[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ephraim Frere - Seksualność Piotrusia Pana
LA SEXUALITE DE PETER PAN
Dużo się modliłem, żeby się dowiedzieć, o czym mam do was mówić. Chciałbym wam powiedzieć o tylu rzeczach. Ludzie, którzy się kochają, mają sobie wiele do powiedzenia; a ja was kocham. Aby jednak zacząć, streszczę pokrótce "poprzedni odcinek", czyli to, o czym mówiłem w ubiegłym roku. Mówiłem o tym, co nazywam kompleksem Piotrusia Pana. Znacie historię Piotrusia Pana. Jest to chłopiec, który zdaje sobie sprawę, że musi zerwać ze swoją matką. Wszyscy zaznaliśmy i podświadomie żałujemy tego okresu, kiedy nie byliśmy jeszcze tak naprawdę sobą, bo stanowiliśmy jedno z naszą matką, żyliśmy z nią jakby stopieni. Jest to rodzaj utraconego raju. Ale przypomnijcie sobie, że kiedy Adam i Ewa opuszczali raj, Bóg postawił na straży anioła z ognistym mieczem, aby nie odwracali się za siebie. (por. Rdz. 3.24) Każdy, bez wyjątku, chciałby zawrócić. N ie chcemy zmierzyć się z życiem, z rzeczywistością. A rzeczywistość jest piękna, ponieważ została stworzona przez Boga - nawet, jeśli ją deformujemy. Lustro, nawet zdeformowane, nie przestaje być lustrem. Każdy okruch lustra może pochwycić światło, odbi jać obraz Boga. Każdy z nas, choćby był potłuczony na tysiąc kawałeczków, może uchwycić, przyjąć, powiedziałbym, zintegrować obraz Boga: Ojca, Syna i Ducha Świętego.
Każdy z nas pragnąłby zawrócić. Piotruś Pan znalazł sobie sposób - latanie. To, co za Kunderą nazywam nieznośną lekkością bytu, której z czasem każdy doświadcza. Wielu z was, często to słyszę, mówi: Jestem niczym. Ta nieznośna lekkość sprawia, że Piotruś Pan lata, ucieka do kraju, który nazywa się Never Never Land: Kraina Nigdy - Nigdy. Do kraju, w którym nie ma przyszłości, który jest poza czasem i poza przestrzenią. Zamiast żyć, Piotruś Pan śni życie. Nie wolno śnić życia, trzeba raczej realizować swo je sny. To jest kluczowa sprawa. Mamy marzenia i powinniśmy je urzeczywistniać. W waszym wieku ma się wspaniałe marzenia. Ale możecie się obudzić jako czterdziesto - czy pięćdziesięciolatkowie, niczego nie zrealizowawszy. Teraz musicie wstać i działać. P iotruś Pan jest w kraju, który punkowie nazywają "no future" - bez przyszłości. Nic. Wyłączamy się z życia i śnimy. Jak wam powiedziałem poprzednio, każdy ma swoją Krainę Nigdy - Nigdy. Każdy posiada inny, swój własny sposób nieżycia, ciągłego uciekania w sny. I każdy ma swój sen. Mówiłem wam również, że jest to sen śmiertelny. Przeszkadza żyć, zadając nam śmierć. Dla wielu może to być uprawianie niebezpiecznych sportów, takich jak paralotnia, motocykl itp., kiedy wiemy, że możemy się zabić. Każdy ma s wój sen, jakąś dziedzinę, w którą ucieka. W ubiegłym roku prosiłem was, żebyście zapisali na kawałku papieru nazwę waszego Nigdy - Nigdy i oddali to Bogu. Przez cały rok otrzymywałem świadectwa od was i od dorosłych, którzy słuchali kasety. Przyszedł do mnie sześćdziesięciopięcioletni człowiek i powiedział: "Przesłuchałem kasetę; jestem Piotrusiem Panem, przez całe życie śniłem." (...) Ale wiecie również, mówiłem o tym, że Kapitan Hak to ni mniej, ni więcej, tylko podstarzały Piotruś Pan. To dziecko, kt óre mimo dorosłego ciała pozostało dzieckiem i ciągle śni, gra wagabundę, easy ridera czy jakąś inną rolę. Wiecie, jak dorośli potrafią grać. Hak jest zjadliwy, przygnębiający, zły - i bardzo nieszczęśliwy. Pragnę wam podziękować, bo w ciągu minionego r oku dzięki wam mogłem doprowadzić do końca analizę kompleksu Piotrusia Pana. Przez ten rok uświadomiłem sobie, jak bardzo wszyscy jesteśmy więźniami naszych ucieczek w sny, w naszą niezgodę na rzeczywistość, niezgodę na życie. Życie, które, poprzez szczę ście, prowadzi ku Zmartwychwstaniu. Istnieje szczęście, raj; ale my je odrzucamy, chcąc zachować tę wolność, która pozwoli nam na uciekanie w sny. Chcemy pozostać wolni w naszym lenistwie. I to okropne lenistwo nazywamy wolnością. A jest wręcz przeciwnie . Przez ostatni rok sporo też myślałem o różnych słynnych postaciach, które są jak Piotruś Pan. Jest jeden, którego osobą jestem głęboko poruszony, bo bardzo lubię jego twórczość. Znowu będzie o filmowcu, ale tym razem nie o Spielbergu. (...) Jednym z na jbardziej dla mnie wstrząsających Piotrusiów Panów jest Charlie Chaplin. Biedne dziecko, które miało szaloną matkę, które uciekało w sny i śniąc spędziło całe życie. Piotruś Pan to często geniusz. Jak na przykład Spielberg. Najbardziej kreatywni wymyśla ją, tworzą sobie własne światy, własne studio, własny film. Czy wiecie jaka była starość Chaplina? Żałosna i straszna. Był złym, kłótliwym starcem. Nie myślcie, że chcę kogoś osądzić.