[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Fryderyk Engels: "Ludwik Feuerbach
i zmierzch klasycznej filozofii niemieckiej"
"W przedmowie do "Przyczynku do krytyki ekonomii politycznej", wydanego
w Berlinie w 1859 r., opowiada Karol Marks, jak to w roku 1845 zabralismy
sie obaj w Brukseli do tego, ażeby "wspolnie sprecyzowac,
w czym nasze poglady" - a mianowicie stworzone przez Marksa
materialistyczne pojmowanie dziejow - "przeciwstawne sa ideologicznym
pogladom filozofii niemieckiej, czyli w istocie dokonac obrachunku
z naszym dawnym sumieniem filozoficznym. Zamiar ten wykonany zostal
w postaci krytyki filozofii poheglowskiej. Rekopis, objetosci dwu grubych
tomow formatu osemki, dotarl juz dawno do miejsca swego wydania
w Westfalii, gdy otrzymalismy wiadomosc, ze zmienione warunki nie pozwalaja
na wydrukowanie go. Pozostawilismy rekopis gryzacej krytyce myszy tym
chetniej, ze osiagnelismy nasz glowny cel - wyswietlenie sprawy samym
sobie".
Od tego czasu uplynelo przeszlo 40 lat; Marks umarl; zadnemu z nas
wszakze nie nadarzyla sie juz sposobnosc powrocenia do tego zagadnienia.
Wypowiedzielismy sie tu i owdzie na temat naszego stosunku do Hegla, nigdzie
jednak w posob calosciowy i systematyczny. Do sprawy zas Feuerbacha, ktory
przeciez pod wielu wzgledami stanowi ogniwo posrednie miedzy filozofia
heglowska a naszym pogladem, nie powrocilismy juz nigdy.
W tym czasie swiatopoglad Marksa znalazl reprezentantow daleko poza
granicami Niemiec i Europy, we wszystkich jezykach cywilizowanego swiata.
Z drugiej strony, klasyczna filozofia niemiecka przezywa za granica,
zwlaszcza w Anglii i Skandynawii, cos w rodzaju odrodzenia,
a nawet i w Niemczech ludzie zdaja sie miec dosc tych eklektycznych zupek
zebraczych, ktore lyka sie tam na uniwersytetach pod nazwa filozofii.
W tym stanie rzeczy wydawalo mi sie coraz bardziej pozadane zwiezle,
zwarte wylozenie naszego stosunku do filozofii heglowskiej, wyjasnienie,
w jakim sensie stanowila dla nas punkt wyjscia, na czym polegalo nasze
z nia zerwanie. Uwazalem rowniez, ze uznanie w calej pelni wplywu, jaki
Feuerbach w stopniu wiekszym niz ktorykolwiek inny sposrod wszystkich
filozofow poheglowskich wywarl na nas w naszym okresie burzy
i naporu, stanowi nie splacony przez nas dlug honorowy. Skorzystalem
dlatego chetnie ze sposobnosci, gdy redakcja "Neue Zeit" zaproponowala mi
krytyczne omowienie ksiazki Starckego o Feuerbachu.
Przed oddaniem tych slow do druku odszukalem i przewertowalem raz
jeszcze stary rekopis z lat 1845-46. Rozdzial o Feuerbachu jest
niedokonczony. Czesc gotowa stanowi wyklad materialistycznego pojmowania
dziejow, ktory dowodzi tylko, jak niekompletne byly nasze owczesne
wiadomosci z historii ekonomicznej. Brak tam krytyki samej doktryny
Feuerbacha; dla mego obecnego celu rekopis byl wiec nie do uzytku.
Natomiast w jakims starym zeszycie Marksa znalazlem 11 tez o Feuerbachu. Sa
to notatki do pozniejszego opracowania, szybko rzucone na papier,
absolutnie nie przeznaczone do druku, ale nieocenione jako pierwszy
dokument zawierajacy genialny zarodek nowego swiatopogladu.
