[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Joseph ConradFreja z siedmiu wyspFreya of Seven IslesT�umaczy�a Aniela Zag�rskaIPewnego dnia � a by�o to ju� bardzo dawno � dosta�em d�ugi, szczeg�owy list odjednego zmoich starych kamrat�w i towarzyszy przyg�d na wschodnich morzach. Przebywa�wci�� wtamtych stronach, ale ju� jako sta�y mieszkaniec. By� pod�wczas w �rednim wieku;wyobra�a�emsobie, �e pewnie uty� i lubi przesiadywa� w domu, � �e, jednym s�owem, spotka�go loszwyk�ych �miertelnik�w, kt�remu nie podlegaj� tylko umi�owani przez bog�w,albowiem � jakwiadomo � umieraj� m�odo. W li�cie pe�no by�o t�sknych spojrze� w przesz�o��,zapyta�; �Czypami�tasz?� � a mi�dzy innymi pytanie; �Czy pami�tasz starego Nelsona�.Czy pami�tam starego Nelsona! I jak jeszcze. Przede wszystkim nie nazywa� si�wcaleNelson. Anglicy z archipelagu nazywali go Nelsonem � prawdopodobnie dla wygody,a onnigdy nie protestowa�; by�aby to czcza pedanteria. Prawdziwe jego nazwiskobrzmia�o; Nielsen.Przyby� na wsch�d na d�ugo przed pojawieniem si� drut�w telegraficznych;pracowa� wangielskich firmach, o�eni� si� z Angielk� i z�y� si� z nami handluj�c i�egluj�c na wszystkiestrony po Wschodnim archipelagu � i w poprzek, i na ukos, i wko�o � tor�wnolegle dor�wnika, to zn�w prostopadle � w p�kola, zygzaki, �semki. Trwa�o to d�ugielata.Nie by�o �adnego zak�tka na tych tropikalnych wodach, gdzie by nie dotar�awybitniepokojowa dzia�alno�� starego Nelsona (czy te� Nielsena). Gdyby si� uda�onakre�li� tropywszystkich jego podr�y, map� archipelagu pokry�aby sie� g�sta, jak paj�czyna �z wyj�tkiemjednak Filipin. Nie chcia� nigdy zbli�y� si� do tych okolic, gdy� ba� si�panicznie Hiszpan�w, aw�a�ciwie w�adz hiszpa�skich. Niepodobna sobie wyobrazi�, czego si� po nichspodziewa�. Mo�eczyta� swego czasu ksi��ki o inkwizycji.Ale Nelson l�ka� si� w og�le wszelkich �w�adz�, jak je nazywa�, pr�czangielskich, kt�reszanowa� i kt�rym ufa�. Holendrzy przejmowali go mniejsz� groz�, ni� Hiszpanie,ale mo�ejeszcze bardziej im niedowierza�. Nie mia� do nich ani krzty zaufania. By�przekonany, �e gotowis� zawsze �sp�ata� bardzo brzydkiego figla� cz�owiekowi, kt�ry mia� nieszcz�ciepopa�� w ichnie�ask�. Istnia�y wprawdzie holenderskie prawa i przepisy, ale urz�dnicy niemieli poj�cia osprawiedliwym ich stosowaniu. Nieraz a� lito�� bra�a patrze� na ogl�dne itrwo�liwe zachowanieNelsona wobec pierwszego lepszego urz�dnika; tym bardziej, �e pami�tano zdawnych latnieustraszone wyprawy tego� Nelsona. Dociera� najspokojniej na Nowej Gwinei dowiosekzamieszkanych przez ludo�erc�w, aby wymieni� towary, kt�rych warto�� nieprzekracza�acz�stokro� pi��dziesi�ciu funt�w. Nale�y przy tym zaznaczy�, �e by� zawsze tuszyokaza�ej im�g� uchodzi� � �e si� tak wyra�� � za k�sek bardzo smakowity.Czy pami�tam starego Nelsona Jak�ebym nie pami�ta�! �ci�le m�wi�c, nikt z mojegopokolenia nie widywa� go w czasach, gdy prowadzi� jeszcze interesy; znali�my goju� jako�wycofanego z obiegu�. Kupi�, czy te� wydzier�awi� od su�tana cz�� wysepkinale��cej dogrupy tzw. Siedmiu Wysp, nieco na p�noc od Banki. Transakcj� t� za�atwionoprawdopodobniezgodnie z prawem, ale nie w�tpi�, �e gdyby Nelson