[ Pobierz całość w formacie PDF ]
AMANDA FROST
MIŁOŚĆ W NOWYM JORKU
ROZDZIAŁ 1
Alice siedziała przy swoim laptopie Hawletta Packarda i z niechęcią patrzyła na tekst,
który dopiero co napisała. Po chwili z dezaprobatą pokręciła głową, podświetliła tekst i
nacisnęła klawisz Delete.
Odruchowo znów zaczęła stukać w klawiaturę, po chwili przerwała, przebiegła
wzrokiem kilka napisanych na nowo zdań i popatrzyła w zamyśleniu przed siebie.
- Dziś nic z tego nie będzie - wymamrotała i zniechęcona wyłączyła komputer.
Była okropnie zmęczona. Aby dotrzymać terminu oddania tekstu, musiała poświęcić
na pracę prawie całą poprzednią noc. Nic dziwnego, że była wykończona. Popatrzyła na
zegarek. Jeszcze wcześnie, dopiero ósma.
Wstała ociężale i podeszła do okna. Z przyzwyczajenia ściągnęła mocniej pasek
białego szlafroka, wyjrzała przez okno i spojrzała z góry na idących ulicą ludzi w dole.
Z niewiadomego powodu była dziś wytrącona z równowagi, zupełnie, jakby czekała,
że się coś wydarzy. Niespokojnie bawiła się paskiem szlafroka.
Nie ma sensu pisać dalej tego artykułu, pomyślała i ziewnęła. Im wcześniej pójdę do
łóżka, tym lepiej.
Weszła do łazienki, umyła zęby i właśnie miała zamiar wyszczotkować sobie włosy,
gdy niespodziewanie zadzwonił gong przy drzwiach - pamiątka z wycieczki do Chin.
Kto to może być? Nie spodziewała się nikogo. Gong zadźwięczał ponownie.
Ktokolwiek to był, z pewnością nie należał do cierpliwych. Alice z wahaniem nacisnęła
przycisk domofonu. - Kto tam? - zapytała.
- To ja, Susan! - usłyszała głos swojej przyrodniej siostry.
Susan? Alice zdziwiła się. Susan odwiedzała ją bardzo rzadko.
Otworzyła drzwi do mieszkania i czekała na górze na wchodzącą powoli po schodach
Susan.
Na klatce schodowej ukazała się posągowa blondynka o wyrazistych rysach twarzy,
które jednak przesłaniał zbyt intensywny makijaż.
- Przepraszam, powinnam była zatelefonować wcześniej, ale podjęłam decyzję w
ostatniej chwili. Koniecznie muszę z tobą porozmawiać - wyrzuciła z siebie Susan.
- Wejdź! Miło cię widzieć - odezwała się Alice.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam - powiedziała Susan, rzucając okiem na szlafrok
siostry.
- Nie, skądże. Napijesz się czegoś?
- Tak, poproszę o herbatę. - Susan zdjęła płaszcz. Miała na sobie obcisłą sukienkę, o
nieco jednak, jak na gust Alice, zbyt śmiałym dekolcie.
- Zaraz zaparzę. - Alice zniknęła w kuchni. Susan tymczasem rozejrzała się po pokoju.
- Umościłaś sobie tu miłe gniazdko - pochwaliła, gdy Alice wróciła z miseczką
florentynek.
- Staram się, żeby było przyjemnie, zwłaszcza że dużo pracuję w domu. Potrzebuję do
tego przyjemnej atmosfery.
- Zazdroszczę ci, to musi być wspaniałe, pracować jako dziennikarka. Chętnie bym się
z tobą zamieniła. Mój zawód, niestety, nie jest taki interesujący.
- W zawodzie dziennikarza nie ma niczego interesującego. Przede wszystkim to ciężka
praca. Masz do czynienia z szefami o ilorazie inteligencji równym temperaturze pokojowej,
musisz dotrzymywać absurdalnie krótkich terminów, nawet gdyby pisanie było ostatnią
rzeczą, na którą masz w danej chwili ochotę. Ty po pracy możesz wrócić do domu i wszystkie
sprawy zawodowe zostawić za sobą. Gdy ja przychodzę do domu, zawsze widzę przed sobą
klawiaturę komputera. Ale nie mówmy o tym. O czym chciałaś ze mną rozmawiać?
