cza �wiat�o, siada przy stoliku i patrzy przez okno. Wblasku s�cz�cym si� przez szyb� widzisz twarze. Wzd�u� torustoj� m�czy�ni o g�upich, t�pych, brutalnych twarzach. Kiedyich mijasz w sun�cym powoli wagonie, nieruchomiej� na chwil� iodprowadzaj� ci� wrogimi spojrzeniami. Jeste� tak wstrz��ni�taich wygl�dem, �e mija troch� czasu, zanim dostrzegasz, corobi�: nosz� cia�a - chwytaj� je po dw�ch, za r�ce i nogi - iuk�adaj� je obok toru. Nagie cia�a m�czyzn, kobiet i dziecile�� rz�dem na �wirze oddzielaj�cym tor od pierwszego szeregudrzew. Dopiero teraz daleko z przodu dostrzegasz krwaw�po�wiat�, jakby odblask gigantycznego po�aru; tak, gdzie� wg��bi nocnego lasu szaleje ogromny po�ar. Pytasz ojca, co towszystko znaczy.- Wydarzy�o si� jakie� straszliwe nieszcz�cie - odpowiadajak we �nie. - Przypuszczalnie katastrofa kolejowa. Poci�gwypad� z szyn i podpali� las.Nocny poci�g sunie ze zgrzytaniem naprz�d, wzd�u� szpaleruzw�ok, m�czy�ni o t�pych twarzach przynosz� ich coraz wi�cej,rozmawiaj�c mi�dzy sob� w szczekliwym, niezrozumia�ym j�zyku,dzwon bije bez przerwy.Wiesz ju�, �e wcale nie spa�a�, chocia� czujesz si� tak,jakby� usn�a i obudzi�a si� w zupe�nie innym czasie i miejscu.Poci�g wje�d�a na wiejsk� stacj�. Nad�ty zawiadowca z czarnymw�sikiem, w mundurze oblepionym b�yszcz�cymi ozdobami,zatrzymuje go przy peronie. Drewniany p�ot jest udekorowanychor�giewkami, a pod okapem niewielkiego, te� drewnianegobudynku stacji wisz� japo�skie papierowe latarnie, kt�reko�ysz� si� w podmuchach wiatru wiej�cego od lasu. Poci�gnieruchomieje ze zgrzytem hamulc�w, do twoich uszu za�docieraj� d�wi�ki muzyki. Przed poczekalni� kwartet smyczkowygra ostatni� cz�� "Eine kleine Nachtmusik"; wykonanie jestdalekie od perfekcji. Zawiadowca idzie wzd�u� poci�gu wczarnych, si�gaj�cych kolan butach, na zmian� dmuchaj�c wgwizek i wo�aj�c:- Wysiada�! Wszyscy wysiada�!- Chod�, Anno - m�wi ojciec, bierze z p�ki futera� zeskrzypcami i zanim zd��ysz cokolwiek pomy�le�, jeste�cie ju� naperonie razem z setkami podr�nych, trz�s�cych si� z zimna wpi�amach, koszulach nocnych, peniuarach i szlafrokach.Lokomotywa z sykiem wypuszcza par�. Wagony skrzypi� iprzesuwaj� si� nieco.- W poczekalni serwujemy herbat�, kaw� i gor�ce przek�ski!- og�asza rozpromieniony zawiadowca. - Panie i panowie,zapraszam do poczekalni!Pomrukuj�c z zadowoleniem, pasa�erowie ruszaj� w kierunkubudynku dworcowego, ale ty czujesz, jak z ka�dym krokiemnarasta w tobie trudny do wyt�umaczenia l�k, a� wreszcieczujesz, �e za nic w �wiecie nie mo�esz nie chcesz niepowinna� tam wchodzi�.- Tatusiu, nie zmuszaj mnie! - p�aczesz, lecz ojciecodpowiada:- Anno, prosz�! Tylko na chwilk�, do przyjazdu nast�pnegopoci�gu.Ty jednak nie mo�esz nie chcesz nie powinna�, poniewa�zajrza�a� przez zakratowane okno i ju� wiesz, co na was czeka wstarej poczekalni. W poczekalni jest piekarz w bia�ym fartuchu,kt�ry stoi przed otwartymi drzwiami pieca. Dostrzega ci� podrugiej stronie szyby, u�miecha si� i wyci�ga z pieca szufl�,�eby pokaza� ci, co piecze.Na szufli le�y z�ocisty bochenek chleba w kszta�cie nowonarodzonego dziecka.DRZWI I OKNONa przypadek Fraulein Anny B. zwr�ci�em uwag� u schy�kuzimy roku 1912, podczas �rodowego posiedzenia utworzonegoprzeze mnie Mi�dzynarodowego Towarzystwa Psychoanalitycznego,za spraw� doktora Geistlera, jednego z najm�odszych sta�emuczestnik�w naszych zebra�. Kiedy byli�my ju� przy kawie icygarach, doktor Geistler napomkn�� mimochodem o chorej