Praca, ktora mam przed soba ("Ludwig Feuerbach" von C. N. Starcke, Dr
phil. - Stuttgart, Ferd. Encke, 1885) prowadzi nas wstecz do okresu, ktory
odlegly jest od nas o cale pokolenie, obecnej jednak generacji
w Niemczech stal sie tak obcy, jakby dzielilo ja od niego cale stulecie.
A przeciez byl to okres przygotowywania Niemiec do rewolucji 1848 roku;
wszystko zas, co zaszlo u nas od tamtego czasu, jest tylko dalszym ciagiem
1848 roku, tylko wykonywaniem testamentu rewolucji.
Podobnie jak we Francji w XVIII stuleciu, tak rowniez
w Niemczech w wieku XIX wstepem do przewrotu politycznego byla rewolucja
filozoficzna. Ale jakze odmiennie wygladaly obie te rewolucje! Francuzi
- w otwartej walce z cala oficjalna nauka, z Kosciolem, czesto
i z panstwem; pisma ich - druklowane za granica, w Holandii lub Anglii,
a oni sami dosc czesto gotowi powedrowac do Bastylii. Natomiast Niemcy
- to profesorowie, mianowani przez panstwo nauczyciele mlodziezy, ich
dziela - to uznane podreczniki, system zas bedacy korona calego rozwoju,
system heglowski - poniekad nawet podniesiony do godnosci
krolewsko-pruskiej filozofii panstwowej! I za tymi profesorami, za ich
pedantycznie mglistymi slowami, w ich ciezkich i nudnych zdaniach mialaby
sie kryc rewolucja? Czyz najzagorzalszymi przeciwnikami tej siejacej zamet
w glowach filozofii nie byli wlasnie ludzie uchodzacy wowczas za
przedstawicieli rewolucji, tj. liberalowie? Czego jednak nie widzial ani
rzad, ani liberalowie, to dostrzegal juz w 1833 r. przynajniej jeden
czlowiek, ktory nazywal sie Heinrich Heine.
Wezmy przyklad. Zadna teza filozoficzna nie zaskarbila sobie tyle
wdziecznosci ze strony ograniczonych rzadow i nie sciagnela na siebie tyle
gniewu ze strony rownie ograniczonych liberalow, jak slynne twierdzenie
Hegla: "Co jest rozumne, to jest rzeczywiste; a co jest rzeczywiste, to
jest rozumne". Bylo to przeciez oczywiste uswiecenie wszystkiego, co
istnieje, udzielenie przez filozofie blogoslawienstwa despotyzmowi, panstwu
policyjnemu, tajnemu wymiarowi sprawiedliwosci, cenzurze. Tak rozumial to
Fryderyk Wilhelm III, tak rozumieli to jego poddani. Ale dla Hegla wcale
nie wszystko, co istnieje, jest juz przez to i rzeczywiste. Atrybut
rzeczywistosci przysluguje wedlug niego tylko temu, co jest zarazem i
konieczne; "rzeczywistosc okazuje sie w swym rozwinieciu koniecznoscia".
Pierwsze lepsze rozporzadzenie rzadowe - sam Hegel przytacza przyklad
"pewnego zarzadzenia podatkowego" - nie wydaje mu sie przeto bynajmniej
samo przez sie juz czyms rzeczywistym. Ale to, co jest konieczne, okazuje
sie w ostatniej instancji takze i rozumne;
w zastosowaniu wiec do owczesnego panstwa pruskiego oznacza teza heglowska
tylko tyle: panstwo to jest rozumne, zgodne z rozumem, o ile jest
konieczne; a jesli nawet wydaje nam sie zle, lecz mimo to istnieje nadal,
to fakt, ze rzad jest zly, znajduje swe usprawiedliwienie w tym, ze
odpowiednio zli sa tez i poddani. Owczesni Prusacy mieli taki rzad, na jaki
zaslugiwali.
