[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mary Wollstonecraft ShelleyFrankensteinPrzełożył Henryk GoldmannWydawnictwo Poznańskie Poznań 1989Tytuł oryginału Frankenstein: or, The Modern PrometheusOkładkę projektowa! JÓZEF PETRUKJmBJSKa"320-iŠ Copyright by Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1989 ISBN 83-210-0790-2LIST PIERWSZYDo Pani Saville, AngliaPetersburg, 11 grudnia 17... r.Z pewnociš ucieszy Cię wiadomoć, że naszej wyprawy nie spotkało na poczštek nic strasznego, choć pod wrażeniem złych przeczuć patrzyła na niš z takim lękiem. Przybyłem tu wczoraj. Moim pierwszym zadaniem jest, oczywicie, upewnić Cię, Siostro kochana, że żadne niebezpieczeństwo mi nie zagraża i że nabieram, coraz większej ufnoci w powodzenie mojego przedsięwzięcia.Jestem już daleko na północ od Londynu. Chodzšc ulicami Petersburga czuję, jak mrony wiatr północy muska mi policzki, co mnie pokrzepia i napawa radociš. Czy rozumiesz to uczucie? Ten wiatr, przybywajšcy tu z krain, ku którym zmierzam, daje mi przedsmak klimatu owych lodowatych okolic. Natchnfó-ne tym pomylnym powiewem, moje goršce marzenia rozpalajš się coraz więcej i nabierajš życia. Na próżno sobie tłumaczę, że biegun jest siedliskiem mrozu i pustki. Wyobrani mojej przedstawia się zawsze jako kraina piękna i zachwytów Słonce tam nigdy nie zachodzi, niby wielka tarcza ledwie dotykajšc skraju widnokręgu i roztaczajšc dokoła nieugaszony przepych wiatła. Czyż może być co piękniejszego. Małgorzato? Również bo pozwól, kochana Siostro, nie chciałbym nie wierzyć żeglarzom, którzy tam byli przede mnš nieg i mróz nie majš tam przystępu. Żeglujšc po spokojnej fali,, możemy dopłynšć do bajecznego lšdu, przewyższajšcego pięknociš wszystkie kraje, jakie dotychczas odkryto na zamieszkałym globie. Nieporównane przy tym mogš być twory i charakter tej ziemi, bo takimi niewštpliwie sš zjawiska ciał niebieskich w owym nie odkrytym jeszcze odludziu. Czegóż nie można oczekiwać w kraju wiecznego wiatła? Mogę odkryć tam cudownš moc przycišgajšcš igłę kompasu, mogę też ustalić wiele innych rzeczy prze? nieustanne obserwacje ciał niebieskich, którym tylko tej jednej wyprawy potrzeba, aby wykazać, że ich pozorne rozbieżnoci sš konsekwentnym i po wsze czasy działajšcym porzšdkiem. Będę mógł nasycić mojš pełnš zapału ciekawoć widokiem częci wiata nigdy przedtem nie odwiedzanej i. kto wie. może dane mi będzie wkroczyć na ziemię, po której noga ludzka jeszcze nie stšpała. Tak bardzo mnie to wszystko nęci, że przezwycięża wszelkistrach przed' niebezpieczeństwem i mierciš i pobudza mnie do rozpoczęcia tej ucišżliwej podróży z tš samš radociš, z jakš chłopiec spycha łódkę na wodę. wyruszajšc z towarzyszami zabaw na wyprawę odkrywczš w górę rodzinnej rzeki. Lecz niechby nawet wszystkie te przypuszczenia okazały się fałszywe, nie możesz kwestionować tego nieocenionego dobrodziejstwa, jakim obdarzę całš ludzkoć, aż po ostatnie pokolenie, przez to. że odkryję w pobliżu bieguna przejcie do tych krain, do których obecnie nie prędzej można dotrzeć jak po szeregu żmudnych miesięcy; albo też przez to. że zbadam tajemnicę magnesu ziemskiego, co, o ile to jest w ogóle możliwe, da się osišgnšć tylko przez takš Wyprawę, jakš włanie przedsięwzišłem.Refleksje te rozproszyły podniecenie, w jakim zaczšłem