[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Viktor E. FranklPsychoterapia dla ka�degoInstytut Wydawniczy PAXWarszawa 1978Gertrudzie Pauknerpo�wi�camPrzedmowaW latach 1951-1955 by�em co miesi�c zapraszany przezkierownictwo Programu Naukowego wiede�skiej rozg�o�niRot-Weiss-Rot Sender do wyg�aszania odczytu na tematpsychoterapii. Po ukazaniu si� w formie ksi��kowej pierwszychsiedmiu z tych radiowych pogadanek zdecydowa�em si� opublikowa�kolejny wyb�r, uzupe�niaj�c go odczytami ju� wcze�niej wydanymi,wszystko w postaci istotnie rozszerzonej i zaopatrzonej wprzypisy. Zdecydowa�em si� na to powodowany echem, jakim te mojepogadanki odbi�y si� w wielu listach s�uchaczy. Uzna�em, �ewinienem im umo�liwi� przeczytanie w druku tego, o czym do nichm�wi�em. Mia�em te� nadziej� rozszerzy� oddzia�ywanie moichprelekcji, �wiadome oddzia�ywanie w duchu higieny psychicznej.Marzy�em o tym, by nie tyle na temat psychoterapii m�wi�, coraczej j� - przez radio - uprawia�. Psychoterapia poprzez mikrofonwyda�a mi si� tym rodzajem zbiorowej psychoterapii, kt�ry potrafinajlepiej przeciwdzia�a� zbiorowej nerwicy.Ka�da z pogadanek stanowi zamkni�t� ca�o�� - st�d nie mo�naunikn�� cz�ciowego zachodzenia na siebie temat�w, a tak�epowt�rze�, mo�e nie tak ca�kiem niepo��danych, je�li mog� by�dydaktycznie po�yteczne. Co si� tyczy stylu, zachowa�emautentyczn� form� pogadanki radiowej, cho� u niejednego zes�uchaczy mog� narazi� si� na zarzut zbytniej niedba�o�ci. Alewiadomo, �ywa mowa jest czym� zgo�a r�nym od tego, co napisane;tym bardziej nie spos�b stawia� og�lnie dost�pn� pogadank� radiow�na r�wni � naukow� dysertacj�.Viktor E. Frankl1. K�opoty z wiedz� o psychoterapii...coacervat nec scit quis percipiat ea. *W sprawozdaniu z podr�y naukowej do Stan�w Zjednoczonychpsychiatra marburski Villinger wyra�a przypuszczenie, �e panuj�catam sk�onno�� do popularyzacji i upowszechniania wynik�w bada�uwa�ana b�dzie przez jednych za godn� pochwa�y, przez innychjednak za b��d. Co do mnie, proponuj� rozr�nienie. Uwa�ammianowicie, �e upowszechnianie wynik�w bada� mo�e by� du��zas�ug�, natomiast tendencja do ich popularyzacji jest na pewnob��dem. O ile bowiem upowszechnianie rzeczywi�cie przekazujeog�owi na przyk�ad wiedz� o higienie psychicznej czypsychoterapii, i w ten spos�b rozszerza jej oddzia�ywanie, o tylenie da si� zaprzeczy�, i� popularyzacja samej psychoterapii niezawsze jest psychoterapi�, nie zawsze wi�c musi oddzia�ywa�psychoterapeutycznie. Zanim przejd� do wykazania tego wszczeg�ach, chcia�bym przytoczy� s�owa my�liciela, kt�regokompetencja naukowa jest r�wnie bezsporna jak rekordy w zakresieilo�ci pr�b spopularyzowania jego nauki. Mam na my�li AlbertaEinsteina i to jego powiedzenie, �e naukowiec musi zdecydowa� si�na wyb�r: albo pisa� zrozumiale i powierzchownie, albo w spos�bgruntowny i niezrozumia�y. *Je�li wr�cimy jednak do naszego tematu szerzenia wiedzypsychiatrycznej i psychoterapeutycznej, to oka�e si�, �eniebezpiecze�stwo niezrozumienia nie jest nawet tym najwi�kszymniebezpiecze�stwem, jakie grozi wszelkim pr�bom popularyzacji;wi�kszym od niego jest niebezpiecze�stwo zrozumienia fa�szywego.Tak, na przyk�ad, dr