A zatem rzeczywistosc nie jest bynajmniej wedlug Hegla atrybutem
przyslugujacym danemu porzadkowi spolecznemu czy politycznemu we wszystkich
warunkach i na wieczne czasy. Przeciwnie. Republika rzymska byla
rzeczywista, ale rzeczywiste bylo rowniez cesarstwo rzymskie, ktore ja
wypieralo. Monarchia francuska stala sie w 1789 roku tak nierzeczywista,
tj. tak dalece wyzbyta wszelkiej koniecznosci, tak nierozumna, ze musiala
zostac unicestwiona przez Wielka Rewolucje, o ktorej Hegel mowil zawsze
z najwiekszym zapalem. Tu wiec monarchia byla czyms nierzeczywistym,
a rewolucja - rzeczywistym. Tak wiec wszystko, co bylo poprzednio
rzeczywiste, staje sie w toku rozwoju nierzeczywiste, zatraca swa
koniecznosc, swa racje bytu, swa rozumnosc; miejsce obumierajacej
rzeczywistosci zajmuje nowa, zdolna do zycia rzeczywistosc - w drodze
pokojowej, jesli to, co przestarzale, jest dosc rozsadne, aby umrzec bez
oporu, a w drodze przemocy, jesli sie tej koniecznosci opiera. Tak wiec
teza heglowska obraca sie za sprawa samej dialektyki heglowskiej we wlasne
przeciwienstwo: wszystko, co w dziedzinie historii ludzkosci jest
rzeczywiste, staje sie z czasem nierozumne, jest wiec nierozumne juz moca
swego przeznaczenia, jest z gory obciazaone nierozumnoscia; a wszystkiemu,
co w glowach ludzkich jest rozumne, przeznaczone jest stac sie
rzeczywistym, chcby pozostawalo w jak najwiekszej sprzecznosci
z istniejaca pozorna rzeczywstoscia. Teza o rozumnosci wszelkiej
rzeczywistosci przeobraza sie wedlug wszelkich regul heglowskiej metody
myslenia w inna teze: wszystko, co istnieje, zasluguje na to, azeby uleglo
zagladzie.
Ale tez na tym wlasnie polegalo prawdziwe znaczenie i rewolucyjny
charakter filozofii heglowskiej (do ktorej musimy sie tu ograniczyc jako
koncowej fazy calego ruchu pokantowskiego), ze rozprawila sie raz na zawsze
z przeswiadczeniem o ostatecznym charakterze jakichkolwiek wynikow myslenia
i dzialania ludzkiego. Prawda, o ktorej poznanie szlo w filozofii, przestala
byc u Hegla zbiorem gotowych tez dogmatycznych, ktore z chwila ich wykrycia
nalezalo tylko wykuc na pamiec; prawda byla wlasnie w samym procesie
poznawania, w dlugim rozwoju historycznym nauki, wznoszacej sie od nizszych
do coraz wyzszych szczebli poznania, nie dochodzacej jednak nigdy przez
znalezienie jakiejs tzw. prawdy absolutnej do punktu, skad nie moze sie juz
dalej posuwac, gdzie nie pozostaje nic innego jak zalozyc rece i podziwiac
zdobyta prawde absolutna. I tak samo jak w dziedzinie poznania
filozoficznego, ma sie rzecz rowniez w zakresie wszelkiego innego poznania
oraz dzialalnosci praktycznej. Podobnie jak poznanie, tak tez i historia
nie moze osiagnac ostatecznego kresu w jakims doskonalym stanie idealnym
ludzkosci; doskonale spoleczenstwo, doskonale "panstwo" sa to rzeczy, ktore
istniec moga tylko w wyobrazni; wszystkie nastepujace po sobie stany
historyczne sa, przeciwnie, tylko szczeblami przejsciowymi w nieskonczonym
procesie rozwojowym spoleczenstwa ludzkiego od stanow nizszych do wyzszych.