(...) Myślę o nim z czułością, bo jest to postać symboliczna. Przypomin am sobie, że jako dziecko oglądałem filmy Chaplina, nieme, które ojciec wyświetlał mi przez rodzinny projektor. Gdy miałem ochotę się powygłupiać, razem z rodzeństwem bawiłem się wywijając laską kupioną kiedyś w górach. Ale jednocześnie odczuwałem jakiś niewypowiedziany smutek; nostalgię. Na przykład w filmie "Brzdąc". Brzdąc to on sam. Społeczeństwo, reprezentowane tu przez policjantów, jest złe, nie rozumie marzeń kloszarda. Bo główny bohater Chaplina to najczęściej kloszard - filozof. Teraz, gdy oglą dam jego filmy, wręcz mnie one przygnębiają. Nawet jeśli się śmieję, są przygnębiające. Uważam, a nauczyłem się tego u Charlie Chaplina, że w każdym dorosłym mieszka płaczące dziecko. To jest klucz do zrozumienia innych. Gdy ludzie się skarżą, gdy mówią bez końca o sobie, gdy zadręczają nas opowieściami o swoich zawiedzionych uczuciach, o swoich udrękach - istnieją specjaliści w tej dziedzinie - mówimy: co za nudziarz, co za nudziara... Ale trzeba usłyszeć płaczące dziecko. Bóg je słyszy i widzi, obojęt ne czy jesteś kardynałem czy śmieciarzem, Bóg słyszy płaczące dzieci. Tak, jak powiedział Mojżeszowi: Usłyszałem jęk mojego ludu (por. Wj. 3.7). Musimy teraz słuchać innych w ten sposób. Zrozumieć, że w nas samych jest płaczące dziecko. I powiedzieć mu: Cicho, mały, nie chcę, wracaj tam, skąd przychodzisz; nie jestem już tym dzieckiem. Nie jestem już tym, kto oddaje się tęsknocie za rajem matczynego łona. Przeciwnie, jestem tu po to, by pomagać innym rosnąć. Żyję po to, by pomagać innym w odkrywaniu szc zęścia. A nie w pochlipywaniu, jak w filmach Bessona. Czy zauważyliście ten płacz w filmach Bessona? Mam na myśli "Leona". Przesympatyczny morderca spotka dziewczynkę, może czternastoletnią; zakochuje się w niej, a ona w nim. Wspaniale! Cenzura wycięła k awałek filmu, a konkretnie scenę miłosną pomiędzy starym mordercą i małą dziewczynką, którą uczy on zabijać. Pod koniec filmu, gdy płacze ona nad trupem, jest w ciąży. Cudowne!...
Odrzucenie rzeczywistości, odrzucenie życia, ucieczka w sen równa się śmierci. Śmierci ze łzami, z nostalgią, może z domieszką tego, co w ubiegłym wieku nazywano romantyzmem; który jest fałszerstwem, fałszywą poezją. Wróćmy jednak do biografii Charlie C haplina. Jest jeden fakt, który mnie szczególnie zafrapował. Był on rozgoryczony, bo miał przeciwko sobie całe społeczeństwo amerykańskie. Czy wiecie, dlaczego całe społeczeństwo było przeciw niemu? Bo lubił małe dziewczynki. Wpadał ze skandalu w skandal . Mimo że się starzał, ciągle brał sobie ledwie uformowane kobiety. Nastolatki. Wytaczano mu straszne procesy. Gdy nastolatki dorastały - przypomnijcie sobie, jak Piotruś Pan zabijał dorastających chłopców - Chaplin systematycznie się z nimi rozwodził. C o to oznacza? Otóż, moi przyjaciele, zacząłem się zastanawiać nad seksualnością Piotrusia Pana. Dziwi was to. Nie chodzi o jakieś problemy z wróżką Dzwoneczek, nie martwcie się; choć w filmie jest niczego sobie... Zdałem sobie sprawę z tego, że w odrzuc eniu życia jest też odrzucenie tożsamości, jaką przeznaczył nam Bóg . Przypominamy sobie naszą mamę całkiem młodą. (To niby psychologia, psychoanaliza, choć dla mnie osobiście chodzi raczej o obserwacje i zdrowy rozsądek.) Odkryłem, na podstawie wszystk iego, co słyszałem na temat seksualności, zwłaszcza jeśli chodzi o młodych, że korzeń wszystkich dewiacji, wszystkich perwersji, spoczywa w powrocie do wczesnego dzieciństwa. Polega to nie na samym tylko powrocie, ale na fiksacji. Stąd bierze się pedofil ia. I wszystkie dewiacje biorą się z tego powrotu; u niektórych osób ten moment się utrwala i taka osoba nie rośnie. Inni, w obliczu piętrzących się w życiu trudności, aby żyć, być kochanymi, obdarzać miłością, cofają się; dzieje się to bardzo szybko, bo przypominamy sobie i nagle dzięki naszej pamięci jest tak, jakbyśmy dopiero co przeżyli coś, co wydarzyło się czterdzieści lat temu. Przypominam sobie ten spokój, to gniazdko, jakim było łono mojej matki, jej brzuch, jej piersi...Ciepło jej ciała, w któ rym o niczym nie musiałem myśleć, o niczym decydować, nie musiałem się przejmować pieniędzmi, zdawać egzaminów. Mogę się tak cofnąć. Kompleks Piotrusia Pana jest powszechny i przeżywany na różnych poziomach. Wielka jest liczba osób, które się cofają. Po dam wam przykład; czy ssaliście kciuk? (...) Dziecko ma kawałek szmatki, z którym się nie rozstaje i świat się wali, kiedy go zgubi. I to jest prawda. Bo poprzez ssanie palca lub za pośrednictwem jakiegoś przedmiotu dziecko łączy się z matką, która nie m oże ciągle przy nim być. Nawet psu, aby go uspokoić, wychodząc z domu zostawiamy coś, co do nas należy; i to go uspokaja. Takie samo zachowanie spotyka się u dorosłych. Wielu dorosłych zasypia z pluszową maskotką; dużo więcej, niż sądzimy. Nie musicie po dnosić rąk... Stosowanie przez dorosłych takich przedmiotów jest tym, co nazywamy fetyszyzmem. Wystarczy przyjrzeć się plakatom, pooglądać trochę telewizję, różne reklamy, a nawet przejrzeć katalog La Redoute (sieć domów handlowych). Nie musicie już iść do sex-shopu, wszystko znajdziecie w takim katalogu - od wibratora po akcesoria z kauczuku, nie mówiąc już o stronach z bielizną. Co widzę na tych stronach? Wyposażenie, ubiór małego fetyszysty, to znaczy osoby, która jest w stanie zaznać rozkoszy tylko wtedy, gdy ma przy sobie jakieś damskie ubranie. Jeśli zabraknie tego elementu, stosunek jest nieudany. Jest tego coraz więcej, coraz więcej osób na żywo i na plakatach, poubieranych w skóry i inny "dodatkowy osprzęt". Jeśli chodzi o różne fantazje, to m ożna powiedzieć, że każdemu się w pewien sposób zdarzają - i to nie musi być niebezpieczne. Natomiast bardzo niepokojący jest fakt, że obecnie wszelkie międzyludzkie relacje stają się zależne od akcesoriów. Obiekt miłości, druga osoba staje się przedmiot em. W końcu przedmiotem jestem ja sam. Jednocześnie jesteśmy sobą załamani - i całkowicie skoncentrowani na własnej osobie.