Binger, odpowiedzialny za higien� psychiczn�w Nowym Jorku, skar�y� si� na to, �e przed fa�szywym zrozumieniemnie jest zabezpieczony nawet ten, kto wyg�asza obiektywnie dobreodczyty; on sam mia� w radiu odczyt o tzw. medycyniepsychosomatycznej, i ju� nazajutrz otrzyma� list, w kt�rym kto�zapytywa�, gdzie mo�na naby� buteleczk� psychosomatycznej"medycyny"......gromadzi wiedz�, a nie wie, kto z niej b�dzie korzysta�.Abstrahuj� ju� od tego, �e naukowcy staraj�cy si� pisa�zrozumiale pope�niaj� zazwyczaj ten b��d, i� pozostaj�niekonkretni, nie uwzgl�dniaj� indywidualnych przypadk�w.C�, musz� wyzna�, �e bynajmniej nie jestem przekonany o tym, i�wiedza o chorobach przedstawia w ka�dym przypadku warto��lecznicz�. Przeciwnie, potrafi� sobie bardzo dobrze wyobrazi�, �emo�e oddzia�a� nader szkodliwie. Chcia�bym tylko przypomnie�, jakna przyk�ad ma si� sprawa przy pomiarach ci�nienia krwi. Za��my,�e mierz� pacjentowi ci�nienie i stwierdzam, �e jest ono lekkopodwy�szone. Ot� je�li na trwo�liwe pytanie chorego: - Paniedoktorze, jak jest z moim ci�nieniem? - odpowiem, �e nie ma powodudo obaw, to czy ok�amuj� w�wczas mego pacjenta? O�mielam si�twierdzi�, �e nie. M�j chory bowiem na te uspokajaj�ce s�owaodetchnie z ulg� i powie ze swej strony: - Bogu dzi�ki, bo wiepan, panie doktorze, ba�em si� ju�, czy nie dostan� udaru. - Iskoro to l�kliwe oczekiwanie ust�pi, ci�nienie krwi pacjentab�dzie ju� rzeczywi�cie normalne. A co sta�oby si� w odwrotnymprzypadku, gdybym powiedzieli choremu prawd�? Nie sko�czy�oby si�na owym rzeczywistym lekkim podwy�szeniu ci�nienia: teraz dopiero,po moim wyznaniu, szczerze zatroskany i przestraszony pacjentnatychmiast zareagowa�by istotnym podwy�szeniem ci�nieniat�tniczego.Albo pomy�lmy o popularyzacji wynik�w bada� statystycznych.Jestem przekonany, �e gdyby na podstawie statystyki ustali�o si�,�e tylu a tylu m��w zdradza swoje �ony - a pr�b� tak� podj�torzeczywi�cie w ramach rozleg�ych bada� - ot� gdyby ustali�o si�to i poda�o do powszechnej wiadomo�ci, jestem przekonany, �e i wtym przypadku nie sko�czy�oby si� na ustaleniu odsetka niewiernychm��w. Przeci�tny m�� na pewno nie pomy�la�by sobie: to skandal,�e taka jest wi�kszo�� m��w (wraz ze mn�), od dzi� b�d� wiernymojej �onie, ju� cho�by po to, aby wzmocni� i wesprze� mniejszo��m�czyzn uczciwych. Przeci�tny m�� pomy�la�by sobie po prostu: noc�, i ja nie jestem �wi�ty i nie musz� by� lepszy ni� wi�kszo�� -i przy najbli�szej okazji, w chwili pokusy, taka refleksjaprzechyli�aby mo�e szal� decyzji. Wszystko to mo�na chyba por�wna�ze znan� tez� fizyka Heisenberga, i� sama obserwacja elektronuwywiera pewien wp�yw. Co� podobnego zachodzi i w naszym przypadkui �miem twierdzi�, �e na przyk�ad og�aszanie jakiej� prawdystatystycznej oznacza tak�e wp�ywanie na ludzi obj�tychstatystyk�, a wi�c prowadzi w ko�cu do wykrzywienia prawdy.W Ameryce, gdzie w�a�nie popularyzacja psychologii g��bi,psychoanalizy przybra�a rozmiary, o jakich mieszkaniec Europy�rodkowej nie mo�e mie� poj�cia ( * ), ju� ujawniaj� si� jejujemne skutki. Tak wi�c mo�na by�o niedawno wyczyta� i to wczasopi�mie fachowym! - �e tak zwane wolne skojarzenia, na kt�rychwytwarzaniu opieraj� si�, jak