Kazdy szczebel jest konieczny, a wiec usprawiedliwiony w odniesieniu do
czasu i warunkow, ktorym zawdziecza swe pochodzenie; traci jednak swoja
waznosc i swe usprawiedliwienie wobec nowych, wyzszych warunkow, ktore
rozwijaja sie stopniowo w jego wlasnym lonie; musi ustapic miejsca wyzszemu
szczeblowi, na ktory z kolei rowniez nadejdzie moment upadku i zaglady. Jak
burzuazja za sprawa wielkiego przemyslu, konkurencji i rynku swiatowego
burzy w praktyce wszelkie ustalone, uswiecone instytucje, tak filozofia
dialektyczna burzy wszelkie wyobrazenia o ostatecznej prawdzie absolutnej
i odpowiadajacych jej stanach absolutnych ludzkosci. Nie ostaje sie przed
nia nic ostatecznego, absolutnego, swietego; wykazuje ona przemijajacy
charakter wszystkiego i nie ostaje sie przed nia nic poza nieprzerwanym
procesem stawania sie i zanikania, nieskonczonego wznoszenia sie od stanow
nizszych do wyzszych, procesem, ktorego odzwierciedleniem w myslacym mozgu
jest wlasnie ona sama. Ma ona, co prawda, i strone konserwatywna; uznaje
okreslone szczeble poznania i rozwoju spolecznego za usprawiedliwione
w odniesieniu do ich epoki i warunkow; ale tez tylko w odniesieniu do nich.
Konserwatyzm tego sposobu zapatrywania jest wzgledny, jego charakter
rewolucyjny jest absolutny - jest jedyna rzecza absolutna, ktora on uznaje.
Nie mamy potrzeby wdawac sie tu w rozpatrywanie kwestii, czy ten sposob
zapatrywania zgadza sie calkowicie z obecnym stanem nauk przyrodniczych,
ktore samemu istnieniu Ziemi przepowiadaja prawdopodobny, a jej
zamieszkalnosci mniemalze pewny kres, a wiec uznac kaza, ze i dzieje
ludzkosci przebiegac beda nie tylko po wstepujacej, ale i po zstepujacej
linii. Jestesmy w kazdym razie jeszcze dosc dalecy od punktu zwrotnego, od
ktorego poczawszy dzieje spoleczenstwa zaczna sie chylic ku upadkowi, i nie
mozemy wymagac od filozofii heglowskiej, aby zajmowala sie przedmiotem,
ktorego nauki przyrodnicze nie postawily wowczas jeszcze wcale na porzadku
dziennym.
Musimy tu natomiast powiedziec, co nastepuje: powyzszy obraz rozwoju
nie zostal tak wyraznie nakreslony przez samego Hegla. Stanowi on
nieuchronna konsekwencje jego metody, sam jednak Hegel nie wyciagnal nigdy
tej konsekwencji z taka wyrazistoscia. A stalo sie tak z tej prostej
przyczyny, ze musial on skonstruowac system, a system filozofii wedlug
tradycyjnych regul uwienczony byc musi jakas prawda absolutna. Jakkolwiek
wiec sam Hegel, mianowicie w swej "Logice", podkresla, ze owa wieczna
prawda nie jest niczym innym jak procesem logicznym badz historycznym, to
jednak czuje sie sam zmuszony polozyc kres temu procesowi, bo musi jakos
doprowadzic do konca swoj system. W "Logice" moze on z owego konca zrobic
znowu poczatek w ten sposob, ze tutaj punkt koncowy, idea absolutna - ktora
o tyle tylko jest absolutna, ze Hegel absolutnie nic nie potrafi o niej
powiedziec - "uzewnetrznia" sie, to jest przeksztalca w przyrode, a potem
znowu wraca do samej siebie w duchu, to jest w mysleniu i w historii. Ale
u kresu calej filozofii podobny nawrot do poczatku mozliwy jest tylko na