Któregoś dnia zastanawiałem się nad przykazaniem: Będziesz miłował bliźniego jak siebie samego. Powiedziałem sobie: Ale przecież dzisiaj to niemożliwe. Dlaczego? Ponieważ dzisiaj nikt już siebie nie kocha. "- Nie, jestem za gruba." "- Jestem za chuda." " - Nie mogę na siebie patrzeć w lustrze." Nie czynimy wobec siebie dobra, które powinniśmy czynić. Na przykład modlitwa... Kosztowanie szczęścia, jakie płynie ze zjednoczenia z Bogiem; szczęścia, jakie daje poznawanie natury, rzeczywistości... Nie czynimy tego. I wpadamy w okropny smutek. Nie można już dziś powiedzieć: Będziesz miłował bliźniego jak siebie samego. Powiedziałem: Panie, ale przecież to jest przykazanie! Natchnij mnie czymś innym, jakimś tłumaczeniem. Oto tłumaczenie: Będziesz tak skoncent rowany na bliźnim, jak jesteś na sobie samym. Nawet jeśli siebie nie kochamy, to wskutek braku dojrzałości jesteśmy na sobie strasznie skoncentrowani. Nie słuchamy innych. Wiecie, często przychodzą do mnie młodzi (żeby się poradzić mędrca...) i mówią, że chcą mi zadać wiele pytań. Ale żadnego nie słyszę. Mówią i mówią, wciąż o tym samym - o sobie. Tymczasem sens życia, sens miłości jest wręcz przeciwny! Miłość jest ekstazą, jest ekstatyczna! Kochamy, ponieważ wcześniej zostaliśmy pokochani. Miłość nas przenika, wznosi nasze wnętrze, nasze serce i prowadzi nas ku Drugiemu. W Chrystusie, w Bogu prowadzi nas ku Drugiemu. Taka jest prawdziwa natura miłości. Jeśli nie kochamy w ten sposób, to po prostu nie kochamy. Kochamy w sposób spaczony (...) Dziecko doświadcza niewyobrażalnych cierpień w łonie matki, niekiedy już w momencie poczęcia. Poród jest strasznym doświadczeniem, a gdy do tego rodzimy się z rodziców, którzy są dziećmi Adama i Ewy, głęboko zranionymi w miłości, to już jest katastrofa. Pozos taje tylko kręcić filmy a la Besson, stać się rybą, rozpuścić się w wielkiej wodzie. Zazen... Na szczęście jest Bóg, który jest miłością. Bóg jest samą miłością. Bóg jest bytem. A byt i miłość są jednym. Bóg nie zmienia się. Nie ma w Nim miejsca na nic p oza miłością; Miłością Miłosierną, szaloną, która się oddaje, która błaga, padając na kolana, która wszystko bierze na siebie, wszystko przebacza, wszystkiemu wierzy, wszystko przetrzyma, wszystko przykrywa, jak mówi święty Paweł w Liście do Koryntian. Dopóki nie kochamy taką miłością, dopóty nie możemy być szczęśliwi; dopóki tak nie kochamy, jesteśmy Piotrusiami Panami, a nie ludźmi dorosłymi w Chrystusie. Kochać do dać wszystko, to dać siebie samego, jak mówi Mała Teresa. Bóg jest miłością; stworzył nas z miłości, dla miłości, z miłością i w miłości. Pod wieczór naszego życia będziemy sądzeni przez miłość, z miłością i w miłości. Jakie jest nasze powołanie? Być miłością, mówi Teresa. "W sercu Kościoła, mej Matki, będę Miłością." Chcę być tylko miło ścią. Ale czy to jest możliwe? Gdy patrzę na siebie, gdy wejdę w głąb, co widzę? Powiem wam, mądry, co myślę: Co widzę w sobie? Same świństwa! Odziedziczyłem pamięć moich ojców. Nie dziesięć wieków, ale miliony lat wstecz. Morderstwa, gwałty, rzezie, ba łwochwalstwo. Oto, co odziedziczyłem, co zamieszkuje moją, jak ją nazywają, podświadomość. Ale, jeśli o mnie chodzi, nie bardzo wierzę w podświadomość; ale to osobny temat. Oto, co w nas mieszka. Mogę powiedzieć, że jestem zdolny do tego zła, które dziej e się w Rwandzie, w Bośni i Hercegowinie i gdzie indziej... Jestem do tego zdolny. Aby mogło się to wydarzyć, potrzeba - i oto następne słowo - klucz - potrzeba inicjacji. Od momentu inicjacji, gdy zostaniecie w coś wtajemniczeni, to będzie koniec. Tylko Bóg będzie miał moc, by was z tego wyrwać. Zobaczcie, Besson wtajemnicza czternastoletnią, owszem, śliczną, dziewczynkę, w zabijanie. Spotykałem morderców, ludzi, którzy dużo zabijali. Mówią, że liczy się pierwszy raz. Potem można już zabijać, to proste . Są ojcowie rodzin, którzy stali się gwałcicielami. Dlaczego? Bo przeszli inicjację, bo w wieku czterech - pięciu lat zostali zgwałceni przez jakiegoś odrażającego typa. Bo ktoś ich dotykał. Wystarczy przejść inicjację! Chcę was dzisiaj prosić, błagam w as, słuchajcie i zróbcie, co wam powiem: Uciekajcie przed wszystkimi inicjacjami! (...)
