[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Ta lektura,podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stroniewolnelektury.pl.Utwór opracowany został w ramach projektuWolne Lekturyprzezfun-dację Nowoczesna Polska.FRANÇOIS RABELAISGargantua i Pantagruel¹ł. -żń ł Chateaubriand w swoiche ireutre tenazywa Rabelais'go „twórcą literaturyancuskiej”: i określenie to nie jest bynajmniej retorycznym superlatywem, ale istotnąprawdą. Zamiast zapuszczać się w wywody, że tak jest i dlaczego, wolę odwołać się do„metody poglądowej”; niech czytelnik najpierw przeczytar ni i Gargantuizamieszczo-ne jako przyczynek na końcu polskiego wydania, a następnie samo dzieło Rabelais'go.Oto dokument, jaką literaturę Rabelais zastał, a jaką zostawił. Zastał gawędę, jaką dziśmożna by usypiać do snu pięcioletnie dzieci, a która wówczas znajdowała rzesze łakomychczytelników; zostawił dzieło, w które zaklął całą duszę swoją i pełny obraz epoki, dzieło,z którego czerpał soki szereg pokoleń i które po dziś dzień pociąga nas i niepokoi swymzagadkowym uśmiechem. Zastał język będący również językiem dziecka, które niedołęż-nym pismem kreśli swą ubogą fabułę, operując szczupłą ilością dostępnych mu wyrazówlub, co gorsze jeszcze, język „szkolarza limuzyńskiego” pełen napuszonych scholastycz-nych barbaryzmów; zostawił wspaniałe narzędzie muzyczne o olbrzymiej skali tonów,sprawne i posłuszne ręce mistrza, niezawodzące nigdy, w wielu rejestrach niemające podziś dzień sobie równego. Rabelais jest ojcem literatury ancuskiej — sam natomiastnie zawdzięcza życia nikomu: chyba tej glebie Turenii, która go wykarmiła, chyba krwitego ludu, którego jest dzieckiem.Franciszek Rabelais urodził się około r. w miasteczku Chinon w południowejFrancji, z ojca oberżysty, czy — jak chcą inni — aptekarza, w każdym razie w sferzedrobnego mieszczaństwa. Był najmłodszym z rodzeństwa, od młodości rodzice przezna-czyli go do stanu duchownego. Pierwsze nauki pobierał w klasztorze, w sąsiedniej wiosceSeuillé, po czym oddano go na nowicjat do klasztoru de la Baumette koło Angers. Pobytw Baumette bardzo szczęśliwie zaważył na szali dalszych kolei pisarza: tutaj zapoznał sięi zawarł przyjaźń z osobistościami, które później, zajmując wpływowe i potężne stanowi-ska, niemało zdołały mu użyczyć pomocy i poparcia w jego burzliwym i niespokojnymżyciu. Przede wszystkim wspomnieć tu należy Gotyda d' Estissac, niebawem, w rokużycia, wyniesionego do godności biskupa Maillezais, oraz Wilhelma i Jana du Bellay. Narazie jednak młody Rabelais, ulegając, niewątpliwie wbrew powołaniu, woli rodziców,z goryczą w sercu, jak można wnosić z ustępu wPantagruelu(V, ), decyduje się zostaćmnichem i to zakonu św. Franciszka, zakonu żebrzącego, w którym wedle współczesnegoświadectwa „składano śluby nieuctwa bardziej jeszcze niż religii”. Wstępuje do klasztoruw Fontenay le Comte w dwudziestym roku życia, po ukończeniu nowicjatu; w ciągupiętnastu lat pobytu w klasztorze przechodzi wszystkie stopnie zakonne, aż do godnościkapłana, na którego wyświęcono go w. r. .Pomimo atmosfery najmniej sprzyjającej rozwojowi kultury naukowej i humani-stycznej, żywość umysłu i niepohamowana żądza wiedzy młodego Rabelais'go zwyciężyławszystkie zapory i trudności. Wraz z przyjacielem swoim, również mnichem, PiotremAmy, udało mu się stworzyć małe kółko humanistów studiujących żarliwie starożytności¹Gargantuai Pantagruel— niniejsze wydanie jest tomem pierwszym zawierającym Księgi I i II. Księgi III- V nie są jeszcze dostępne w bibliotece Wolne Lektury.