[ Pobierz całość w formacie PDF ]
MARTA FOX
KOBIETA ZAKLĘTA W
KAMIEŃ
Kobieta zaklęta w kamień
Półnaga kobieta w białej tunice
siedzi zaklęta w kamień
na dworcowej ławce,
wpatrzona w pierścień z malachitem,
ignoruje łoskot wagonów.
Mężczyzna, na którego czeka,
zjawi się za pięćset lat
lub być może wysiadł już
tysiąc lat temu. Nieważne.
Umawiała się na 13.20
przed naszą erą lub po
i tylko jej przyjaciel,
genialny autysta,
potrafiłby określić,
w jakim dniu to przypadnie.
Ale jego tu nie ma. Ona
jest sama i czeka
jak nie dokończona rzeźba
szalonej Camille Claudel
z podpisem: August Rodin.
Mija kolejne tysiąc lat jej życia
z dala od ognisk, dzieci
i ołtarzy patriarchatu.
Jej mężczyzna, ci ludzie
i dworzec to fatamorgana
znikająca w zetknięciu
z rzeczywistością:
prawdziwe jest tylko czekanie
zaklęte w kamień,
samotne i okrutne
jak miłość.
Ewa Parma
ROZDZIAŁ I
WIZYTA
Emilia nie miała nabożnego stosunku do własnego ciała.
Do tej pory nie sprawiało jej większych kłopotów. Dbała o
siebie bez modnej przesady, bez wykwintnych kosmetyków,
solariów, seansów u kosmetyczki. Postępowała zgodnie z
zasadą wpojoną w dzieciństwie: mydło i woda urody ci doda.
Z czasem szare mydło, będące znakiem jej dzieciństwa,
skądinąd ponownie wracające do łask u alergików, zastąpiła
białym, natłuszczającym i delikatnie pachnącym. Do mydła
dołączyła kremy nawilżające na dzień i półtłuste na noc. To
wszystko.
Miała zawsze gładką twarz i gładkie ciało. To był
niezaprzeczalny atut jej urody, choć nie zdawała sobie z tego
sprawy, tak samo jak kiedyś z idealnych wymiarów 92 - 62 -
92, zachowanych nieprzerwanie do czterdziestki.
Kilka miesięcy temu zauważyła na skórze różowe plamy.
Pomyślała, że w okresie menopauzy to nic dziwnego. Kiedy
jedna z nich zaczęła się napinać, błyszcząc w środku jak
porcelana i swędząc, zaniepokoiła się na tyle, by szukać
pomocy u specjalisty.
Na wizytę u dermatologa w państwowym ośrodku
zdrowia czekała prawie dwa miesiące. Lekko zaróżowione
plamy na wewnętrznej stronie przedramienia i w części
lędźwiowej kręgosłupa były zdaniem lekarki prawie
niewidoczne, więc patrzyła na Emilię jak na hipochondryczkę.
Emilia najpierw przeszła kurację antyalergiczną. Zmiany na
skórze nie zniknęły. Po kuracji antygrzybiczej, w postaci
doustnych tabletek i kilku tubek maści, pojawiły się nowe
plamy.
Dermatolożka rozłożyła ręce.
- Nie zdiagnozuję pani ambulatoryjnie - powiedziała. -
Trzeba zrobić specjalistyczne badania. Najprościej pobrać
wycinek skóry i przebadać go.
- Wycinek? O nie, żadnych wycinków - zaprotestowała
od razu. Spojrzała na zdziwioną lekarkę i dodała: - Przecież te
plamy to właściwie drobiazg, a wycinki kojarzą mi się, wie
pani z czym, więc lepiej nie prowokować losu.
Lekarka proponowała ten rodzaj badania już przy drugiej
wizycie, ale Emilia, nieskora do odwiedzania lekarzy i
opowiadania od nowa o swoich dolegliwościach, liczyła na to,
że kolejna tubka maści rozwiąże problem. Tym razem jednak
otrzymała skierowanie do poradni przyklinicznej. Spojrzała
krytycznie na wypisany druczek, skinęła głową na znak, że
wie gdzie, po czym schowała go z cichym postanowieniem
zapomnienia.
Nie wyciągała skierowania przez dwa tygodnie, w czasie
których poszukiwała wiadomości w internecie, na forum
dermatologicznym. Z konieczności szukała w ciemno, bo nie
wiedziała, czego szukać. Czytała zwierzenia internautów,
podziwiała nawet odwagę, z jaką szczegółowo opisywali
dolegliwości, nie mówiąc o braku jakichkolwiek zahamowań
w przekazywaniu intymności.
Nabierała powoli przekonania, że plamy nic nie znaczą,
niczego złego nie zapowiadają, nie szpecą, nie łuszczą się, są
właściwie niewidoczne i ktoś, kto nie wie, nie wypatrzy ich w
zgięciu prawego przedramienia, w pachwinie prawej nogi, bo
i tam się ostatnio pojawiły, w lędźwiowej części kręgosłupa
czy z boku prawej piersi. Prawą część ciała miała
zdecydowanie słabszą. Prawe oko gorzej widziało, ból
kręgosłupa w części szyjnej promieniował zawsze na prawy
bark, prawe kolano bolało częściej niż lewe.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]