Kiedy modliłem się, zanim tu przyszedłem, postanowiłem słuchać radia FUN przez dwa miesiące. Byłem w piekle. Zwłaszcza, że słuchałem nocą, bo tylko wtedy miałem czas. To było piekło. Miałem wrażenie, jakbym oglądał piekło w dniu Sądu Ostatecznego na czt ernastowiecznym obrazie. Potworne. Zrodził się we mnie bunt. I proszę was dzisiaj, błagam was, zróbcie coś, przestańcie słuchać głosu diabła! Bóg daje życie, miłość, radość. Diabeł daje śmierć, nienawiść i smutek. Widziałem to, we wszystkich kolorach. My ślałem o młodych, którzy słuchają tego, mówiąc sobie, że to radio to ich głos; bo przecież nie jest to głos dorosłych. Ale ci którzy do was mówią to straszne łajdaki. Bo oni sami wcale nie robią tego, co mówią. Dobrze im płacą za zwodzenie was, za to, że przesadzają w mówieniu o seksie. Mam wam podać przykłady? "- Halo, Max? Czuję się teraz koszmarnie... - Dobra, to co, jaki masz problem?" Max puszcza jakiś idiotyczny dżingiel, chłopak nie daje rady mówić, trwa to wszystko około kwadransa... Oni mają gd zieś wasze sprawy, to okropne, ale oni pogardzają wami. Wiedzą, że to lubicie. "- A, sadomasochizm, to się bierze z wczesnego dzieciństwa..., wystarczy zawrócić i potem człowiek ma takie zachowania. Pan Freud się kłania." Nie będę tego rozwijał. Ale widz ę ciąg dalszy w praktyce, nie w teorii. "- Słuchaj, jestem teraz z jedną dziewczyną... - Ładna jest? - Tak, jasne, jest o.k., ale wiesz coś nie gra... chciałbym się kochać we trójkę, najlepiej z jeszcze jedną dziewczyną, ale ona nie chce. Będę musiał ją zostawić, jak nie chce..." Na to facet z radia: "- A kochasz ją? - Tak, tak, kocham, ale sam rozumiesz..." Widzicie, co jest na pierwszym miejscu - egoizm, rozkosz, doświadczenie seksualne. To nic, że kocha tę dziewczynę, poszuka innej, która się zgodzi robić to we trójkę. I co na to Max? "Słuchajcie, mamy minitel, telefon, może ktoś ma coś do zaproponowania Jean - Lucowi; żeby się jakoś dogadać. Jeśli jesteście we dwójkę, mamy kogoś na trzeciego..." Wystarczy zadzwonić. Ale potem powiedział coś, co mn ie bardzo zaintrygowało. Max zapytał: "Zawsze robiłeś to w tercecie?" Chłopak na to: "Właściwie to nie. Ubiegłego lata byłem na campingu. W namiocie obok mieszkała sympatyczna para. Któregoś wieczoru był wspólny aperitif i powiedzieli mi: Słuchaj, jeste śmy wolni ,bez żadnych przesądów, więc może byś tak wpadł dzisiaj do naszego namiotu..." Opowiedział ze szczegółami, jak to się odbyło. To jest inicjacja! Chłopak wcześniej nigdy by o tym nie pomyślał. Gdy raz skosztował tej perwersji, nie może się już b ez niej obyć. Widzicie, jak ta życiodajna zdolność, zdolność seksualna, która została nam dana, aby dawać życie, by celebrować życie, przynosząc owoc - od chwili gdy zostanie wypaczona, staje się przedmiotem smutku, odrazy, śmierci, rozłamu, nienawiści. Wyobraźcie sobie takich rodziców, którzy ciągle zmieniają partnerów, uprawiają seks trójkami, albo jeszcze inaczej. Co oni będą opowiadać swoim dzieciom? To jest wbrew naturze. Natura jest drugą Ewangelią. Księga świata jako druga Ewangelia zawsze była uznawana przez Kościół. Wystarczy przyjrzeć się naturze. Natura nie śni. Nie ma potrzeby śnić, aby być piękna. Natura nas uczy. Spójrzcie na nią; powiedziałbym, że wszystko w naturze się pożąda. Nawet drzewa pożądają się nawzajem, korzystają z wiatru, by się zapładniać... Patrząc na owady widzę, że nawet pająki wykonują swój taniec godowy zanim się połączą. To piękne. Ryby odbywają swoje gody w morzu... Praktycznie rzecz biorąc, w całej przyrodzie chyba tylko kamienie nie uprawiają miłości. Wszystko jes t pożądaniem. Ale pożądanie to ukierunkowane jest na jeden cel, jakim jest celebrowanie życia, płodności, miłości. Nie prawię wam morałów. Mówię o moralności naturalnej - czyli o zdrowym rozsądku. Słyszę w radiu: "- Halo... tak, mam na imię Fatima. Stras znie boli mnie tyłek..., bo rozumiesz, jako muzułmanka muszę być do ślubu dziewicą; i musimy sobie jakoś inaczej radzić, żeby być z chłopakiem. - A, nie przejmuj się, zawsze tak jest za pierwszym razem. Mogę ci doradzić wazelinę, masło..." Śmiejecie się, ale młodzi ludzie ciągle tego słuchają. To było koło wpół do pierwszej; tamta noc w całości była poświęcona tematowi: jak nie zawalić tego pierwszego razu. Wy takich rzeczy słuchacie, to jest na antenie. Powinniście być gotowi występować jako główne cz arne charaktery tego kryminału, ilekroć usłyszycie, że ktoś atakuje Papieża. Moje dzieci, czy jesteście zdolne bronić pozycji Papieża w sprawie seksualności? Mam takie