naastm� pacjentce, kt�r� ostatnio si� zaj��, a kt�rej nie da�osi� wyleczy� konwencjonalnymi metodami. Ataki astmy zdawa�y si�mie� zwi�zek z do�wiadczanym przez kobiet� l�kiem przedzamkni�tymi pomieszczeniami. Po spotkaniu zapyta� mnie, czyzechcia�bym podj�� pr�b� dokonania analizy tej psychoneurozy;zgodzi�em si� i wyznaczy�em pierwszy seans na dziesi�t� rano wnajbli�szy wtorek.Wiem z do�wiadczenia, �e psychoneurozy bardzo cz�sto niepowoduj� widocznych zmian w zewn�trznym wygl�dzie pacjenta. Takw�a�nie mia�a si� rzecz z Fraulein Ann� B., kt�ra okaza�a si�atrakcyjn�, urocz�, pewn� siebie siedemnastoletni� os�bk�,c�rk� pierwszego skrzypka Opery Cesarskiej, kt�ry, jakdowiedzia�em si� ze zdziwieniem, pozna� mnie osobi�cie w B'NaiB'rith, czyli Wiede�skim Stowarzyszeniu �yd�w. Wychowywa�samotnie swoje jedyne dziecko, poniewa� matka Anny osieroci�aj� w niemowl�ctwie, staj�c si� jedn� z ofiar szalej�cej w�wczasepidemii grypy. Odnios�em niejasne wra�enie, �e �ywotno�� ienergia dziewczyny maj� �r�d�o w czym� wi�cej ni� tylkom�odzie�czej zuchowato�ci.Zaraz po wej�ciu do gabinetu skomentowa�a panuj�cy w nimp�mrok i ba�agan, a nast�pnie, mimo ch�odnej zimowej pory,za��da�a, bym otworzy� na o�cie� drzwi i okno. Zapali�emcygaro, ale zanim zd��y�em zaci�gn�� si� trzy razy, stwierdzi�astanowczo, �e z powodu dymu ma k�opoty z oddychaniem. Chocia�niemal ca�y dym ucieka� przez otwarte okno na Berggasse,obieca�em jej, �e podczas naszych seans�w powstrzymam si� odpalenia. Histeryczne przeczulenie Anny B. by�o jednak takwielkie, i� najmniejszy, prawie niewyczuwalny �lad zapachucygara powodowa� atak astmy.Okaza�a si� osob� nadzwyczaj rozmown�, z upodobaniemwdaj�c� si� w szczeg�y nawet najbardziej trywialnejopowiastki. Nie potrafi�a sobie przypomnie�, kiedy dok�adniepojawi� si� l�k przed zamkni�tymi pomieszczeniami, ale wydawa�ojej si�, �e zawsze czu�a si� niezbyt pewnie w niedu�ychzagraconych pokojach. O tym, jakie rozmiary osi�gn�y te obawy,u�wiadomi�o j� dopiero wydarzenie, po kt�rym zwr�ci�a si� zpro�b� o pomoc do doktora Geistlera.Wczesn� jesieni� orkiestra jej ojca odbywa�a tournee z"Czarodziejskim fletem" Mozarta. Trasa wiod�a z Salzburga doMonachium, stamt�d za� do Zurychu, Mediolanu i Wenecji. Ojciecuzna�, �e b�dzie to znakomita okazja do poszerzenia horyzont�wc�rki, i postanowi� zabra� j� ze sob� w podr�. Ann� B. odpocz�tku dr�czy�y niedobre przeczucia zwi�zane z wypraw�; kiedywraz z ojcem zjawi�a si� na Dworcu Zachodnim, niepok�j zamieni�si� w l�k, a kiedy arty�ci zacz�li wsiada� do poci�gu, Annadosta�a ataku histerii. Pora by�a p�na, dworzec prawie pusty,nad torami s�a�a si� para i dym. Muzycy zaj�li ju� miejsca wprzedzia�ach, ojciec sta� w drzwiach wagonu i wo�a�, �eby si�pospieszy�a, poci�g mia� lada chwila ruszy�. O tych szczeg�achdowiedzia�a si� p�niej, w�wczas bowiem jej uwag� przyku�amosi�na lampa sto�owa widoczna w oknie przedzia�u sypialnego,kt�rym mia�a podr�owa� z ojcem. Na widok lampy ogarn�o j�paniczne przera�enie; czu�a, �e za nic w �wiecie nie zdo�awej�� do tego przedzia�u ani nawet do poci�gu. Mechaniczneodg�osy stacji opad�y j� ze wszystkich stron, dym pocz�� j�dusi�, na pr�no usi�owa�a z�apa� powietrze.Ojciec i jeden z baga�owych zanie�li na p� przytomn�,majacz�c� dziewczyn� do pokoju zawiadowcy, sk�d telefoniczniewezwano doktora Geistlera.Poniewa� obraz lampy odegra� w tym zaj�ciu tak istotn�rol�, zaproponowa�em, by�m...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]