[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tekst osiemnaœcie
Freud
Z ksi¹¿ki "Po za zasad¹ przyjemnoœci"
obraz zjawisk ¿yciowych. Jeœli bêdziemy siê trzymaæ przekonania o
wy³¹cznie konserwatywnej naturze popêdów, to nie bêdziemy w
stanie dojœæ do innych przypuszczeñ na temat pochodzenia i celu
¿yda.
Równie nieprawdopodobnie jak te wnioski brzmi wówczas to, co
stwierdzamy w odniesieniu do wielkich grup popêdów, których
przejawem s¹ dla nas zjawiska ¿ycia organizmów. Powstanie
popêdów samo-' zachowawczych, które przypisujemy ka¿dej ¿ywej
istocie, pozostaje w charakterystycznej sprzecznoœci z za³o¿eniem,
¿e ca³e ¿ycie popêdowe zmierza do spowodowania œmierci. W tym
œwietle maleje teoretyczna -znaczenie popêdów samozachowania,
mocy i znaczenia; okazuje siê, ¿e s¹ to jedynie popêdy czêœciowe,
maj¹ce zabezpieczyæ organizmowi w³asn¹ drogê do œmierci i
uniemo¿liwiæ realizacjê innych ni¿ imma. nentne dróg powrotu do
substancji nieorganicznej, odpada tu jednak zagadkowe, nie
mieszcz¹ce siê w ¿adnym kontekœcie d¹¿enie organizmu do
przetrwania na przekór ca³emu œwiatu. Nie trzeba dowodziæ, ¿e or-
ganizm chce umrzeæ tylko na w³asny sposób; tak¿e ci stra¿nicy ¿ycia
okazuj¹ siê pierwotnymi stra¿nikami œmierci. Dochodzi wówczas do
takiego paradoksu, ¿e ¿ywy organizm broni siê najenergiczniej
przeciw dzia³aniom (niebezpieczeñstwom), które maj¹ mu pomóc w
osi¹gniêciu jego celu na najkrótszej drodze (jeœli mo¿na tak
powiedzieæ - za pomoc¹ krótkiego spiêcia), ale zachowanie to
charakteryzuje w³aœnie d¹¿enie czysto popêdowe, w przeciwieñstwie
do d¹¿enia inteligentnego.
OpamiêtaJmy siê jednak, przecie¿ tak nie mo¿e byæ! Popêdy
seksualne, dla których nauka o nerwicach rezerwuje wyj¹tkow¹
pozycjê, staj¹ teraz w zupe³nie innym œwietle. Nie wszystkie
organizmy uleg³y zewnêtrznemu przymusowi, który popycha³ je do
coraz dalszego rozwoju. Licznym uda³o siê a¿ do dziœ utrzymaæ na
niskim poziomie; przecie¿ jeœli nawet nie wszystkie, to
przynajmniej wiele istot ¿ywych jeszcze dzisiaj musi przypominaæ
istoty ¿ywe z poprzednich szczebli rozwojowych wy¿szych roœlin i
zwierz¹t. Podobnie nie wszystkie organizmy elementarne sk³adaj¹-
ce siê na skomplikowane cia³o wy¿szej istoty ¿ywej, przechodz¹
razem z nim ca³y proces rozwojowy a¿ do jego naturalnej œmierci.