jednej drodze: mianowicie musi sie uznac, ze koniec historii nastepuje
z chwila, gdy ludzkosc dochodzi do poznania tej wlasnie idei absolutnej
i oswiadcza, ze to poznanie idei absolutnej osiagniete zostalo w filozofii
heglowskiej. W ten sposob jednakze cala dogmatyczna tresc systemu
heglowskiego ogloszona zostaje - wbrew jego dialektycznej, znoszacej
wszelki dogmatyzm metodzie - za prawde absolutna i strona rewolucyjna
zostaje zdlawiona pod ciezarem niepomiernie wybujalej strony
konserwatywnej. To samo, co o poznaniu filozoficznym, da sie powiedziec
takze o praktyce historycznej. Ludzkosc, ktora w osobie Hegla doszla do
poznania idei absolutnej, powinna byla i praktycznie zajsc tak daleko, by
moc te idee absolutna wcielic w rzeczywistosc. Przaktyczne wymagania
polityczne, stawiane przez idee absolutna swym wspolczesnym, nie mogly
przeto byc nazbyt wygorowane. Tak wiec dowiadujemy sie w koncu "Filozofii
prawa", ze idea absolutna ma sie urzeczywistnic w owej monarchii stanowej,
ktorej obietnica Fryderyk Wilhelm III tak uporczywie zwodzil swoich
poddanych, a wiec w ograniczonym i umiarkowanym posrednim panowaniu klas
posiadajacych, przystosowanym do owczesnych drobnomieszczanskich stosunkow
niemieckich, przy czym Hegel dowodzi nam jeszcze metoda spekulatywna
koniecznosci istnienia szlachty.
Same wiec koniecznosci wewnetrzne systemu wystarczaja w zupelnosci do
wyjasnienia, dlaczego za pomoca na wskros rewolucyjnej metody myslenia
doszlo sie do bardzo lagodnego wniosku politycznego. Swoista forma tego
wniosku pochodzi nadto stad, ze Hegel byl Niemcem i ze za nim, podobnie jak
za wspolczesnym mu Goethem, wlokl sie spory cien filistra. Zarowno Goethe,
jak i Hegel byli - kazdy w swojej dziedzinie - Zeusami Olimpijskimi, lecz
zaden z nich nie wyzbyl sie nigdy calkowicie niemieckiego filisterstwa.
Wszystko to jednak nie przeszkodzilo systemowi heglowskiemu ogarnac
nieporownanie szerszej dziedziny niz jakikolwiek inny wczesniejszy system
i rozwinac na tym polu bogactwo mysli, ktore dzis jeszcze wprawia
w zdumienie. Fenomenologia ducha (ktora mozna by nazwac paralela
embriologii i paleontologii ducha, rozwojem swiadomosci indywidualnej
poprzez jej rozmaite szczeble, rozumiane jako skrocone odtworzenie
szczebli, przez ktore swiadomosc czlowieka przeszla w ciagu historii),
logika, filozofia przyrody, filozofia ducha, ta ostatnia znowu opracowana
w swych poszczegolnych poddzialach historycznych: filozofia historii,
prawa, religii, historia filozofii, estetyka itd. - we wszystkich tych
rozmaitych dziedzinach historycznych pracuje Hegel nad znalezieniem
i wykazaniem przeszywajacej je nici rozwoju. A poniewaz byl nie tylko
geniuszem tworczym, ale takze czlowiekiem o encyklopedycznej wiedzy, przeto
we wszystkich dziedzinach rozpoczyna on nowa epoke. Rozumie sie samo przez
sie, ze wskutek koniecznosci wewnetrznych "systemu" musi on sie tutaj dosyc
czesto uciekac do owych sztucznych konstrukcji, z ktorych powodu jego
karlowaci przeciwnicy po dzis dzien podnosza przerazliwy wrzask.