pisać, i czuję w tej chwili, jak wielkim zapałem płonie moje serce i podrywa mnie ku niebiosom. Bo nic się tak nie przyczynia do uspokojenia um37słu jak zdecydowany cel najlepszy punkt zaczepienia dla duszy i niczym nie zalepionego intelektu. Wyprawa ta była ukochanym marzeniem moich lat dziecięcych. Czytałem w młodzieńczym uniesieniu sprawozdania" z różnych wypraw, dokonywanych w zamiarze dotarcia do północnych obszarów Oceanu Spokojnego przez morza otaczajšce biegun. Prawdopodobnie przypominasz sobie, że historia wypraw odkrywczych stanowiła całš bibliotekę naszego poczciwego wuja Tomasza. Wykształcenie moje było zaniedbane, a przecież pasjami lubiłem czytać. Dni i noce studiowałem te tomy. a im więcej się w nich rozczytywałem, tym bardziej wzrastał we mnie ów pierwszy żal, jakim mnie, małego wtedy chłopca, przejęła wiadomoć o uroczystym przykazaniu, którym ojciec na łożu mierci zobowišzał wuja, aby mi nie pozwolił wypłynšć na morze i wieć życie marynarza.Lecz wizje te rozwiały się pod wpływem nowego przeżycia. Znalazłem je w lekturze poetów, których natchnione strofy ocza-' rowały tnš duszę i wzniosły ku niebu. Sam stałem się poetš i przez rok cały żyłem w raju, który sobie stworzyłem. Wyobrażałem sobie, że i ja otrzymam honorowš niszę w wištyni, gdzie uwięcone sš nazwiska Homera i Szekspira. Wiesz najlepiej, jaka to była pomyłka i jak ciężko mi przyszło znieć to gorzkie rozczarowanie. Ale włanie w tym czasie odziedziczyłem spadek po kuzynie i myli moje zwróciły się na dawne tory.Szeć lat minęło od czasu, kiedy zdecydowałem się na obecne przedsięwzięcie. Pamiętna to dla mnie godzina, kiedy przystšpiłem do tego wielkiego dzieła. Rozpoczšłem od hartowania mego ciała na trudy i znoje. Kilkakrotnie towarzyszyłem wielorybni-kom w wyprawach na Morze Północne. Znosiłem dobrowolnie zimno, głód, pragnienie i brak snu. Często w czasie dnia pracowałem ciężej niż zwykli marynarze, noce za powięcałem nanaukę matematyki, teorię medycyny oraz na te gałęzie nauk przyrodniczych, z których żeglarz poszukujšcy przygód może odnieć najwięcej korzyci praktycznych. W rzeczy samej, dwukrotnie zacišgnšłem się jako drugi mat na grenlandzki statek wielorybniczy i skończyłem służbę z honorem. Muszę się przyznać, że czułem się nieco dumny, kiedy dowodzšcy kapitan ofiarował mi stanowisko pierwszego oficera na statku i z całš powagš nalegał i prosił, żebym tylko pozostał. Do tego stopnia cenił moje usługi.A teraz, kochana Małgorzato, czy nie sšdzisz, że zasługuję na to. by spełnić jaki wielki cel? Mógłbym urzšdzić sobie życie pełne wygód i komfortu, lecz przedłożyłem sławę nad wszelkie uroki, jakimi bogactwo mogło mnie znęcić. Ach, oby odezwał się jaki głos, który by mi przytakiwał i zachęcał mnie do czynu! Moja odwaga i postanowienie sš niezachwiane, ale nadzieje moje ulegajš wahaniom i. nieraz wpadam w nastrój przygnębienia. Niebawem wyruszę w długš i ucišżliwš podróż i wszystko, co mnie spotyka, wymagać będzie ode mnie wielkiego męstwa będę musiał nie tylko podnosić na duchu innych, ale też podtrzymywać siebie' samego, kiedy mi zbraknie wytrwałoci.Jeli chodzi o podróżowanie po Rosji, to obecna pora najlepiej się do tego nadaje. Ludzie szybko pędzš saniami po niegu. Jest to przyjemny sposób posuwania się i, moim zdaniem, o wiele przyjemniejszy niż