Niektóre z nich, komórki zarodkowe, zachowuj¹ prawdopodobnie
pierwotn¹ strukturê ¿ywej substancji i po pewnym czasie,
obci¹¿one wszystkimi odziedziczonymi i nowonabytymi dyspo-
zycjami popêdowymi, od³¹czaj¹ siê od organizmu. Byæ mo¿e
w³aœnie te dwie w³aœciwoœci umo¿liwiaj¹ im samodzieln¹
egzystencjê. Znalaz³szy siê w korzystnych warunkach, zaczynaj¹
siê rozwijaæ, tzn. powtarzaæ tê grê, której zawdziêczaj¹ swe
powstanie, co koñczy siê tak, ¿e czêœæ ich substancji przechodzi
rozwój a¿ do koñca, podczas gdy inna czêœæ, jako nowa reszta za-
rodkowa, rozpoczyna rozwój ponownie. W ten sposób owe
komórki zarodkowe intensywnie przeciwdzia³aj¹ umieraniu ¿ywej
substancji i potrafi¹ wywalczyæ dla niej to, co nam musi siê
wydawaæ potencjaln¹ nieœmiertelnoœci¹, mimo ¿e jest tylko, byæ
mo¿e, przed³u¿eniem drogi do œmierci. W najwy¿szym stopniu
znacz¹cy jest dla nas fakt, ¿e komórka zarodkowa staje siê zdolna
do takiego wyczynu lub przynajmniej nabiera do niego si³ przez
po³¹czenie siê z inn¹, podobn¹, a przecie¿ ró¿n¹ od niej
Popêdy, które uwzglêdniaj¹ losy owych elementarnych
organizmów prze¿ywaj¹cych pojedyncze istoty, zabezpieczaj¹ ich
przetrwanie, dopóki te s¹ bezbronne wobec bodŸców p³yn¹cych ze
œwiata zewnêtrznego, ³¹cz¹ je z innymi komórkami zarodkowymi
itd., tworz¹ grupê popêdów .seksualnych. S¹ one konserwatywne
w tym samym sensie, co inne popêdy, gdy¿ staraj¹ siê odtworzyæ
poprzednie stany ¿ywej substancji, ale s¹ takie w jeszcze wiêkszym
stopniu dlatego, ¿e okazuj¹ siê szczególnie odporne na dzia³anie
zewnêtrzne, a ponadto w jeszcze innym, szerszym sensie,
poniewa¿ przez d³u¿szy czas samodzielnie zachowuj¹ ¿ycie 18. S¹
one w³aœciwymi popêdami ¿ycia; przez to, ¿e przeciwdzia³aj¹
d¹¿eniu innych popêdów, które dziêki swojej funkcji prowadz¹ do
œmierci, ujawnia siê przeciwieñstwo miêdzy nimi a innymi
popêdami, które nauka o nerwicach ju¿ wczeœniej uzna³a za wa¿ne.
Rytm ¿ycia organizmów ulega wahaniu; jedna grupa popêdów prze
naprzód, by mo¿liwie najszybciej osi¹gn¹æ cel ¿ycia organizmu,
inna w pewnym miejscu drogi gwa³townie siê cofa, by powtórzyæ
tê drogê od pewnego punktu raz jeszcze i w ten sposób przed³u¿yæ
jej trwanie. Ale jeœli nawet seksualnoœæ i ró¿nica p³ci na pewno nie
istnia³y od samego pocz¹tku ¿ycia, to jednak jest mo¿liwe, ¿e
popêdy okreœlone póŸniej jako seksualne zaczê³y dzia³aæ od
samego pocz¹tku i nie zaczê³y zwalczaæ gry "popêdów ego"
dopiero w jakimœ póŸniejszym momencie
l9.
Powróæmy teraz do punktu wyjœcia, by zapytaæ, czy wszystkie te
spekulacje nie s¹ bezpodstawne. Czy rzeczywiœcie pozo.
popêdctTOt seliSussln^jrni_Dis ,ma innych popêdów^-oprócz tych,
które zmierzaj¹; po prostu do JicItworJzenia stanu wczeœniejszego,
czy nie istniej¹
tak¿e takie, które zmierzaj¹ do stanu nigdy jeszcze nie
osi¹gniêtego? Nie znam ¿adnego pewnego przyk³adu w œwiecie
organicznym, który przeczy³by zaproponowanej przez nas
charakterystyce. Na pewno nie da siê
' A jednak s¹ one tym, co mo¿emy braæ pod uwagê jedynie jako
Wewnêtrzn¹ tendencjê do postêpu i do wy¿szego rozwój u I (Patrz ni¿ej).
