[ Pobierz całość w formacie PDF ]
KEN FOLLETT
NIEZWYKŁA PARA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
TAJEMNICZY WUJEK
- - Nie miałem pojęcia, Ŝe mamy jakiegoś wujka Grigoriana - oświadczył Fritz Price.
- Śmieszne imię - dodała jego siostra bliźniaczka, Helen. - Jesteś pewien, Ŝe się nie
przesłyszałeś, Baryła?
- Nie nazywaj mnie tak - zaprotestował ich kuzyn.
Bliźniaki siedziały na niskim ceglanym murku przed nadmorskim pensjonatem
„Słoneczny Widok”, który prowadziła pani Price, ich matka. Tak naprawdę z pensjonatu nie
roztaczał się specjalnie atrakcyjny widok, jeśli nie liczyć kilku podobnych do niego jak dwie
krople wody hotelików po drugiej stronie ulicy. Ale dobiegał końca lipiec i dzień był
rzeczywiście słoneczny.
Dzieci zjadły właśnie lunch i zastanawiały się, jak spędzić sobotnie popołudnie, a przy
okazji obserwowały podjeŜdŜające pod pensjonat samochody, załadowane po bagaŜnik na
dachu walizami, składanymi leŜakami, termosami, wiaderkami i łopatkami.
W gruncie rzeczy Helen i Fritz próbowali pod jakimś pretekstem pozbyć się
towarzystwa Baryły. Był od nich o trzy lata młodszy i - jak to ujął Fritz - dokuczał im
wiecznie jak tłusty wrzód na tylnej części ciała. Za kaŜdym razem, kiedy przyjeŜdŜał na
wakacje do „Słonecznego Widoku”, zaczynało się to samo. Z początku Helen i Fritz
wychodzili z siebie, Ŝeby traktować go jak najlepiej. Wieczorami, kiedy plaŜa była mniej
zatłoczona, chodzili z nim razem popływać. W słoneczne dni grali z nim w krykieta, a w
deszczowe w monopole. Ostatnio pokazali mu nawet swoją kryjówkę w jeŜynach na urwisku,
skąd moŜna było podglądać króliki.
Ale juŜ po kilku dniach zaczynali go ignorować. Był jeszcze taki mały! UraŜony
Baryła domagał się wówczas głośnym piskliwym głosem udziału we wszystkich zabawach i
bliźniaki marzyły tylko o tym, aby się go pozbyć.
To właśnie zaprzątało ich myśli, kiedy wyszedł teraz z pensjonatu - zasiedział się jak
zwykle dłuŜej niŜ inni przy lunchu - i oświadczył, Ŝe przyjeŜdŜa wujek Grigorian. Podobnie
jak większość rozmów z Baryłą, ta równieŜ zakończyła się szybko kłótnią na temat jego
przezwiska.
- Mam na imię Jonathan - upierał się.
- Fritz nazywa się w rzeczywistości Richard - odparła Helen - ale wcale się nie skarŜy.
Fritz miał z przodu niesforny kosmyk włosów, które uparcie odmawiały
podporządkowania się grzebieniowi. Nie lubił swego przezwiska, ale miał dość oleju w
głowie, aby wiedzieć, Ŝe im więcej będzie się o nie wykłócać, tym częściej ludzie będą je
powtarzać.
Niedawno jeszcze spędzał całe godziny przed lustrem, szczotkując włosy, skrapiając
je wodą i smarując brylantyną, ale wszystkie te metody okazały się nieskuteczne. W końcu
zapuścił długie włosy, uznał, Ŝe ze sterczącą nad czołem czupryną przypomina trochę Roda
Stewarta, i zaczęło mu się to nawet podobać.
- Poza tym ja nie mogę nic poradzić na moje włosy - - powiedział - a ty naprawdę
mógłbyś trochę schudnąć.
- Dobrze, w takim razie od dzisiaj będę miał nowe przezwisko - stwierdził z figlarnym
uśmiechem Baryła.
- Jakie?
- Ringo Kid - oznajmił ich młodszy o trzy lata kuzyn, po czym wyjął z
wyimaginowanej kabury wyimaginowany rewolwer, zastrzelił bliźniaków i pogalopował na
wyimaginowanym koniu na tyły pensjonatu.