Konstrukcje te sa wszakze tylko rama i rusztowaniem jego dziela. Kto nie
zatrzymuje sie przy nich zbytecznie, lecz przenika glebiej w potezna
budowle, ten znajduje niezliczone skarby, ktore po dzis dzien zachowuja
w pelni swa wartosc. U wszystkich filozofow wlasnie system jest rzecza
przemijajaca, i to wlasnie dlatego, ze wywodzi sie z nieprzemijajacej
potrzeby umyslu ludzkiego: z potrzeby przezwyciezania wszelkich
sprzecznosci. Z chwila jednak, gdy wszystkie sprzecznosci sa raz na zawsze
usuniete, dotarlismy do tak zwanej prawdy absolutnej, historia swiata
dobiegla kresu, a przeciez musi ona kroczyc dalej, chociaz nie pozostaje
jej juz nic do zrobienia - mamy wiec nowa, nierozwiazalna sprzecznosc.
Skoro raz zrozumielismy - a do tego zrozumienia nikt ostatecznie nie
dopomogl nam w wiekszym stopniu niz sam Hegel - ze tak postawione zadanie
filozofii oznacza po prostu, ze pojedynczy filozof ma dokonac tego, z czym
uporac sie moze tylko cala ludzkosc w swym postepowym rozwoju - skoro to
zrozumielismy, nastepuje kres calej filozofii w dotychczasowym sensie tego
slowa. Zostawiamy w spokoju "prawde absolutna", ktorej nie da sie osiagnac
ani na tej drodze, ani zadnej poszczegolnej jednostce, zaczynamy natomiast
poszukiwac osiagalnych prawd wzglednych droga uprawiania nauk pozytywnych
i syntetyzowania ich wynikow za pomoca dialektycznego myslenia. Na Heglu
skonczyla sie w ogole filozofia; z jednej strony dlatego, ze ogarnal
w najswietniejszy sposob w swoim systemie caly jej rozwoj, z drugiej
- dlatego, ze wskazal nam, aczkolwiek nieswiadomie, droge z tego labiryntu
systemow do rzeczywistego, pozytywnego poznania swiata. Byl to pochod
triumfalny, ktory trwal dziesieciolecia i nie ustal bynajmniej ze smiercia
Hegla. Przeciwnie, wlasnie od roku 1830 do 1840 "heglowszczyzna" panowala
jak najwylaczniej i zarazila w mniejszym lub wiekszym stopniu nawet swych
przeciwnikow; wlasnie w tym czaie poglady heglowskie przeniknely w znacznej
mierze, swiadomie lub nieswiadomie, do najrozmaitszych nauk i staly sie
tworczym fermentem rowniez dla literatury popularnej i prasy codziennej,
z ktorych przecietny "umysl wyksztalcony" czerpie swoja wiedze. Ale to
zwyciestwo na calej linii bylo jedynie preludium do walki wewnetrznej.
Nauka Hegla w swym caloksztalcie pozostawiala, jak widzielismy, wiele
miejsca dla najrozmaitszych praktycznych pogladow partyjnych; praktyczne
zas znaczenie mialy w owczesnych teoretycznych Niemczech przede wszystkim
dwie rzeczy: religia i polityka. Kto kladl glowny nacisk na system Hegla,
mogl byc dosc konserwatywny w obu dziedzinach; kto sedno rzeczy upatrywal
w metodzie dialektycznej, mogl pod wzgledem religijnym, jak i politycznym
nalezec do najskrajniejszej opozycji. Sam Hegel zdawal sie na ogol
sklaniac - mimo dosc czestych rewolucyjnych wybuchow gniewu w jego dzielach
- raczej ku stronie konserwatywnej; system kosztowal go przeciez znacznie
wiecej "mozolnej pracy mysli" niz metoda. Pod koniec lat trzydziestych
rozlam w jego szkole ujawnial sie coraz bardziej. Lewe skrzydlo, tak zwani
mlodoheglisci, w walce z pietystycznymi ortodoksami i feudalnymi
reakcjonistami wycofywali sie krok za krokiem z owej filozoficznej
wytwornej rezerwy wobec palacych zagadnien dnia, ktora dotychczas
zapewniala ich nauce tolerancje, a nawet protekcje ze strony panstwa; a gdy
na dobitke w 1840 roku prawowierne swietoszkostwo i feudalno-absolutystyczna
reakcja wstapily na tron w osobie Fryderyka Wilhelma IV, zajecie
zdecydowanego stanowiska po tej lub owej stronie stalo sie nieuniknione.