" W tym kontekœcie powinno byæ zrozumiale, ¿e "popêdy ego" ujmowane s¹
tutaj jako tymczasowe okreœlenie nawi¹zuj¹ce do pierwszego nazewnictwa
psychoanalitycznego,
stwierdziæ wystêpowania w œwiecie roœlinnym i zwierzêcym
powszechnego pêdu do dalszego rozwoju, nawet jeœli faktycznie da
siê stwierdziæ istnienie jakiego kierunku rozwoju. Ale z jednej
strony to, czy kiœ szczebel rozwoju uznamy za wy¿szy od innej jest
czêsto tylko spraw¹ naszej oceny, z drugiej zi nauka o ¿yciu
wykazuje nam, ¿e dalszy rozwój p( jednym wzglêdem czêsto
okupiony bywa regresem pc innym. Istnieje równie¿ dostatecznie
wiele form zwie rzêcych, których formy m³odociane pozwalaj¹
stwier dziæ, ¿e rozwój ich przybra³ charakter raczej wsteczny.
Zarówno rozwój ku formom wy¿szym, jak i regres mog¹ byæ
skutkiem dostosowywania siê do wymogów zewnêtrznych, a rola
popêdów mog³aby w obu przypadkach ograniczyæ siê do utrwalenia
narzuconej zmiany jako wewnêtrznego Ÿród³a przyjemnoœci20., !
Dla wielu z nas trudna mo¿e byæ rezygnacja z wiary, ¿e w
cz³owieku istnieje pêd do doskonalenia siê, który doprowadzi³ go na
jego obecny poziom osi¹gniêæ duchowych i sublimacji etycznej i po
którym mo¿na siê spodziewaæ, ¿e doprowadzi rozwój cz³owieka do
poziomu nadludzkiego. Co do mnie jednak, to nie wierzê w taki
popêd wewnêtrzny i nie widzê sposobu. w jaki mo¿na by ocaliæ to
tak mi³e z³udzenie. Nie wydaje mi siê, by dotychczasowy rozwój
cz³owieka wymaga³ innego wyjaœnienia ni¿ rozwój zwierz¹t, a to.
co u mniejszoœci jednostek ludzkich zaobserwowaæ mo¿na jako
nieustanne d¹¿enie do dalszego doskonalenia siê, da siê bez wysi³ku
zinterpretowaæ jako skutek t³umienia popêdów, na którym opiera siê
to, co
" rerenczi na innej drodze doszed³ do mo¿liwoœci takiego samego ujêcia
(EntwicfcHtng//tu/en des Wirhitchhe³tarinnes, ,.Internatlon£>/ Zeitschrift f tir
Psychoana³yse", I, 1913): "Przy konsekwentnym przeprowadzeniu tego rozumowania
nale¿y zaznajomiæ siê z Idea panuj¹cej tak¿e w ¿yciu organicznym tendencji do
oporu wzglêdnie re-gresji, podczas gdy tendencja do rozwoju, przystosowania siê itd.
sta-3e siê ¿ywa dopiero dziêki podnietom zewnêtrznym" (s. 137).
najcenniejsze w ludzkiej kulturze. St³umiony popêd nlie rezygnuje
nigdy z d¹¿enia do pe³nego zaspokojenia, które polega³oby na
powtórzeniu pierwotnego przynosz¹cego zadowolenie prze¿ycia;
wszystkie namiastki, formacje reaktywne21 i sublimacje s¹ niewy-
starczaj¹ce do tego, by usun¹æ trwaj¹ce napiêcie, a z ró¿nicy
miêdzy przyjemnoœci¹ osi¹gniêt¹ a po¿¹dan¹ wytwarza siê czynnik
napêdowy, który nie pozwala wytrwaæ w ¿adnej z osi¹gniêtych
sytuacji, lecz wedle s³ów poety "w wieczystym d¹¿eniu mierzy
uparcie, gwa³townie w niebiosy" (Mefistofeles w Fauœcie
Goethego, cz. I, scena w pracowni, przek³ad E. Zegad³owicza).
Drogê wstecz, prowadz¹c¹ do pe³nego zaspokojenia, zamykaj¹ z
regu³y opory, które podtrzymuj¹ st³umienia, a zatem nie pozostaje
nic innego, jak pójœæ w innym, nie wypróbowanym jeszcze kierun-
ku rozwoju, jednak bez nadziei, by rozwój ten mo¿na by³o
zakoñczyæ i osi¹gn¹æ jakiœ cel. Procesy obserwowane przy
powstawaniu fobii nerwicowej, która nie jest przecie¿ niczym
innym, jak prób¹ ucieczki od zaspokojenia popêdów, stanowi¹
wzór powstawania pozornego "popêdu do doskonalenia siê",
którego jednak nie mo¿emy przypisaæ wszystkim jednostkom ludz-
kim. Wprawdzie powszechnie istniej¹ po temu warunki
dynamiczne, ale stosunki ekonomiczne wydaj¹ siê sprzyjaæ temu
zjawisku tylko w nielicznych przypadkach.