Susan rzuciła spojrzenie na swoje paznokcie pomalowane na kolor marsjańskiej
zieleni.
- W pewnym sensie to, z czym przychodzę, ma związek z twoją pracą.
Alice popatrzyła na nią ze zdziwieniem. - To znaczy?
- Chyba muszę opowiedzieć od początku. Ale czuję się tak... tak głupio. - W oczach
Susan pojawiły się łzy. Westchnęła głęboko.
Alice serdecznie uścisnęła jej rękę. - Jeżeli nie możesz, nie musisz mi o tym
opowiadać. Lepiej poczęstuj się florentynkami.
- I tak jestem za gruba. Gdy patrzę na ciebie, wstyd mi. Tym razem chciałabym
wytrzymać dietę. - Susan znowu westchnęła.
- Dobrze wyglądasz, Susan, naprawdę...
- Nie mydl mi oczu, Alice. Ty nigdy nie umiałaś kłamać.
Gwizdanie czajnika chwilowo zwolniło Alice od odpowiedzi. Poszła do kuchni.
Odwiedziny Susan i osobliwy nastrój, w jakim się znajdowała, dziwiły ją. Dlaczego
Susan potrzebowała jej pomocy? Miała przecież tylu przyjaciół. Pomimo że były przyrodnimi
siostrami, nigdy nie były specjalnie ze sobą zżyte.
Alice zaparzyła herbatę i postawiła filiżanki, cukier, mleko i cytrynę na tacy. Chciała
się w końcu dowiedzieć, co leżało Susan na sercu.
- Nie wiem, czy pijesz herbatę z mlekiem, czy z cytryną, więc przyniosłam jedno i
drugie - powiedziała Alice i odstawiła tacę na mały stolik.
- Zadziwiasz mnie, Alice. Znasz mnie w końcu prawie od dziecka. Przecież musisz
pamiętać, że piję tylko z cytryną.
- Przepraszam, Susan. Nie zwracam uwagi na takie rzeczy. Te sprawy są raczej twoją
specjalnością.
Susan skrzywiła usta. - Mówisz to z ironią? Ach, daj spokój, nie sprzeczajmy się.
Jestem dziś wystarczająco zdenerwowana. - Zawahała się i znienacka prawie wykrzyknęła: -
Jestem bezrobotna!
- Straciłaś pracę? - powtórzyła z niedowierzaniem Alice. Popatrzyła współczująco na
Susan i powiedziała cicho: - Mogę sobie wyobrazić, jak się czujesz, ale to nie koniec świata.
Masz dobre wykształcenie i szybko znajdziesz coś innego. Jeżeli ty...
- Ale nie wiesz jeszcze wszystkiego - wtrąciła Susan. - David Bagley jeszcze zapłaci
za to, co mi zrobił. Wykorzystał mnie i okłamał. Obiecał, że się ze mną ożeni, ponieważ
wiedział, że się czegoś domyślam. Gdy tylko zorientował się, że nie mogę mu nic udowodnić,
rzucił mnie. Naprawdę go kochałam! To znaczy, zanim zorientowałam się, że coś knuje.
Wiem dobrze, że coś knuje. Musisz mi pomóc, Alice. Po prostu musisz.
Alice wzruszyła bezradnie ramionami. - Zupełnie nie rozumiem, o czym mówisz.
- Pracujesz dla pisma, które z pewnością byłoby zainteresowane zdemaskowaniem
oszusta, człowieka, który nabiera ludzi! Obiecaj mi chociaż, że zainteresujesz tym swojego
szefa.
- Nie mogę tego zrobić, Susan. To niemożliwe, jeżeli nie ma dowodów...
- Idź do niego! Na pewno znajdziesz wszystkie dowody, jakich potrzebujesz. Proszę,
Alice! Dotąd jeszcze nie prosiłam cię o żadną przysługę, a przecież jesteśmy przyrodnimi
siostrami. Ten człowiek musi zostać zdemaskowany. - Susan coraz bardziej unosiła się
gniewem.