wiadomo, psychoanalityczne metodyleczenia, w wielorakim sensie dawno ju� nie s� "wolne", w ka�dymrazie nie tak wolne, aby mog�y udzieli� lekarzowi jakichkolwiekinformacji o tym, co nie�wiadome w pacjencie. Chory mimochodemdowiedzia� si� ju� grubo za wiele o tym, "o co chodzi"psychoanalitykowi, a dowiedzia� si� tego z licznych ksi��ekzajmuj�cych si� psychoanaliz� i podobnymi ulubionymi tematamitamtejszych czytelnik�w - tote� o szczero�ci i nieuprzedzeniur�wnie� nie mo�e tu ju� by� mowy. *Przeci�tny czytelnik ju� zna najwa�niejsze kompleksy czy jakb�d� nazywa� si� mog� te zdewaluowane do modnych hase� poj�cia. *Nie wie jednak, �e takie kompleksy czy konfliikty, albo te� takzwane prze�ycia traumaityczne, inaczej m�wi�c, urazy psychiczne,bynajmniej nie maj� w ko�cu tak wielkiego, jak przypuszcza,udzia�u w powstawaniu nerwic. Aby to zilustrowa�, poleci�em kiedy�lekarce mego oddzia�u, aby jak popadnie, bez wyboru, wypyta�adziesi�ciu pacjent�w ostatnio leczonych w naszym ambulatorium owszystkie ich wstrz�saj�ce prze�ycia. Nast�pnie r�wnie� jakpopad�o, bez wyboru, wypytano dziesi�ciu dalszych, i to takich,kt�rzy le�eli na naszym oddziale z powodu organicznych chor�buk�adu nerwowego. Rezultat by� zdumiewaj�cy: ci, kt�rzy pozostalipsychicznie zdrowi, mieli za sob� nie tylko podobne i podobnieci�kie prze�ycia co pierwszych dziesi�ciu, ale mieli ich nawet owiele wi�cej, jednak�e w�a�nie potrafili je przezwyci�a� niepopadaj�c w nerwic�.Por. uwag� poczynion� w nowojorskim "Aufibau" z 25 XII 1953, s.19: "Kuracja u psychoanalityka nale�y dzi� w Stanach Zjednoczonychdo dobrego tonu".Por. wypowied� Emila A. Gutheila z Nowego Jorku: "W takichprzypadkach pacjenci przynosz� cz�sto z sob� wcze�niej wymy�lonymateria� skojarzeniowy przeznaczony do sprawienia przyjemno�cianalitykowi. Im bardziej rozszerza si� analiza, a jej podstawowepoj�cia staj� si� dobrem powszechnym, tym nieufniej nale�yustosunkowywa� si� do tak zwanych "wolnych" skojarze�. Tylkonielicznym pacjentom mo�na dzi� zaufa� co do tego, �e ichskojarzenia powstaj� naprawd� spontanicznie. Wi�kszo�� skojarze�,kt�re pacjent ujawnia w toku d�u�szej kuracji, nie ma nicwsp�lnego z wolno�ci�. Niejednokrotnie obliczone s� one naprzekazanie analitykowi okre�lonych idei, kt�re, zak�ada pacjent,b�d� tamtemu mi�e. To wyja�nia okoliczno��, i� w opublikowanychprzez pewnych analityk�w raportach o chorych znajdujemy tylemateria�u zdaj�cego si� potwierdza� idee terapeuty. Pacjencizwolennik�w Adiera maj�, zdawa�oby si�, do czynienia tylko zproblemami w�adzy, a ich konflikty wydaj� si� uwarunkowanewy��cznie ich ambicj�, d��eniem do przewagi itp. Pacjenci b�d�cyzwolennikami Junga zarzucaj� swych lekarzy archetypami iwszelkiego rodzaju g�rnolotn� symbolik�. Freudy�ci nas�uchaj� si�od swych pacjent�w potwierdze� kompleksu kastracji, urazuporodowego i tym podobnych. Tylko nieliczne skojarzenia pacjent�wnie s� z g�ry obmy�lone i zafa�szowane". (Aktive Psychoanalyse, w:Handbuch der Neuroseniehre und Psychotherapie, wyd. V. E. Franki,V. E. von Gebsattel i J. H. Schultz.)Psychiatra ameryka�ski G. R. Forrer wspomina przyk�adowo ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]