marzenie, które musi się spełnić. Marzy mi się, aby w każdym punkcie strategicznym Fra ncji było radio prowadzone przez młodych razem z lekarzami, spowiednikami, w którym można by słuchać rocka, czy tego, co lubicie. Jest takie młode radio w Lille, nazywa się ROCK FM, w którym jest taka właśnie muzyka - i od czasu do czasu jeden werset - a leż to dobrze robi! Marzę sobie, aby było tam miejsce dla chrześcijańskiego lekarza, który mówiłby o sensie życia, o jego pięknie, o przebudzeniu do życia. Mogę wam to zilustrować przykładem; kiedy człowiek jest w górach, gdy jest spragniony, pije wodę z e źródła, które wypływa ze skały; i dokonuje niesamowitego odkrycia: Wszystko, czego go uczyli na temat wody - że jest bezwonna, bezbarwna i bezsmakowa - to nieprawda! Bo ona ma wspaniały aromat. Uczymy się kosztować różnych smaków wody. To jest rzeczywi stość. Oczywiście, jeśli w Paryżu odkręcicie kurek i skosztujecie tamtej wody, poczujecie smak chlorowanego wybielacza. Powiedziałbym nawet, że tak jesteście do niego przyzwyczajeni, że już nie wiecie, jak smakuje prawdziwa woda. To jest jakieś wynaturze nie. Natura sprzeciwia się wynaturzeniom. Musimy się modlić, wracać w takie miejsca, jak to, przed Najświętszy Sakrament. Spocząć na łonie Maryi, aby zaznać łagodności, pokoju obcowania z Bogiem, który udziela nam Swojej mądrości i mówi, co jest dobre, a co złe dla człowieka. Gdy ojciec mówi dziecku: to jest dla ciebie dobre, a to nie, dziecko nie rozróżnia, o jaką moralność w danej chwili chodzi. Nie ma naszej moralności i moralności naturalnej - jest przede wszystkim jedna moralność miłości!
Trzeba odnaleźć ponownie prawdziwy smak życia. Jesteśmy zatruci przez różne filozofie, moralność jest skażona przez Kanta, polityka przez Marxa, przez materializm. Opowiem wam historię, która wydarzyła się w jednym z rosyjskich więzień. Funkcjonariusz K GB torturował chrześcijanina. W pewnej chwili ten człowiek pyta go: Nie widzisz, że jestem człowiekiem? Nie masz nade mną litości, słysząc, jak wyję, jak krzyczę... A kat na to: Jestem materialistą. Uderzyć ciebie to dla mnie to samo, co uderzyć krzesło. Krzesło jest materialne i ty jesteś materialny. Więc tłukę i nie obchodzi mnie, co. To rozumowanie prowadzi nas do poszanowania życia od chwili poczęcia w łonie matki. Ci którzy będą bronić życia, są powołani do męczeństwa. Zapiszcie to sobie. Ojciec Św ięty mówi o nowych męczennikach, wśród których znajdą się odważni obrońcy życia. Gdyby w czasie wojny ktoś powiedział wam o miejscu, w którym wykonuje się egzekucje na tysiącach ludzi, to gdybyście mieli taką możliwość, zainterweniowalibyście. Ale tak w łaśnie śni się życie! Jaka jest rzeczywistość? Co dwie sekundy zabija się dziecko, morduje się niewinnego, co dwie sekundy. Wewnątrz kobiety, która natychmiast po zorientowaniu się, że jest w ciąży, decyduje się na aborcję, już bije nowe serce. Niedawno w liturgii czytana była Ewangelia o Zwiastowaniu. Pomyślałem wtedy, i to było potworne, co by było, gdyby po tym, jak Słowo stało się ciałem, gdy maleńki Bóg przebywał w łonie Maryi, gdyby wtedy - tak jak się to robi w wielu klinikach, gdzie zmusza si ę kobiety do aborcji - zmuszono Dziewicę Maryję do usunięcia ciąży... Jezus przyjął nasze człowieczeństwo. Za każdym razem, gdy zabija się dziecko, zabija się Boga. Zabija się Syna Bożego. Trzeba sobie zdać z tego sprawę. Musicie wyjść z waszych basenów z chlorowaną wodą i uświadomić sobie, że rozumujemy jak tamten oprawca z KGB, gdy mówimy: Przecież tu jeszcze nic nie ma, kawałeczek ciała, wyrostek, który się usuwa, jak pryszcz na nosie. Nie! Na podstawie rozmów, spotkań z ludźmi obdarowanymi charyzma tem słuchania, lektur (pasjonuję się psychoanalizą, choć mój stosunek do niej jest ambiwalentny, bo nie zna ona sensu życia, więc to jest tak, jakbyśmy opowiadali jak działa zegarek, nie wiedząc, do czego on służy;...bardzo bylibyśmy "do przodu" nie wied ząc, która godzina...) - coraz bardziej uderza mnie fakt, że człowiek jest pamięcią. Człowiek pamięta wszystko. Święci Augustyn i Tomasz z Akwinu mówili o tej pamięci, nieco innym językiem. Ale przy zastosowaniu nowoczesnych środków tym bardziej zauważam y, że człowiek pamięta wszystko, co przeżył, będąc w łonie matki. Dziś rodzą się dzieci, które odrzucają życie, przychodzą na świat, aby mu powiedzieć: "Nie!", odmawiając przyjmowania pokarmu. Wkłada się je pod kroplówkę. Jest ich coraz więcej, bo coś od czuły, czegoś doświadczyły w łonie matki. Widzicie, istnieje nie tylko podświadomość, nie tylko