- Kurczę blade, jeszcze pięć tygodni tej męki - jęknął Fritz.
- Chodźmy dowiedzieć się czegoś więcej o tym wujku - zaproponowała Helen.
Zeskoczyli z murku i przecięli ogródek przed domem. W rzeczywistości nie był to
Ŝaden ogródek, lecz parking dla gości. Pensjonat roił się od przyjezdnych, którzy wnosili i
wynosili bagaŜe, szukali łazienek oraz zaglądali do salonu telewizyjnego i jadalni. Helen i
Fritz znaleźli mamę na górze. Ścieliła łóŜko w jednym z pokojów.
Miała na sobie nylonowy sweter i spodnie. Wyglądała w tym stroju dość pospolicie,
ale kiedy się odpowiednio ubrała i umalowała, była całkiem atrakcyjną kobietą. Zawsze
powtarzała, Ŝe ma dwadzieścia jeden lat, co zdaniem Fritza było czystą głupotą, bo kaŜdy
widział, Ŝe musi mieć co najmniej czterdzieści albo pięćdziesiąt.
- Popraw drugą stronę łóŜka, Helen - powiedziała, kiedy tylko weszli. - Janice jest na
dole, a pani Williams musiała wziąć sobie akurat wolne.
Janice i pani Williams stanowiły cały personel pensjonatu, jeśli nie liczyć Franka
Cheesewrighta, który wykonywał róŜne naprawy, a w zimie zabierał panią Price do kina.
Helen zaczęła wsuwać prześcieradło pod materac, a Fritz starał się okazać uŜyteczny,
przerzucając śmieci z jednego kosza do drugiego.
- Naprawdę przyjeŜdŜa do nas ten wujek Grigorian? - zapytała Helen.
- Tak, i mam nadzieję, Ŝe nie będzie chciał tu przenocować. I tak juŜ jedna rodzina
przywiozła więcej dzieci, niŜ się spodziewałam, i nie wiem, gdzie ich pomieszczę.
- Dlaczego nigdy przedtem nie słyszeliśmy o nim? - zapytał Fritz. - Gdzie on mieszka?
Po co tutaj przyjeŜdŜa?
Pani Price poprawiła poduszki i zaczęła słać drugie łóŜko.
- Mieszka na farmie w Walii, ale nie mam pojęcia, co go tutaj sprowadza. Powiedział,
Ŝe chce się z nami zobaczyć.
- Ale dlaczego nigdy przedtem o nim nie słyszeliśmy? - powtórzył Fritz.
W tej samej chwili do pokoju weszła z filiŜanką herbaty w ręku młoda ładna
dziewczyna, tylko o kilka lat starsza od Helen.
- Och, Janice, niech cię Bóg błogosławi. Tego właśnie potrzebowałam - powiedziała
pani Price, przysiadając na skraju łóŜka i mieszając herbatę. Bliźniaki czekały cierpliwie, aŜ
wyjaśni im sprawę tajemniczego wuja.
- Spotkałam go tylko raz - powiedziała. - To było po pogrzebie waszego ojca. Wy tego
nie pamiętacie. -
Jej głos przybrał twardy, rzeczowy ton, jak zawsze kiedy mówiła o ich ojcu. Zginął w
wypadku samochodowym. Byli wtedy bardzo mali, a pani Price kupiła pensjonat za pieniądze
z jego polisy ubezpieczeniowej.
- Wasz ojciec nigdy nie pamiętał dobrze, ilu miał braci - podjęła. - Wiecie, Ŝe jego
rodzina rozproszyła się w Polsce podczas wojny. Tatuś przybył tutaj w zasadzie jako sierota i
nigdy nie otrzymał Ŝadnej wiadomości od rodziny. Wujek Grigorian zobaczył nekrolog w
gazecie i przyjechał na pogrzeb. Mieszkał wówczas na stałe w Niemczech, ale załatwiał
właśnie jakieś interesy w Anglii.