podróżowanie angielskim dyliżansem pocztowym. Mrozu nie odczuwa się za bardzo, jeli otulić się- w futro ubiór, o który już się postarałem. Bo trzeba pamiętać, że duża to różnica, czy chodzi się po pokładzie, czy też pozostaje nieruchomo w pozycji siedzšcej; brak ruchu powoduje bowiem, że krew rzeczywicie zamarza w żyłach. Nie mam bynajmniej takiej ambicji, żeby stracić życie na szlaku pocztowym między Petersburgiem i Archangielskiem.Zresztš do Archangielska wyjadę w cišgu dwu lub trzech tygodni. Zamierzam wynajšć tam statek, co da się łatwo zrobić, płacšc ubezpieczenie za właciciela. Najmę też tyłu marynarzy, ilu mi będzie potrzeba, sporód takich, którzy zdobyli zaprawę w połowach wielorybniczych. Planuję wypłynšć dopiero po kilku miesišcach, w czerwcu. A kiedy powrócę? Ach, Siostro droga, jak mam na to pytanie odpowiedzieć? Jeli mi się powiedzie, wiele, wiele miesięcy, a może lat upłynie, zanim się znowu będziemy mogli zobaczyć. Jeli mi się nie powiedzie, zobaczymy się wkrótce albo już nigdy.Zegnaj, moja kochana, wspaniała Małgorzato! Niech nieba zelš Tobie swe błogosławieństwo i niech mnie łaskawie.ocalš, abym mógł w nieskończonoć wiadczyć Tobie wdzięcznoć za całš Twojš miłoć i serce.Twój kochajšcy bratR. WaltonLIST DRUGIDo Pani Saville, AngliaArchangielsk, 12 marca 17.. r.Jak wolno płynie tutaj czas, kiedy zewszšd otaczajš mnie niegi i lody! Zrobiłem jednak dalszy krok dla urzeczywistnienia przedsięwziętego dzieła.Wynajšłem już statek i w tej chwili zajęty jestem zbieraniem załogi. Zwerbowani już przeze mnie marynarze to niewštpliwie ludzie, na których można polegać; wiem na pewno, że sš odważni i nieustraszeni.Ale mam jednš potrzebę, której dotšd nigdy nie zdołałem zaspokoić. Jest to brak, który odczuwam jak najbardziej dokuczliwe zło. Nie mam żadnego przyjaciela. Kiedy promieniować będę entuzjazmem powodzenia, nie będę miał nikogo, Małgorzato, z kim mógłbym dzielić swojš radoć; kiedy opadnie mnie gorycz zawodu, nie będzie przy mnie nikogo, kto by się potru-dził, by podtrzymać pogršżonego w apatii. Owszem, będę mógł przelać myli swoje na papier, lecz jakże niewystarczajšcy to rodek dla zakomunikowania uczucia! Jak bardzo bym pragnšł dla siebie towarzystwa mężczyzny, który by ze mnš sympatyzował, który rozumiałby mnie bez jednego słowa. W oczach Twoich, droga Siostro, mogę być niepoprawnym romantykiem, ale przyjaciel jest mi naprawdę tak bardzo potrzebny. Chciałbym mieć przy sobie kogo szlachetnego a równoczenie odważnego, kogo z wysokš kulturš i szerokimi horyzontami mylowymi, którego gusty byłyby jak moje własne i który by pochwalał lub ulepszał moje plany. Jak doskonale naprawiałby taki przyjaciel niedocišgnięcia Twojego biednego brata! Przesadnie zapalony w działaniu, zbyt jestem niecierpliwy wobec trudnoci. Lecz jeszcze większym złem dla mnie jest to, że wychowywałem się sam, bo czternacie lat dzieciństwa przeżyłem bez jakiegokolwiek nadzoru i nie czytałem nic prócz ksišżek podróżniczych wuja Tomasza. Będšc w tym wieku zaznajomiłem się ze sławnymi poetami naszego kraju. Uwiadomiłem sobie, że powinienem zapoznać się także z innymi językami poza ojczystym, ale doszedłem do tego dopiero wtedy, kiedy było już za póno, by wprowadzić tę myl w czyn. M... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gama101.xlx.pl