to, co możemy zbadać. Neuropsychiatria dziecięca robi ogromne postępy i odkrywa, że dziecko wszystko pamięta. Zauważa się nawet, że dziecko pamięta moment sw ojego poczęcia; że pamięta zachowanie swoich rodziców w tym momencie. Gdy plemnik łączy się z jajeczkiem, jest to spotkanie dwu fenomenalnych bibliotek informatycznych. Powiem nawet, że jest to baza danych sięgających Adama i Ewy - i grzech pierworodny w łaśnie w tej chwili się wydarza, nie jest jakąś dawną historią. Można to wyrazić w sposób poetycki, symboliczny, właściwy kulturze mezopotamskiej, czy jakiejkolwiek innej - ta historia jest prawdziwa i aktualna, przeżywam ją, tak jakby się właśnie wydarz yła. Ostatnio w Izraelu zauważono, że wielu dzieciom, które się tam urodziły, śnią się obozy zagłady. A musicie wiedzieć, że wśród Żydów w ogóle się na ten temat nie rozmawia, nikt nie chce mówić o tym, co się stało; spotkałem kobietę, która miała na rę ce numer z obozu śmierci i ona także nic nie mówiła. Trzeba było zorganizować specjalną pomoc psychiatryczną, która zajęła się badaniem tego zjawiska: dzieci opowiadających o obozach śmierci. Malutkie dzieci przypominają sobie w snach, że były głodne, że było im zimno, że były upokarzane, torturowane; przypominają sobie warunki życia w obozie. Niektórzy nazywają to reinkarnacją. Co za głupota, Boże mój... Jesteśmy pamięcią, przypominamy sobie. Jung ze swojej strony wymyślił zbiorową nieświadomość. Ponad nami jest zbiorowa nieświadomość i jeśli potrzebujecie jakiejś informacji, wystarczy tam poszperać. A tymczasem nie, to moja własna pamięć, która mieszka we mnie. Człowiek jest pamięcią i przekaźnikiem pamięci. Słowo "pamięć" to po hebrajsku "zarar". Te go samego słowa używa się jednocześnie jako nazwy płci męskiej. To ciekawe. Jednocześnie znaczy to "nasienie"; czyli plemnik, a zarazem pamiątka. To jest natchniona koncepcja życia. (Trzeba powrócić do Biblii, moje dzieci, tam wszystko jest powiedziane.) Pokazuje ona, że sposób, w jaki kierujemy naszą seksualnością, w jaki dysponujemy również swoimi plemnikami, w jaki przekazujemy pamięć - jest celebrowaniem życia, "sprawowaniem pamiątki". Gdy Jezus mówi: "To czyńcie na Moją Pamiątkę", znaczy to, że to wydarzenie staje się obecne w mojej pamięci, że współuczestniczę w scenie, która miała miejsce w Wieczerniku. Jestem współczesny Chrystusowi. Wiecie, co jest straszne? Podam wam jeszcze parę przykładów tego, co miałem okazję usłyszeć. Przychodzą do mn ie ludzie i mówią: Mam ducha śmierci. Mówię na to: Chwileczkę, nie będę cię przecież tak od razu egzorcyzmował... Taki człowiek jest naznaczony śmiercią, ciągle o niej myśli... Modlimy się razem - i oto, co odkrywamy: Tuż przed jego urodzeniem jego mama albo poroniła, albo dokonała aborcji, albo dziecko umarło podczas porodu. Inaczej mówiąc znaczy to, że łono matki zachowało pamięć, kształty umarłego dziecka. Taka osoba musi włożyć wysiłek w to, by żyć. Na życie trzeba się zdecydować. Śmierć się znosi, ale życie się wybiera. Bóg mówi: Kładę przed tobą życie i śmierć. Wybierz życie. Wielu ludziom, głównie młodym, którzy mnie odwiedzają, którym jakoś duchowo towarzyszę, mówię: Słuchaj, bądźmy praktyczni (bo ciągle by mi opowiadali swoje historie); jutro rano, gdy tylko otworzysz oczy, powiedz: Wybieram życie. Dzisiaj wybieram życie. Nazajutrz ta osoba mówi mi: "Myślałem, że to będzie proste, że powiedziałeś to, żeby się mnie pozbyć - już późno, idź spać, a jutro rano, jak się obudzisz, powiesz: wybiera m życie..." Otóż gdy rano, po przebudzeniu, taki człowiek chce powiedzieć: wybieram życie, zauważa, że jest w nim śmiertelna siła i że wcale nie chce wybrać życia. Spróbujcie jutro rano. Życie jest życiem w pełni - każdego dnia. Spójrzmy na tę samą sprawę pod innym kątem. Chciałbym zacząć od kolejnego Piotrusia Pana, który jest chyba moim ulubionym aktorem. Nazywa się Dustin Hoffman, moim zdaniem genialny, jeśli chodzi o interpretację. Pewnego dnia oglądałem wywiad z Dustinem Hoffmanem, powiedziałem sobie, że nie mogę go przegapić, bo ten człowiek naprawdę mnie fascynuje. Zapytano: "Panie Hoffman, kim pan jest?" Kim pan jest? - dobre pytanie. Wiecie co on odpowiedział? Powiedział: "Jestem... niczym szczególnym. Jestem trzema rzeczami (to było okropne: trzema rzeczami) - jestem mały, stary i jestem Żydem." Zrobiło mi się bardzo smutno. Miałem z początku wrażenie, że on mnie opisuje. Ale ja się cieszę z tego, że jestem mały, jak mawiała Mała Teresa. Bo Bóg zakrył te rzeczy prz ed mądrymi i roztropnymi, a objawił je maluczkim (por. Mt. 11.25)! Z drugiej strony pewien rabin powiedział, że niedozwolone jest być starym. Bo gdy zaczynamy odchodzić do Boga, wchodzimy w wieczną młodość. W młodość wieczną, taką jak młodość Maryi w cza sie objawień. Jakkolwiek przecież była Ona w podeszłym wieku, gdy odeszła do Pana. Jest to wieczna młodość życia w Bogu, młodość Ducha Świętego! Być Żydem to znaczy być wybranym. Niektórzy mówią: Nie mogłeś wybrać kogoś innego? Zdaje się, że Mojżesz coś takiego powiedział. Widzicie, staje przed nami problem tożsamości. Kim jestem? To jest teraz dla was podstawowa kwestia (i wcześniej była bardzo ważna, ale teraz też jest) - problem tożsamości. A tożsamość ugruntowuje się w płciowości. Spotykam mężczyzn , którzy nie są mężczyznami i kobiety, które nie są kobietami. Bi- i homoseksualistów. Nie zdajecie sobie sprawy, że jesteście wciągnięci przez modę na "uniseks".(...) Głównym problemem, Papież wciąż to powtarza, jest rodzina. Mówię wam: wychodzimy z kok onu, z tego szczęścia bardziej lub mniej doskonałego, z tego stanu złączenia, bezpieczeństwa. I musimy potwierdzić swoją tożsamość poprzez oddzielenie. Jeśli się dobrze przyjrzycie, zauważycie, że w opisie Stworzenia Bóg działał wyłącznie poprzez oddziel anie (por. Rdz. 1). Oddziela światłość od ciemności i światłość nazywa dniem, a ciemność - nocą. Aby zaistniał ten witalny rytm następowania po sobie dnia i nocy, Bóg musiał je oddzielić. Bóg zawsze działa poprzez oddzielanie - i to oddzielanie jest bole sne. Tak samo teraz, spotkaliśmy się tutaj, ale trzeba będzie się rozstać. Rozstania bolą. Ale aby dojrzewać, potrzeba tych rozstań. Jezus powiedział: "...opuści człowiek ojca swego i matkę" (Mk. 10.7). Nie dlatego, że nimi gardzi. Człowiek opuści swego ojca i matkę... Te rozstania są konieczne, trzeba się odważyć na pewne zerwania. Ale po co? Aby żyć tym, co nazywa się utożsamieniem. Ciągle z kimś się utożsamiamy. Wszyscy potrzebujemy modelu, aby żyć utożsamieniem. Powiedziałbym, że w normalnej rodzini e jest taki czas, gdy syn utożsamia się z ojcem. Porzuca łagodne, kobiece cechy matki i zaczyna podziwiać ojca; mimo że potem, jako nastolatek, odwróci się od tego, którego dawniej miał za półboga, czym potwierdzi swoją odrębność. Dziewczęta natomiast po winny utożsamiać się z kobiecością swojej matki. Ta identyfikacja ma swój kod, swój język; ubiór, gesty, to wszystko jest częścią tego języka Jeśli raz pomiesza się tu szyki, nie ma już kodu. Ojciec jest nieobecny, jak w historii Piotrusia Pana, to znac zy wraca do domu i robi rachunki na brzegu stołu. Albo jest ojciec, który nie chce zajmować swojego stanowiska, chce być kolegą... Jeszcze poważniej ma się sprawa z wami, dziewczęta. Musicie brać przykład z Dziewicy Maryi, która pozwoliła Józefowi być re prezentantem Boga Ojca na ziemi. Mężczyzna otrzymuje autorytet w rodzinie z rąk swojej żony. (Bo kobieta ma wielką moc, zapewniam was; gdy się kiedyś padło ofiarą, można coś na ten temat powiedzieć...) Kobieta to albo Ewa, albo Maryja. Nie ma nic poza ty m. Wybór należy do was. Jest ta, która do miłości wprowadza podejrzliwość, która chce sprawić, by mężczyzna uwierzył, że Ojciec zawinił w stosunku do człowieka - i wszystko się wali. Jest też Maryja, która daje nam inny owoc, jakim jest owoc poznania mi łości Boga. Tym owocem jest Chrystus, który zostanie wyniesiony na drzewie Krzyża. Zobaczcie, to ta niewiasta, którą Jezus pyta, co Ona ma z Nim wspólnego, to Maryja rozkazuje w Ewangelii. Moja godzina jeszcze nie nadeszła (por. J 2.1-12). A Ona na to: N ie szkodzi, zróbcie wszystko, co wam powie, zrobi to, bo ja Go oto proszę. Oto jak zostało przyśpieszone Zbawienie świata! Dziewczyny, macie ogromną rolę do spełnienia; ciąży na was niewyobrażalna odpowiedzialność! Możecie stać się zabójczyniami człowiek a. Ale możecie też zostać rodzicielkami człowieka. Jak Dziewica Maryja, która poczyna członki Ciała Chrystusa. Jeżeli nie mamy z kim się utożsamić, powstaje pustka. Pustka, której aktualnie doświadczamy to biseksualizm. Trzeba by więcej powiedzieć na ten temat. Wiele osób potwornie cierpi z powodu homoseksualizmu; jest on inną tożsamością - ale nie jest to prawdz iwa tożsamość. Nie wolno kpić z homoseksualistów. Oni strasznie cierpią. Potrzebują naszej pomocy; ale nie możecie dać się zwieść tym, którzy mówią, że to jest odmienność, a odmienność należy szanować. Nie, nie ma wielu różnych seksualności. Jest tylko jedna - ta, którą dał nam Bóg. Nie możemy mieć seksualności, która byłaby wbrew naturze. To prowadzi nas