[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Dorothea BentonFrankBarwy miłościBagaż miłości to najcięższe brzemię,jakie uczysz się nieść.Pośród ciszy niebiosto sen, co cię budziwłasnego twegośpiewubrzmieniem.„Własnegośpiewubrzmienie",Marjory Heath Wentworth,poetka z Karoliny PołudniowejSR1PrologSłówko od MichaelaDopóki nie poznałem Grace Russo, nie wiedziałem,żebawełnianychkoszulek Lacoste nie trzeba prać chemicznie. Już choćby w tej sferzeżyciapomogła mi nielicho zaoszczędzić. A w kwestiach naprawdę istotnych Grace poprostu odmieniła mójświat.Pokazała mi, jak rozumieć i cenić miłość, a nalżejszą nutę, jak cenić wszystko, co włoskie. Lecz nie dlatego ją kocham.Byłem samotnym facetemżyjącympośród szczurów doświadczalnych,który usiłował wynaleźć sposób na ocalenie ludzi od wszelkich dolegliwości. Namój byt składały się chińszczyzna na wynos i pizza, przypadkowe kobiety,pieczone kurczaki, koszykówka, frustracja i piwo. Grace wpadła w to mojeżyciejak korek, który wyskoczył z butelki szampana. No dobrze, może z astispumante, w każdym razie na pewno z czegoś mocno wybuchowego. Och,wydawało jej się,żejest taka chłodna i wyrafinowana, podczas gdy wrzeczywistości byłażywiołemw czystej postaci. Czy to prawda? Sama jejobecność pompowała bąbelki także w mojeżyły.To bulgotanie i pomrukiwaniewulkanicznej erupcji dało o sobie znać już tego wieczoru, gdy się poznaliśmy.Nikt nie był zaskoczony bardziej ode mnie, poza Grace. Byliśmy jak dwojezaprzysięgłych bezbulgotańców i uosobienie nieruchomych przedmiotówpodczas spotkania z potężną siłą nie do odparcia. Dwoje zatwardziałych cynikównapotkało godnych siebie rywali, a dwie niewinne istoty gdzieś wświeciezostałyocalone od naszych bezdusznych dziwactw. Może nie brzmi to szczególnieromantycznie, ale też nikt jeszcze nigdy nie zarzucił mi sentymentalności. Animnie, ani Grace.SR2Dlaczego o tym mówię? Wtrącam teraz swoje trzy grosze, bo jak Gracezacznie opowiadać naszą historię, nie zdołam wcisnąć ani słowa, nawet gdybymużyłłomu.Grace to cudowna dziewczyna, lecz potrafi być strasznie gadatliwa,zwłaszcza gdy się czymś ekscytuje. Tak czy inaczej, chciałbym, abyście mieliświadomośćpowyższego, gdy zacznie się ta opowieść. Można chyba powiedzieć,żejestem szczęśliwym niewolnikiem nauki, a przy tym osobliwym przypadkiemsceptyka. Jakożeprzez całe sweżyciecałym sercem wierzyłem, iż jeśli chcępoznać odpowiedzi na pytania o wszechświat, to muszę poszukać wyjaśnień sam.Zawsze pragnąłem dowodu. Niezbitego dowodu, wymiernego i nieodparcieuznawalnego.Zaraz po rozpoczęciu badań musiałem porzucić tę swoją starą zasadę, bozaczęły się dziać dziwne rzeczy. Pięćdziesiąt razy przeprowadzałem pewnedoświadczenie w swoim laboratorium, zawsze otrzymując ten sam wynik. Kiedyjednak dokładnie to samo doświadczenie przeprowadziłem w sąsiednimlaboratorium, wynik się zmienił. Wtedy usłyszałem o kilku fizykach z Kalifornii,specjalistach od mechaniki kwantowej. Przeprowadzili serię eksperymentów,mających na celu obniżenie pH wody za pomocą medytacji. Tak, dobrzeusłyszeliście. Medytacji. A oto fakty: czterech gości medytowało na bańce zwodą i obniżyło jej pH o całą jednostkę. Gwoli informacji, gdyby wasze pHobniżyć o całą jednostkę, już byście nieżyli.Później jednak wydarzyło się cośinteresującego. Kiedy dokładnie ten sam eksperyment przeprowadzili w innympomieszczeniu, wynik uległ zmianie.No dobra, z początku pomyślałem,żeto tylko bandaświrów,bonieszczególnie interesowała mnie medytacja czy wartość pH wody. Rzecz byłaciekawa, lecz nie fascynująca. Nie dawały mi jednak spokoju dwa aspekty. Po-wtórka eksperymentu w innej przestrzeni spowodowała wymierną zmianę3SRrezultatów. Jak już wspomniałem, zaobserwowałem to zjawisko i sam godoświadczyłem we własnej pracy. I zaintrygowało mnie,żezwykła ludzka wolaw połączeniu z medytacją mogą spowodować zmianę własności chemicznychwody.O czym toświadczyło?Cóż, mogło to znaczyć,żeprzestrzeń jestobdarzona pamięcią iżeprzestrzeń można kształtować. A zastosowanie ludzkiejwoli może spowodować fizyczne zmiany. Konsekwencje tego były monu-mentalne. W wielu przypadkach mogło to oznaczać wyjaśnienie wszystkiego, coniewytłumaczalne.Znacie tę starą opowieść. Przychodzi człowiek do kościoła i błaga o cośPana Boga. Bez skutku. Dziesięć tysięcy innych ludzi robi to samo. A potemjeszcze dziesięć milionów. Bóg najwyraźniej jest zajęty innymi sprawami i imteż nie odpowiada. Aż przychodzi ktoś w potrzebie, na samiuśkim końcu, zbytskromny i pokorny, by poprosić choćby o wykałaczkę, nie mówiąc o czyminnym, a tu bach! Jego ciche modlitwy zostają wysłuchane. Dlaczego? Możedlatego,żeprzestrzeń została już wcześniej ukształtowana przez miliony próśbinnych. Wszystkie owe rozpaczliwe błagania wiernych, którzy byli tamprzedtem, pozostawiły w przestrzeni swójślad.„Proszę! Pomóż mi! Ocal mnie!".Jest jednak pytanie, na które nauka nie zna odpowiedzi. Dlaczego to właśnie ten,a nie inny człowiek?Właśnie, dlaczego on? Widzicie, zanim zjawiła się Grace, na wiele rzeczyw ogóle nie zwracałem uwagi. Kiedy się pojawiła... cóż, dość powiedzieć,żebezniej nic by się nie wydarzyło. Grace i ja jesteśmy jak te maleńkie cząstkinajbardziej skomplikowanej układanki, jaka istnieje, a jednak się odnaleźliśmy.Czy to przypadek? Nie. Mogę to oświadczyć z całą pewnością.Światma w sobiewięcej cudów i optymizmu, niż kiedykolwiek przedtem sądziłem. Dzięki Grace4SR
[ Pobierz całość w formacie PDF ]