Tylko w jednym s³owie zwrócimy jeszcze uwagê na
prawdopodobieñstwo, ¿e d¹¿enie erosa do ³¹czenia tego, co
organiczne, w coraz wiêksze jednoœci, stanowi namiastkê
niemo¿liwego do uznania "popêdu do do-
" iNiemleckle okreœlenie "Reaktion&bridung" oddajemy terminem "formacja
reaktywna". Funkcjonuj¹cy w polskiej literaturze przedmiotu przek³ad "reakcja
formacyjna" jest - zarówno z uwagi na gramatyczne regu³y tworzenia wyrazów w
jêzyku niemieckim, jak t na meritum sprawy - ewidentnie b³êdny.
skonalenia siê". Wraz ze st³umieniem mog³oby to wyjaœniæ
zjawiska przypisywane temu ostatniemu.
VI
Rezultat, do którego dotychczas doszliœmy, wyznaczaj¹cy ostr¹
granicê miêdzy "popêdami ego" a popêdami seksualnymi, ka¿¹c
pierwszym d¹¿yæ do œmierci, a drugim do kontynuowania ¿ycia,
pod wieloma wzglêdami nie zadowoli na pewno i nas samych. Mo-
gliœmy uwzglêdniæ tylko konserwatywny, czy - lepiej -
regresywny charakter popêdu, odpowiadaj¹cy przymusowi
powtarzania. Wed³ug naszych za³o¿eñ bowiem, 'popêdy ego
wywodz¹ siê z o¿ywienia nieo¿ywionej materii i d¹¿¹ do
odtworzenia stanu nieo¿ywionego. Natomiast co do popêdów
seksualnych, rzuca siê w oczy fakt, ¿e reprodukuj¹ one prymityw-
ne stany istoty ¿ywej, jednak¿e celem, do którego d¹¿¹ stosuj¹c
wszystkie œrodki, jest zespolenie dwóch ró¿ni¹cych siê w
okreœlony sposób komórek rozrodczych. Jeœli owo po³¹czenie nie
dochodzi do skutku, to komórka zarodkowa obumiera, jak
wszystkie inne elementy wielokomórkowego organizmu. Tylko
pod tym warunkiem funkcja p³ciowa mo¿e przed³u¿yæ ¿ycie i
nadaæ mu pozór nieœmiertelnoœci. W jaki jednak spo-sokr owo
wa¿ne wydarzenie powtarza siê w procesie rozwoju ¿ywej
substancji wskutek rozmna¿ania p³ciowego lub wskutek
poprzedzaj¹cej go filogenetycznie kopulacji dwóch osobników u
pierwotniaków? Nie umiemy na-to odpowiedzieæ, i dlatego z ulg¹
przyjêlibyœmy wiadomoœæ, ¿e ca³a ta konstrukcja myœlowa okaza³a
siê mylna. Odpad³oby wówczas przeciwieñstwo miêdzy popêdami
ego (œmierci) a popêdami seksualnymi (¿ycia), a tym samym
przymus powtarzania straci³by przypisywane mu znaczenie.