do zboczeń i, trzeba to powiedzieć, do zakażenia chorobami takimi, jak AIDS. Oczywiście nie jest to kara Boska. Ale, jak ktoś powiedział: Bóg przebac za zawsze, człowiek - czasami, (chrześcijanin - od czasu do czasu); ale natura nigdy nie przebacza. Wszystko, co zostało uczynione wbrew naturze, jest prawie nieodwracalne. Powiedziałbym nawet, że jest całkowicie nieodwracalne, gdybyśmy nie mogli uciec s ię do cudu. To znaczy do interwencji Boga, który wkracza, burząc porządek natury. Wierzę, że On to zrobi. Szanujcie życie, wybierajcie życie, kochajcie życie! Nawet, jeśli ciężko jest żyć, moralność, o jaką prosi nas Ojciec Święty (właściwie w cudzysłowie "moralność"), jest moralnością miłości. Która istnieje po to, aby chronić miłość, aby miłość mogła rosną ć. Nawet jeśli to trudne, jest to sposób oddania siebie, który daje wielką radość. Moje dziewczęta, dziecko, które wydacie na świat, będzie pamiętało, co się działo, będzie pamiętało wasze doświadczenia, te tak zwane "doświadczenia"... Biedny człowiek, b iedna ludzkość, biedna psychologia ludzkich zranień, grzech pierworodny być może... Gdy zdam sobie sprawę, że niektórzy ludzie, gdy się z nimi modli, przypominają sobie moment poczęcia, przypominają sobie to oczekiwanie; niektórzy pamiętają, że ojciec ni e chciał lub matka nie chciała... Zapewniam was, że to prawda. "- Halo, jestem z dziewczyną, mamy szesnaście lat, rodzice wyjechali na weekend... Chcielibyśmy się kochać dziś wieczór, mamy cholerną ochotę zrobić to pierwszy raz, rozumiesz, jesteśmy sami, możesz nam coś poradzić? - Nie, nie mam dla was żadnych rad, nie ma żadnych wskazówek, każdy robi to po swojemu. Ale słuchaj, coś ci zaproponuję, będziemy wam towarzyszyć przez ten wieczór, zadzwoń co jakiś czas i powiedz, jak wam idzie. Wszyscy na tym skorzystają." Ale dla tej dziewczyny to, co przeżyje tej nocy, to będzie traumatyczne wydarzenie. Powiem wam coś: Miłość i byt są do siebie podobne. Jest tylko jedna miłość, tak, jak jeden jest byt. Jesteśmy podobni do Boga i to, w jaki sposób żyjemy, st anowi o naszym bycie: wszystko, co robimy z naszym ciałem, dotyka całej głębi naszego istnienia i w niej się odciska. Jak śpiewa jeden z piosenkarzy, niechrześcijanin, który był kochankiem Edith Piaf: "Kochając się" bez miłości, tracimy swoje serce, trac imy swoją duszę. To doskonała obserwacja. Tak się naprawdę dzieje, zapewniam was. Wiele trzeba było czasu, nim to zrozumiałem, bo jestem z Pokolenia 68'; byliśmy za wyzwoleniem, aby naprawdę zapanowała radość, "zakazywaliśmy zakazywać". Gdy zbieram to, co mówią ci, którzy uprawiali seks byle jak, bez kontynuacji, nie podporządkowany życiu, bez tego celebrowania daru z siebie - co mi mówią? Chłopcy mówią: "Jest coś, czego nie zrozumiałem. Wszyscy koledzy mówią, że gdy raz to zrobisz i jest po wszystkim, przeżywasz 'małą śmierć". Słyszeliście o 'małej śmierci'? Ale kiedy jednoczymy się z kimś w relacji otwartej na życie, w pokoju z Bogiem, nie ma 'małej śmierci', jest wielkie święto! Jestem przekonany, że nawet w medycynie gdy dotyka się ciała, dotyka s ię struktury psychicznej. Jest akupunktura, refleksoterapia, wszystko, co odkrywamy dzięki medycynie chińskiej... Wychodząc od ciała, wybierając życie dochodzimy do rzeczy, które dawniej wydawały się osiągalne tylko za pośrednictwem chemii. Trzeba wybrać życie w swoim własnym ciele, czuć się dobrze w swoim ciele. Powiedzcie: Dzisiaj wybieram życie. Dziękuję Ci, żeś mnie tak cudownie stworzył. Jestem powołany do cudownych rzeczy, do tego, by zachwycać innych. Coraz bardziej zdaję sobie sprawę, że moja tożsamość nie leży we mnie. Jeśli będę próbował w sobie znaleźć tożsamość, będę odgrywał jakąś rolę, nie będę sobą. Moja tożsamość nie jest we mnie. Ona jest w Chrystusie! Jeśli się nie modlicie, jeśli nie kont emplujecie miłosnej, eucharystycznej obecności Chrystusa, nie możecie przyjąć waszej tożsamości, która jest w Chrystusie. Doświadczyliście tego. Kiedy się modlicie, wszyscy w tej czy innej chwili zaznaliście szczęścia bycia z Jezusem. Wtedy czujecie napr awdę, że jesteście sobą. Nie potrzebujecie nic do tego dodawać, grać, jesteście prości. Prości i gościnni; nie bronicie twierdzy, pustej fortecy. Im bardziej Cię kocham, Jezu, im bardziej staję się sobą, tym bardziej również staję się Tobą. Amen.
Tłumaczenie tekstu z francuskiego: Monika Szewc.
Tekst ten ukazał się w marcowym ('97) wydaniu miesięcznika List.
Ostatnia modyfikacja: 08/26/1999 00:00:00
Webmaster:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]