łacińskie i greckie. Lata spędzone w klasztorze potrafił wyzyskać Rabelais dla zbudowa-nia gmachu wszechstronnego wykształcenia; im zawdzięcza podwaliny tej erudycji, którąpóźniej zdumiewać będzie współczesnych. Sam, bez pomocy, bez dostatecznych książekposiadł język grecki — znajomość na owe czasy rzadka, a nawet niebezpieczna — prawo,astronomię, nauki przyrodnicze i w ogóle tę encyklopedyczną wiedzę, przedmiot ambi-cji i dążeń uczonych Odrodzenia. Za pośrednictwem towarzysza studiów, Piotra Amy,wchodzi w korespondencję z luminarzem humanizmu, Wilhelmem Budée, osobistościązażywającą współcześnie olbrzymiego znaczenia. Rozgłos uczonego mnicha rozchodzi sięw coraz szerszych kręgach, a połączony z jego pogodnym i jowialnym humorem, jed-na mu wielu przyjaciół, z którymi ojciec Franciszek prowadzi pismem uczone polemikii dysputy. Wśród przyjaciół i korespondentów Rabelais'go spotykamy najpoważniejszeimiona magistratury ancuskiej.Inaczej jednak zapatrywano się na działalność ojca Franciszka w klasztorze. Mimo żeskądinąd nie wiadomo nam nic o jakichś innych wykroczeniach Rabelais'go przeciw re-gule klasztornej (owszem, miał nawet pewien rozgłos jako dobry kaznodzieja), już samachęć wiedzy, erudycja, niezależność umysłu i świeckie koneksje dwóch przyjaciół wy-starczyły, aby zaniepokoić dobrych braci anciszkanów. Wszakże sam święty założycielzakonu powiedział im: „Którzy nie znają sztuki pisania ani czytania, niech trwają w swejnieświadomości”. Język grecki zwłaszcza podejrzany był w oczach mnichów i silnie trąciłherezją. Zarządzono rewizję w celi Rabelais'go i Amy'ego. Znaleziono wiele ksiąg grec-kich, także pisma Erazma i inne dzieła nie lepszej opinii. Książki i papiery skonfiskowano,dwaj delikwenci uważali na razie za bezpieczniejsze wymknąć się chyłkiem z klasztoru.Jednakże w czasie odradzającego się humanizmu uczeni bracia, prześladowani za kla-syczną wiedzę, nietrudno znaleźli gorliwych a potężnych protektorów. Mistrz Budée, po-wiadomiony o zajściu, wybucha oburzeniem na ciemnotę mnichów, zachęca do wytrwa-nia i obiecuje poparcie; nie było jednak i tego trzeba, gdyż inni protektorowie, zwłaszczawspomniany już młodociany biskup z Maillezais, Godyd d'Estissac, uśmierzyli zatargz klasztorną władzą. Biskup, który mógł się uważać trochę za współwinnego, gdyż poży-czał dwóm przyjaciołom greckich książek, nie poprzestał na tym, ale wyjednał u papieżaKlemensa VII indult upoważniający Rabelais'go do przejścia do zakonu św. Benedyktaz tytułem i insygniami regularnego kanonika w opactwie w Maillezais, i z prawem korzy-stania, mimo ślubów ubóstwa, z beneficjów, jakie by z czasem mógł uzyskać. Opuszczatedy Rabelais zakon braci mniejszych św. Franciszka, strawiwszy w nim piętnaście latmłodości: obecnie liczy ich trzydzieści cztery. Oprócz rozległych studiów, które co praw-da sobie jedynie zawdzięczał, wyniósł Rabelais z długiego pobytu w klasztorze dwie cechy,na pozór sprzeczne: jedna to głęboka, choć pobłażliwa i uśmiechnięta, wzgarda dla mni-chów i stanu zakonnego; druga to mimo wszystko niezatarte tego stanu piętno, któresprawia, iż w psychice pisarza na całe życie zostanie coś z mnicha, a wymarzony przezeńideał, opactwo Telemy, będzie, mimo wszelkie różnice, wielkim klasztorem.Z chwilą opuszczenia klasztoru anciszkanów zaczyna się dla Rabelais'go nowe życie.Staje się częstym gościem i ulubionym towarzyszem stołu biskupa z Maillezais, w któ-rego rezydencji zbiera się śmietanka wykwintnego i uczonego towarzystwa. Wśród tychrozkosznych wczasów nie opuszcza go jednak głód wiedzy: w