by� Anglikiem, Holendrzyznale�liby jaki�spos�b wykurzenia go bez ceremonii. W danym wypadku prawdziwe brzmienie jegonazwiskaprzyda�o mu si� bezwarunkowo. Zostawiono w spokoju skromnego Du�czyka, kt�ryzachowywa� si� jak najpoprawniej. W�o�ywszy wszystkie pieni�dze w upraw� ziemi,stara� si�unikn�� nawet najl�ejszego pozoru jakiej� winy i g��wnie z powy�szych wzgl�d�wostro�no�cinie patrzy� �askawym okiem na Jaspera Allena. Ale o tym p�niej. Tak! Pami�ta�osi� dobrzedu��, go�cinn� will�, wzniesion� na spadzistym przyl�dku, za�ywn� posta� Nelsonaw bia�ejkoszuli i spodniach (mia� sta�y zwyczaj zdejmowa� alpagow� kurtk� przy ka�dejsposobno�ci),okr�g�e, niebieskie oczy, wichrowate, ��tawobia�e w�sy, stercz�ce na wszystkiestrony nibykolce podra�nionego je�a � i sk�onno�� do raptownego siadania i wachlowania si�kapeluszem.Ale co tu ukrywa�! Pami�ta�o si� przede wszystkim jego c�rk�, kt�ra powr�ci�a wtym czasie dodomu, aby sta� si� niejako W�adczyni� Wysp.Freja Nelson (albo Nielsen) nale�a�a do kobiet, kt�rych si� nie zapomina. Zarysjej owalu by�nieskazitelny, a przedziwna jego linia okala�a ol�niewaj�c� cer� i niezr�wnan�harmoni� rys�w, zkt�rych bi�o zdrowie, si�a i co�, co bym nazwa� nie�wiadom� wiar� w siebie, alboniezmierniewdzi�cznym i jakby kapry�nym rozmachem. Nie por�wnywam jej oczu do fio�k�w;barwa ichmia�a zupe�nie odr�bny odcie�, ja�niejszy i bardziej po�yskliwy. Spogl�da�azawsze prosto woczy, szczerze i otwarcie. Nie widzia�em nigdy, aby spuszcza�a d�ugie, czarnerz�sy �przypuszczam, �e Jasper Allen musia� to widywa� jako cz�owiek uprzywilejowany �ale niew�tpi�, �e wyraz jej twarzy by� w�wczas czaruj�cy i zagadkowy. Jasper m�wi� miraz w porywiewzruszaj�co g�upiego zachwytu, �e mog�a usi��� na swoich w�osach. Bardzo wierz�.Nie by�o midanym ogl�da� tych cud�w; mog�em tylko podziwia�, jak zr�cznie umia�a upi��warkocze, niezakrywaj�c niemi kszta�tnej g��wki. Przepych jej w�os�w taki by� promienny, �egdy siedzia�a nazachodniej werandzie w mi�ym p�mroku spuszczonych zas�on, lub w cieniu drzewowocowychblisko domu, zdawa�o si�, i� w�osy jej siej� sw�j w�asny, z�ocisty blask.Nosi�a zwykle bia�� sukni�, nie zakrywaj�c� zgrabnych, ��tych trzewik�w. Je�limia�a nasobie co� kolorowego, to chyba tylko niebiesk� wst��k�. Wszelkie wysi�kifizyczne przychodzi�yjej z �atwo�ci�. Widzia�em raz, jak wysiad�a z ��dki po d�ugiej przeja�d�ce ws�o�cu (bardzolubi�a wios�owa�); nie by�a ani troch� zdyszana i ka�dy jej w�osek pozosta� naswoim miejscu.Gdy rankiem wychodzi�a na werand� aby popatrze� na morze ku wschodowi, w stron�Sumatry,promienia�a �wie�o�ci� i blaskiem jak kropla rosy. Ale kropla rosy jest znikoma,Freja za� niemia�a w sobie nic nik�ego. Pami�tam dobrze jej okr�g�e, silne ramiona i r�cecienkie w przegubie,szerokie a kszta�tne, o d�ugich, smuk�ych palcach.Nie wiem, czy urodzi�a si� na morzu, ale w ka�dym razie do dwunastego roku �ycia�eglowa�az rodzicami na przer�nych statkach. Po stracie �ony Nelson by� w wielkimk�opocie, co robi� zc�reczk�. Jaka� �yczliwa znajoma z Singapuru, wzruszona niemym jego b�lem ibezradno�ci�,podj�a si� opieki nad Frej�. Trwa�o to przez jakie sze�� lat, w czasie kt�rychstary Nelson (czyNielsen) wycofa� si� z �obiegu� i osiad� na swojej wyspie, poniewa� za� zacnaopiekunkadziewczyny wraca�a do Europy, postanowiono, �e Freja zamieszka z ojcem.Pierwsze i najwa�niejsze zarz�dzenie Nelsona, zwi�zane z tym faktem, dotyczy�osprowadzenia wspania�ego pianina firmy Steyn i Ebhart. By�em wtedy kapitanemma�egoparowca kursuj�cego w�r�d wysp; dostarczenie Nelsonowi tego sprawunku przypad�omi wudziale i st�d wiem co� nieco� o pianinie Frei. Wy�adowali�my z trudno�ci�olbrzymi� pak� nap�ask� ska�� w�r�d zaro�li, przy czym dno �odzi o ma�o co nie wylecia�o w czasietego�eglarskiego manewru. Potem wsp�lnie z ca�� za�og�, nie wy��czaj�c maszynist�wtudzie�palaczy, rozwin�li�my nies�ychan� pomys�owo��; uznojeni w s�o�cu jak staro�ytniEgipcjanieprzy budowaniu piramidy, zdo�ali�my wreszcie wywindowa� pianino a� na wysoko��willi zapomoc� wa�k�w, d�wigni, powroz�w i pochy�ych, namydlonych desek. Umie�cili�my jew roguwschodniej werandy, kt�ra odgrywa�a w�a�ciwie rol� salonu. Wy�uskali�myostro�nie pianino zpaki i wspania�y potw�r z r�anego drzewa objawi� si� nareszcie w ca�ejokaza�o�ci. Podnieceni iprzej�ci wa�no�ci� chwili, przysun�li�my je do �ciany z nale�yt�pieczo�owito�ci� i mogli�mywreszcie swobodnie odetchn��. By� to bez w�tpienia najci�szy przedmiot, jakiznalaz� si� na tejwysepce od stworzenia �wiata. Pot�ga d�wi�k�w, kt�rymi pianino rozbrzmiewa�o wwilli(dzia�aj�cej jak pud�o akustyczne), by�a istotnie zdumiewaj�ca. Akordy nios�ysi� nad morzemjak d�wi�czne grzmoty. Jasper Allen m�wi� mi, �e co rano z pok�adu swojego�Bonita�(niezwykle zwinnego i pi�knego brygu) m�g� s�ysze� zupe�nie wyra�nie, jak Frejawygrywagamy, ale ten ch�opak zarzuca� zawsze kotwice o wiele za blisko brzegu � nierazmu tom�wi�em. Prawda, �e tutejsze morze jest prawie zawsze pogodne, a Siedem Wysps�ynie jakoszczeg�lnie spokojna i bezchmurna miejscowo��. Ale niekiedy popo�udniowa burza zBanki,albo gwa�towna ulewa z oddalonych brzeg�w Sumatry, spada nagle na grup� wysepek,pogr��aj�c je na par� godzin w odm�cie wiatru i sinoczarnego mroku, dziwniez�owrogiego.Willa trz�s�a si� w�wczas w posadach; na werandzie spuszczone zas�ony z rattanutarga�y si�rozpaczliwie, a Freja siada�a do pianina i wygrywa�a dzikie wagnerowskie melodieprzy �wietleo�lepiaj�cych b�yskawic, w�r�d piorun�w padaj�cych woko�o, �e a� doprawdy �w�osy d�bastawa�y na g�owie. Jasper siadywa� nieruchomo za Frej�, wielbi�c oczami smuk��,gi�tk� jejposta�, cudown� �wietlisto�� jasnych w�os�w, r�ce migaj�ce po klawiszach, bia�yzarys karku; aw tej�e samej chwili bryg, tkwi�cy u przyl�dka, miota� si� na linach o jakie�sto jard�w odwstr�tnych, l�ni�cych, czarnych ska�. Brrrr!I trzeba wiedzie�, �e dzia�o si� to wy��cznie w tym celu, aby Jasper,powr�ciwszy noc� nastatek i przytuliwszy g�ow� do poduszki, mia� pewno��, �e ju� nie mo�e by�bli�ej swojej Frei�pi�cej w willi. A przy tym nale�y pami�ta�, �e w�a�nie ten bryg mia� si� sta� wprzysz�o�ci ichdomem � p�ywaj�cym rajem � kt�ry Jasper przystraja� coraz pi�kniej, aby �eglowa�na nimb�ogo przez ca�e �ycie ze swoj� Frej� u boku. Wariat! Ale ten ch�opak lubi�zawsze ryzykowa�.Pami�tam, jak pewnego dnia przy...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]