Powróæmy przeto do wspomnianego przez nas uprzednio
za³o¿enia, w oczekiwaniu ¿e z zachowaniem ca³ej œcis³oœci uda siê
]e odrzucie. Na podstawie tego za³o¿enia sformu³owaliœmy
wniosek, ¿e wszystko, co ¿yje, musi umrzeæ z przyczyn
wewnêtrznych. Za³o¿eniu temu nadaliœmy formê tak beztrosk¹,
poniewa¿ nie przedstawia nam siê jako takie. Jesteœmy
przyzwyczajeni do takiego sposobu myœlenia, a nasi poeci
umacniaj¹ nas w tym przekonaniu. Byæ mo¿e, zdecydowaliœmy siê
na nie, poniewa¿ w tej wierze jest pewna pociecha. Jeœli ju¿ trzeba
umieraæ, a poprzednio jeszcze utraciæ z powodu œmierci swych
ukochanych, to lepie] ulec nieub³aganemu prawu przyrody,
wznios³ej Ananke, ni¿ przypadkowi, którego, byæ mo¿e, da³oby siê
unikn¹æ. Byæ mo¿e jednak ta wiara w wewnêtrzn¹ prawid³owoœæ
umierania jest tylko ledn¹ z iluzji, które stworzyliœmy sobie, "by
znieœæ ciê¿ar istnienia". Pierwotna nie jest na pewno;
idea "naturalnej œmierci" obca jest ludom pierwotnym: ka¿dy
przypadek œmierci przypisuj¹ one dzia³aniu wroga lub z³ego
ducha. Chc¹c przeto sprawdziæ tê wiarê, nie omieszkajmy zwróciæ
siê do biologii.
Jeœli tak post¹pimy, to zadziwi nas fakt, w jak niewielkim
stopniu zgodni s¹ biologowie w kwestii œmierci naturalnej, a nawet
i to, ¿e pojêcie œmierci w ogóle im siê wymyka. Fakt, ¿e istnieje
okreœlony przeciêtny okres trwania ¿ycia, przynajmniej u wy¿-
szych zwierz¹t, przemawia naturalnie za œmierci¹ z przyczyn
wewnêtrznych, ale okolicznoœæ, ¿e niektóre wielkie zwierzêta i
olbrzymie drzewa osi¹gaj¹ wiek powa¿ny i dotychczas nie daj¹cy
siê oszacowaæ, usuwa to wra¿enie. Wed³ug wspania³ej koncepcji
W. Fliessa wszystkie zjawiska ¿ycia organizmów - i, oczywiœcie,
tak¿e œmieræ - zwi¹zane s¹ z okreœlonymi terminami,
w których wyra¿a siê zale¿noœæ dwóch ¿ywych substancji, mêskiej i
¿eñskiej, od roku s³onecznego. Jednak¿e obserwacje, jak ³atwo i do
jakiego stopnia wp³yw si³ zewnêtrznych potrafi zmieniæ przejawy
¿ycia, zw³aszcza w œwiecie roœlinnym, jeœli chodzi o ich wy-
stêpowanie w czasie - przyspieszaæ je lub powstrzymywaæ, a tak¿e
zatrzymywaæ - przemawiaj¹ przeciwko sztywnoœci sformu³owania
Fliessa i pozwalaj¹ przynajmniej w¹tpiæ w wy³¹cznoœæ
sformu³owanego przezeñ prawa.
Najwiêksze zainteresowanie budzi w nas ujêcie, w jakim temat trwania
¿ycia i œmierci organizmów zaprezentowany zosta³ w pracach A.
Weismanna22. Od tego badacza pochodzi podzia³ ¿ywej substancji na
dwie po³owy - œmierteln¹ i nieœmierteln¹. Œmiertelna - to cia³o w
wê¿szym sensie, soma; tylko ona jest podporz¹dkowana œmierci
naturalnej. Natomiast komórki rozrodcze s¹ potencjalnie nieœmiertelne, o
ile s¹ zdolne, w pewnych sprzyjaj¹cych warunkach, rozwin¹æ siê w nowe
indywiduum, albo te¿, mówi¹c inaczej, otoczyæ siê now¹ som¹23. >
.^
Fascynuje nas tutaj nieoczekiwana analogia z naszym w³asnym
ujêciem, uzyskanym na zupe³nie innej drodze. Weismann, który
rozpatruje ¿yw¹ substancjê morfologicznie, rozpoznaje w niej czêœæ,
która skazana jest na œmieræ, somê, cia³o niezale¿ne od substancji
p³ciowej i dziedzicznej, oraz czêœæ nieœmierteln¹ - plazmê zarodkow¹,
która s³u¿y przed³u¿eniu gatunku, rozmna¿aniu. My nie wprowadziliœmy
pojêcia ¿ywej materii, lecz czynnych w niej si³, i doszliœmy do tego, ¿e
uznaliœmy dwa rodzaje popêdów: takie, które chc¹ doprowadziæ ¿ycie
do œmierci, oraz inne, popêdy sek-
" "A. Weismann, Uber d³e Datier des Lebens, 1882; Vt>er Letien und
Tod, 1892; Das Keimplasma, 1892 i inn. " Ten¿e, Utoer Letien und Tod,
cyt. wyd.
sualne, które stale d¹¿¹ do odnowy ¿ycia i przeprowadzaj¹ j¹. Brzmi
to jak dynamiczny dodatek do morfologicznej teorii Weismanna.