szczególności pochłania-ją go wówczas medycyna i botanika. Mimo tak pomyślnie układających się warunków,Rabelais niedługo wytrwał na nowym stanowisku. Być może raz strząśnięta z grzbie-tu sukienka zakonna teraz nawet w tak złagodzonej formie zanadto mu ciężyła; możepełna i żywotna natura pchała go w świat i jego burze, nie dając się uśpić w uczonymi wykwintnym kwietyzmie. Dość, że bez zezwolenia przełożonych Rabelais zrzuca habitbenedyktyna, zmieniając go na sukienkę świeckiego księdza, a i ta z czasem znika. Przezkilka lat wałęsa się po świecie, dziś tu, jutro tam, zmieniając równie łatwo miejsce pobytujak strój i zawód, to praktykując medycynę, to znów pełniąc funkcje i obrzędy kapłań-skie, popadając przez to w jawny grzech apostazji i złamania ślubów, jak to sam przyznajew późniejszeju li ati r a ta ia,złożonej u tronu papieża Pawła III. Zauważyć nale-ży, iż mimo tej dwuznacznej pozycji Rabelais nie przestał się cieszyć względami biskupaz Maillezais, w którego rezydencji był zawsze mile witanym gościem. Bliższych szczegó-łów o tych latach wędrówki nie znamy; sądząc ze śladów znaczących się wPantagrelu, Gargantua i Pantagruelmusiały one obejmować niemal cały obszar Francji i wybiegać raz po raz daleko poza jejgranice. Wielce jest prawdopodobne, iż na te lata przypada dłuższy pobyt w Paryżu.Około roku (Rabelais ma wówczas lat blisko czterdzieści) zawija na czas dłuższydo Montpellier, gdzie wpisuje się w poczet uczniów fakultetu medycyny. Przygotowanybył do studiów gruntownie: regestry fakultetu wykazują, iż w miesiąc i dni trzynaściedopuszczono go do stopnia bakałarza, gdy zazwyczaj wymagano na to trzy lata. W rokpóźniej wobec licznie zgromadzonych słuchaczów komentuje dzieła Hipokrata i Galena,krytykując na podstawie greckich tekstów ich ówczesną naukową interpretację. Wśródtych studiów nie gardził Rabelais i rozrywką: z jego własnych ust wiemy, iż w towarzy-stwie innych uczonych kolegów odegrał w Montpelliere iie u t rn nie².W roku Rabelais przenosi się do Lyonu, gdzie wykonuje praktykę w szpitalupowszechnym, z pensją funtów rocznie. Przypuszczać można, iż do Lyonu pociągnęłaRabelais'go chęć rozszerzenia widnokręgów swej działalności naukowej. Lyon był wów-czas głównym centrum księgarskim i wydawniczym we Francji, tym samym punktemzbornym uczonych i pisarzów. Tutaj Rabelais poznał Stefana Dolet, Klemensa Marot,Karola Fontaine i innych koryfeuszów współczesnego ruchu piśmienniczego. Tu zna-lazł bez trudu, w osobie słynnego Sebastiana Gryphe, wydawcę dla swoich komentarzydo dzieł Hipokrata i Galena, dedykowanych dawnemu protektorowi, biskupowi z Mail-lezais. Działalność Rabelais'go na polu piśmiennictwa naukowego, jakkolwiek w częścinam tylko znana, musiała być wydatna, gdyż przywilej Henryka II z r. wspominao „licznych dziełach, ułożonych w języku łacińskim, greckim, ancuskim i toskańskim”.Można jednak mniemać, iż podobnie jak dzisiaj, tak i w szesnastym wieku ta czystadziałalność naukowa nie musiała się opłacać zbyt suto. Skąpo dotowaną posadę szpital-nego lekarza Rabelais traci niebawem, ponieważ parę razy zdarzyło mu się opuścić swójposterunek bez upoważnienia władzy. W pogoni za środkami do życia wielostronny je-go talent chwyta się rozmaitej roboty. Jednym z takich źródeł pobocznego zarobku byłoukładanie almanachów czyli kalendarzy: praca zazwyczaj powierzana ludziom o rozległejencyklopedycznej wiedzy, zwłaszcza biegłym w naukach przyrody. Z tych almanachów,które Rabelais wydaje nieprzerwanie przez lat kilkanaście, doszły nas tylko agmenty:jedyny, który