Był dla mnie bardzo miły. Zaproponował pomoc finansową, ale pieniądze nie były mi
wtedy potrzebne. Po pogrzebie nigdy go nie widziałam. Teraz wygląda na to, Ŝe przeniósł się
do Wielkiej Brytanii i chce się z nami zobaczyć. Nie pamiętam nawet, jak dokładnie wygląda.
Po tych wyjaśnieniach, jak stwierdził później Fritz w rozmowie z Helen, wujek
Grigorian stał się jeszcze bardziej tajemniczy.
Okazało się, Ŝe ma dziwne kciuki. Pierwsza zauwaŜyła je Helen. Wyrastały nie z
boku, ale z miejsca niedaleko podstawy dłoni. Kiedy zwróciła na nie uwagę Baryle, mały
stwierdził zaraz, Ŝe wujek Grigorian pochodzi z kosmosu, i udał, Ŝe strzela do Fritza z
wyimaginowanego laserowego miotacza.
Poza tym pan Grigorian nie róŜnił się jednak od zwyczajnego wujka. Raczej niski,
ubrany w trzyczęściowy garnitur, miał brodę, wąsy i wesołe iskierki w oczach.
Fritza najbardziej zainteresował jego samochód, czerwony triumph. Twierdził, Ŝe ma
wtrysk paliwa i zasuwa jak rakieta.
- Frank Cheesewright uwaŜa, Ŝe kaŜdy samochód jest tak samo dobry, jeśli tylko
rusza, kiedy uruchomisz silnik, i nie zatrzymuje się, dopóki go nie zgasisz - powiedziała
Helen.
- To dlatego, Ŝe ma tylko uŜywanego forda i wie o samochodach jeszcze mniej niŜ ja -
odparł Fritz.
Wiszącej w powietrzu kłótni zapobiegła Janice, która zawołała ich na podwieczorek.
W „Słonecznym Widoku” rodzina jadła podwieczorek dość wcześnie, aby zdąŜyć przed
kolacją dla gości, którą podawano o wpół do siódmej. Dzisiaj mama postawiła na stole szynkę
i sałatkę - specjalnie na cześć wujka Grigoriana, który spałaszował teŜ kilkanaście młodych
ziemniaków.
Popijając herbatę i pochłaniając kolejne kromki chleba z masłem i miodem, opowiadał
im o farmie.
- Właściwie połoŜona jest na zboczu góry - oznajmił z uśmiechem. - Hoduję kilkaset
owiec, których głównym zadaniem jest strzyŜenie trawy. Trzymam takŜe parę świń, które nie
sprawiają większych kłopotów, dopóki nie uciekną. Piekielnie trudno je wtedy złapać.
Helen zachichotała na myśl o niskim, krępym wujku Grigorianie, który ugania się po
podwórku za świnią zbiegłą z chlewu.
Po podwieczorku wuj zakasał rękawy, włoŜył kwiecisty fartuch i uparł się, Ŝe
pozmywa naczynia. Dzieci, które pomagały sprzątnąć ze stołu, usłyszały, jak mówi do mamy:
- Zarezerwowałem na dzisiejszą noc pokój w Grandzie, przy głównej promenadzie.
- Przykro mi, Ŝe nie mogę ci zaproponować noclegu - odparła pani Price - ale mamy
wszystkie miejsca zajęte.
- O tej porze roku to naturalne.
- W gruncie rzeczy pensjonat pęka w szwach. W tym tygodniu wiele bym dała za jakiś
dodatkowy pokój. Nadal nie wiem, gdzie pomieszczę kilku gości, którzy zapowiedzieli swój
przyjazd.
- Naprawdę? - Kłopoty mamy najwyraźniej bardzo zaciekawiły wuja. - Właściwie
odpowiada to pewnym moim planom, naturalnie jeśli na nie przystaniesz.
Pani Price przestała nakładać do salaterek owoce z puszki i przyjrzała się uwaŜnie
wujowi.
- Zastanawiałem się właśnie - powiedział - czy nie mógłbym zabrać do siebie na kilka
dni Fritza i Helen.
Teraz, kiedy osiedliłem się w Wielkiej Brytanii, chciałbym ich częściej widywać i
lepiej poznać. Nie będziesz musiała się nimi zajmować, a poza tym zwolnią tak potrzebną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gama101.xlx.pl