Alice natomiast zachowywała spokój. - Musisz zgodzić się co do jednego, Susan: ty
nigdy nie musiałaś o nic prosić, ponieważ zawsze dostawałaś wszystko to, czego chciałaś.
Poza tym nie przypuszczałam, że fakt, iż jesteśmy przyrodnimi siostrami, kiedykolwiek miał
dla ciebie jakieś znaczenie. Pomimo to - obiecuję ci, że przemyślę tę sprawę.
- Ciągle jeszcze jesteś na mnie zła, czy tak?
- Nie mam pojęcia, o co ci chodzi - odparła autentycznie zdumiona Alice.
- Oczywiście, że wiesz. Nigdy mi nie wybaczyłaś, że ojciec właśnie mnie zostawił
posiadłość i większą część pieniędzy na koncie w banku.
- Miał do tego prawo - powiedziała Alice, wzruszając ramionami. - Ale na ten temat
nie chciałabym dyskutować - dodała bardzo poważnie.
Susan zauważyła, że drążenie tej sprawy nie byłoby rozsądne, i zmieniła ton.
- Przepraszam, nie to miałam na myśli. Tak, ty nigdy nie robiłaś mi z tego powodu
wyrzutów. To głupie z mojej strony, twierdzić coś takiego. To dlatego tylko, że jestem
zirytowana z powodu Davida. Nie poznaję już siebie. Dlatego przyszłam właśnie do ciebie.
Ty zawsze byłaś szczera. Poza tym możesz pomóc nie tylko mnie, ale i innym ludziom,
których on jeszcze, być może, chce oszukać - kontynuowała po krótkiej przerwie. - Jest
bezwzględny. Wiem, do czego jest zdolny. I zapewniam cię, potrafi być bardzo nieprzyjemny.
Nie musisz podejmować decyzji dzisiejszego wieczoru. Przemyśl to, ale nie zapomnij, co ci
powiedziałam. Obiecujesz?
Alice zastanawiała się. Z uwagą patrzyła na Susan i w końcu skinęła głową.
Susan rozchmurzyła się. - Ach, Alice, tak się cieszę. Wiedziałam, że mnie nie
zawiedziesz. Daj mi jutro odpowiedź, dobrze? Zadzwonię do ciebie, albo ty do mnie. - W
zdenerwowaniu Susan włożyła dwie kostki cukru do herbaty. - Uważam, że powinnyśmy
spotykać się częściej.
- Chciałabyś u mnie zostać na noc? - zapytała Alice z wymuszonym uśmiechem. - Jest
późno, a wiem, że czeka cię długa droga.
- To miło z twojej strony, Alice. Chyba przyjmę twoje zaproszenie. Mogłabym ci
opowiedzieć jeszcze więcej o Davidzie. Czy możesz sobie wyobrazić, że niewiele brakowało,
a wyszłabym za niego za mąż? Całe szczęście, że tego nie zrobiłam. Już myśl, że z jego
powodu byłabym w gazetach... Będzie niezłe zamieszanie, gdy cała ta historia wyjdzie na
jaw!
Alice uśmiechnęła się i potrząsnęła głową. - Jesteś niemożliwa, Susan! Czy nigdy
dotąd nie słyszałaś, że człowiek jest niewinny, dopóki nie udowodni mu się winy? Ty już
widzisz Davida Bagleya za kratkami, jeszcze zanim przeprowadzono dochodzenie. Może się
mylisz. Jakie masz dowody przeciw niemu? Coś musisz mu przecież przedstawić.
Susan przysunęła się bliżej Alice. - Właśnie dlatego potrzebuję twojej pomocy. Wiem,
że jesteś dobrą dziennikarką.
- Nigdy nie robiłam czegoś podobnego. Piszę artykuły oparte na faktach. Myślę, że
powinnaś jeszcze raz zastanowić się nad tym, o co mnie prosisz. Każdego dnia jacyś
mężczyźni opuszczają jakieś kobiety, ale to jeszcze nie znaczy, że są wplątani w nieczyste
sprawki. Nie chcę ci niczego zarzucać, ale czy nie sądzisz, że powinnaś jeszcze raz, całkiem
na trzeźwo przemyśleć całą sprawę? Teraz jesteś wściekła i chciałabyś zemścić się na nim za
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gama101.xlx.pl