posiadamy w całości, jest żartobliwą parodią wiedzy kalendarzowej pió-ra również Rabelais'go pt.Pr e ie nie Pantagrueli ne.Tytuł ten, zawierający aluzjędo romansu pt.Pantagruel,dowodzi, iż romans ów musiał powstać już wcześniej. I otodoszliśmy do zagadnienia, jak i kiedy powstało dzieło, które zasunęło w cień imię Rabela-is'go jako poważnego męża nauki, aby je uczynić nieśmiertelnym w innej zgoła dziedzinie.Pośród dzieł mniejszej wagi, około których wydawnictwa Rabelais dla kawałka chlebakrzątał się na zlecenie księgarzy, znalazła się mała książeczka niewiadomego autora pt.iel ie i nie a ane r ni i iel ieg i tra li eg l ra Gargantui.Treść książki,zaczerpnięta prawdopodobnie z baśni ludowej, wypełniona jest łatwymi i niewybrednymifantazjami na temat olbrzymów. Księgarz, znający swoją publiczność, polecił Rabelais'muprzejrzenie i przygotowanie nowego wydania tej baśni; i rzeczywiście uczony wydawca³tych dziecinnych bredni mógł stwierdzić, nie bez pewnego zdziwienia zapewne, iż „wciągu dwóch miesięcy drukarze sprzedali więcej egzemplarzy tejr ni i,niż się rozchodzii liiw ciągu dziewięciu lat”.Przygodna praca około tego błahego wydawnictwa stała się momentem, który za-płodnił wielkiego pisarza jego dziełem. Z jednej strony zapewne powodzenie finansowe²e iaie u t rn nie— Komedia ta, wedle kanwy zostawionej przez Rabelais'go,napisana została przed kilkunastu laty na nowo przez Anatola France [; Red. WL].³i garle i a elai u r e r enie i r g t anieania— Co do tego punktu, istniejątrzy hipotezy. Pierwsza, dziś już powszechnie zarzucona, jest ta, że Rabelais był nie tylko przygodnym wydaw-cą i korektorem, ale wprost autorem owychr ni Gargantui,i że późniejszy jegoGargantuajest ponownymopracowaniem tego samego tematu. Nie mogąc wchodzić tu w bliższą argumentację, zaznaczymy tylko, iżhipoteza ta nie wytrzymuje krytyki. Drugą, do obecnych czasów niemal obowiązującą, była hipoteza, iż Rabe-lais na zlecenie księgarza zatrudniony był przy ponownym wydaniu owych starych kronik. W ostatnim czasieznakomity znawca Rabelais'go, Abel Leanc, w przedmowie swej do pomnikowego wydawnictwa dzieł tegopisarza () podaje i to przypuszczenie w wątpliwość. Wedle niego tyle jedynie możemy twierdzić, iż Rabela-is, bawiąc podówczas w Lyonie, byłia ieniezwykłego powodzenia owychr nii że to pobudziło go dokontynuowania ich jako I. części Pantagruela. Różnica tych dwóch ostatnich hipotez nie zmienia zasadniczegomomentu kwestii, tj. wpływu, jaki miałyr ni i Gargantuina powstanie dzieła Rabelais'go. Gargantua i Pantagruelmogło zachęcić niegardzącego żadną robotą uczonego włóczęgę do dalszego prowadzeniatego zyskownego pomysłu; z drugiej, nieświadomy dotąd siebie geniusz pisarski Rabe-lais'go musiał snadź ujrzeć w nagłym objawieniu w tej grubej i naiwnej baśni podatnąkanwę, którą pióro jego będzie mogło swobodnie zahaowywać arabeskami wyobraź-ni i erudycji, humoru i poważnej myśli. Tak powstała I. księgaPantagruelapt.rne i r era li e n r e a neg Pantagruela r la ina iel ieg l raGargantui i ane na nr e i tr a l r a a a era;księga, która dzisiaj w dzieleRabelais'go porządkowana jest jako druga. Widocznie jednak różnica poziomu i warto-ści pomiędzy tą oryginalnie napisaną księgą a naiwnymir ni a i Gargantuimusiałabyć zbyt rażąca dla pisarza, gdyż niebawem (prawdopodobnie w r. ) przerabia, a ra-czej pisze na nowo ową pierwszą część romansu i ogłasza ją pod tytułem:t iel er era liiel ieg Gargantui a Pantagruel eg nieg u n r etra t raPi teen i i ga e na antagrueli u.Ten porządek chronologiczny, który