Walczono jeszcze bronia filozoficzna, ale juz nie o cele
abstrakcyjno-filozoficzne; chodzilo bezposrednio o zburzenie tradycyjnej
religii oraz istniejacego panstwa. I jesli w "Rocznikach Niemieckich"
praktycznie cele ostrateczne wystepowaly jeszzcze przewaznie w przebraniu
filozoficznym, to w "Gazecie Renskiej" z 1842 roku szkola mlodoheglistow
odslonila wprost swe oblicze jako filozofia pracej naprzod radykalnej
burzuazji i poslugiwala sie plaszczykiem filozoficznym jedynie dla zmylenia
czujnosci cenzury.
Ale polityka byla wowczas dziedzina bardzo ciernista, glowny atak
zwrocil sie wiec przeciw religii; byla to przeciez posrednio, zwlaszcza od
1840 roku, rowniez walka polityczna. Pierwszego bodzca dalo "Zycie Jezusa"
piora Straussa w 1835 roku. Przeciw rozwinietej tam teorii powstania mitow
ewangelicznych wystapil pozniej Bruno Bauer, dowodzac ze znaczna liczba
opowiesci ewangelicznych sfabrykowana zostala przez samych ich autorow.
Spor miedzy Bauerem a Straussem toczyl sie w filozoficznym przebraniu walki
"samowiedzy" przeciwko "substancji". Kwestia, czy opowiesci ewangeliczne
o cudach powstaly droga nieswiadomego tradycyjnego tworzenia mitow w lonie
gminy, czy tez zostaly sfabrykowane przez samych ewangelistow rozdmuchana
zostala do kwestii, czy w historii powszechnej decydujacym czynnikiem jest
"substancja", czy tez "samowiedza"; a wreszcie wystapil Stirner, prorok
dzisiejszego anarchizmu - Bakunin zaczerpnal oden bardzo wiele
- i przescignal suwerenna "samowiedze" swym suwerennym "Jedynym".
Nie bedziemy sie tu blizej zajmowali ta strona procesu rozkladu szkoly
heglowskiej. Wazniejsza rzecza jest dla nas to, ze praktyczna koniecznosc
walki z istniejaca religia popchnela ogol najbardziej zdecydowanych
mlodoheglistow do materializmu angielsko-francuskiego.
A tutaj popadlli oni w konflikt z systemem swej szkoly. Materializm
uznaje przyrode za jedyna rzeczywistosc; w systemie heglowskim stanowi ona
natomiast jedynie "uzewnetrznienie" idei absolutnej, niejako degradacje
idei; w kazdym razie myslenie i jego wytwor myslowy, idea, jest tu czyms
pierwotnym, przyroda zas - czyms pochodnym, istniejacym w ogole tylko
dzieki znizeniu sie idei. Nie umiano w zaden sposob wywiklac sie z tej
sprzecznosci.
Wtedy wlasnie ukazalo sie "O istocie chrzescijanstwa" piora Feuerbacha.
Za jednym zamachem starlo ono w proch te sprzecznosc, bez ogrodek osadzajac
znowu na tronie materializm. Przyroda istnieje niezaleznie od wszelkiej
filozofii; jest pona podstawa, na ktorej wyroslismy my, ludzie, bedacy
sami tworami przyrody; nie istnieje nic procz przyrody i ludzi, a istoty
wyzsze, ktore stworzyla nasza wyobraznia religijna, sa tylko fantastycznym
odzwierciedleniem naszej wlasnej istoty. Czar prysnal; "system" zostal
rozsadzony i odrzucony na bok; sprzecznosc zostala zniesiona, jako
...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]