ustalapowstanie I. księgiPantagruelajako wcześniejsze od oryginalnie napisanegoGargantui,jest dziś przez krytykę naukową uznany — można powiedzieć — bezspornie.Zaledwie Rabelais ujął pióro do ręki, już rozpętał przeciw sobie tych, którzy przez całyczas jego życia i działalności mieli być jego nieubłaganymi wrogami. Swoboda myśli, z ja-ką dzieło to dotyka mimochodem wielu tematów aż nadto na owe czasy drażliwych, jakrównież bezceremonialne wycieczki w stronę Sorbony i jej luminarzy, ściągnęły na Rabe-lais'go czujność i pomstę tej potężnej jeszcze fortecy scholastycyzmu. Cenzura Sorbonypotępiła „bezwstydnego”Pantagruela,stawiając go w jednym rzędzie z innymi płodamiwspółczesnej wyuzdanej literatury; dopiero edykt króla Franciszka uwolnił go od tychzarzutów i zapewnił mu swobodny obieg księgarski.Z początkiem r. Rabelais odbywa pierwszą swą podróż do Rzymu. Odbywa jąw warunkach nader pomyślnych: jako przyboczny lekarz Jana du Bellay, dawnego towa-rzysza nauk, dziś biskupa paryskiego, wysłanego do Rzymu w charakterze ambasadoraw ważnej misji politycznej. Chodziło o załagodzenie zatargu między Stolicą Apostolskąa Henrykiem VIII angielskim z okazji jego zaślubin z Anną Boleyn: zatargu, który miałsię skończyć odszczepieństwem Anglii. Opóźnienie kuriera wysłanego na dwór angielskioraz zabiegi ambasadorów Karola V udaremniły te pojednawcze starania. Mimo niepo-wodzenia misji, pobyt biskupa i jego przybocznego lekarza w Rzymie przeciągnął się dośćdługo, aby Rabelais mógł z zadowoleniem stwierdzić, iż poznał Rzym aż do najmniejszychzaułków, tak dobrze jak własny dom.Po krótkim pobycie we Francji, Rabelais powtórnie znajduje się w Rzymie. W r. umiera papież Klemens VII, a następcą jego zostaje Paweł III; Jan du Bellay, biskupparyski, mianowany przez nowego papieża kardynałem, pospiesza do Rzymu, znów za-bierając z sobą przybocznego lekarza. Ten drugi pobyt trwa przeszło pół roku. Przez tenczas, mimo wielce burzliwych horyzontów politycznych, Rabelais oddaje się z zapałemulubionym studiom. Poznaje język arabski, przykłada się do archeologii, filologii, naukprzyrodniczych. Równocześnie z wielką roztropnością korzysta z pobytu w Stolicy Apo-stolskiej i z wpływów protektora, aby uregulować swą nieco dwuznaczną pozycję mnichai kapłana, który sprzeniewierzył się świętym obowiązkom. Wnosi do tronu papieskiegopodanie, tzw.u li ati r a ta ia.Wyznaje w nim z pokorą, iż porzucił samowolnieżycie zakonne i hołdował błędom świata. Prosi papieża o pełną absolucję, o pozwolenieprzywdziania sukni zakonu św. Benedykta, a zarazem o pozwolenie, za zgodą przełożo-nego klasztoru, uprawiania sztuki lekarskiej, w granicach reguł kanonicznych dla zakon-ników, tj. z wyłączeniem stosowania ognia i żelaza i bez czerpania z niej zysków. Jakożprzyznaje mu to wszystkore epapieskie z r. wystylizowane w najpochlebniejszychdla nauki, zasług i obyczajów Rabelais'go wyrazach.W r. powraca Rabelais do Paryża. Był to dla Francji rok ciężkiej próby: rokstraszliwego najazdu Karola V na czele ludzi, który zresztą skończył się klęskąi upokorzeniem napastników. Aluzje do tych wydarzeń znajdujemy w przedmowie doIII. księgiPantagruela.Uzyskawszy u papieża tak ojcowskie i dobrotliwe zezwolenie na powrót do życia za-konnego, Rabelais nie kwapił się z niego korzystać. Snadź bardziej leżało mu na sercuuregulowanie innej nieprawidłowości zawodowej: mianowicie zdobycie tytułu doktoramedycyny, którym to tytułem posługiwał się dotąd nie posiadając go istotnie. Dopiero Gargantua i Pantagruel
[ Pobierz całość w formacie PDF ]