Pozór zasadniczej zgodnoœci ulatnia siê natychmiast, kiedy tylko
rozpatrzymy Weismannowskie ujêcie œmierci. Albowiem Weismann
dopuszcza rozró¿nienie œmiertelnej somy i nieœmiertelnej plazmy
zarodkowej dopiero u organizmów wielokomórkowych, u zwierz¹t
jednokomórkowych indywiduum i komórka rozrodcza s¹ jeszcze
tym samym 24. Jednokomórkowce uznaje on zatem za potencjalnie
nieœmiertelne, œmieræ wystêpuje dopiero u metazoów,
wielokomórkowców. Ta œmieræ wy¿szych istot ¿ywych jest
wprawdzie naturalna, wywo³ana przyczynami wewnêtrznymi, jed-
nak¿e nie opiera siê na pierwotnej w³aœciwoœci ¿ywej substancji25,
nie mo¿e zostaæ uznana za koniecznoœæ absolutn¹, wyrastaj¹c¹ z
samej istoty ¿ycia26. Œmieræ jest raczej tendencj¹ celow¹, przejawem
przystosowania siê do zewnêtrznych warunków ¿ycia, poniewa¿
wraz z podzieleniem komórek cia³a na somê i plazmê zarodkow¹
nieograniczona czasowo d³ugoœæ ¿ycia indywiduum by³aby
ca³kowicie bezcelowym luksusem. Wraz z pojawieniem siê tego
zró¿nicowania u wielokomórkowców œmieræ sta³a siê mo¿liwa i
celowa. Od tego czasu soma wy¿szych istot ¿ywych obumiera w
okreœlonym czasie z przyczyn wewnêtrznych, pierwotniaki
natomiast pozosta³y nieœmiertelne. Rozmna¿anie nie pojawi³o siê
dopiero wraz ze œmierci¹, przeciwnie, jest raczej pierwotn¹
w³asnoœci¹ ¿ywej materii, podobnie jak wzrost, z którego siê
wy³oni³o, a ¿ycie od pocz¹tku swego istnienia na Ziemi zachowa³o
formê ci¹g³¹27.
" Ten¿e, Uber die Dauer des Letiens, cyt. wyd., s. 38. " Ten¿e,
Uber Leben und Tod, wyd. 2, s. 67. " Ten¿e, Uber die Dauer des
Lebens, cyt. wyd., s. 33. " Ten¿e, Uber Leben und Tod. cyt.
wyd., zakoñczenie.
£atwo zauwa¿yæ, ¿e uznanie naturalnej œmierci wy¿szych organizmów
niewiele pomaga naszej sprawie. '' Jeœli œmieræ jest póŸniejszym
osi¹gniêciem istot ¿ywych, to popêdów œmierci, które pojawi³y siê jednoczeœnie
z pocz¹tkiem ¿ycia na Ziemi, nie mo¿na braæ pod uwagê. Wielokomórkowce
mog¹ wtedy umieraæ tak¿e z innych powodów, ze wzglêdu na niedostatki ich
zró¿nicowania lub niedoskona³oœæ przemiany materii, jednak¿e nie ma to
¿adnego znaczenia dla sprawy, która nas interesuje. Takie ujêcie i wyprowadze-
nie genezy œmierci jest na pewno tak¿e o wiele bli¿sze potocznemu myœleniu
cz³owieka ni¿ szokuj¹ce uznanie "popêdów œmierci".
; Dyskusja, która nast¹pi³a po opublikowaniu prac | Weismanna, nie przynios³a, moim
zdaniem, niczego py rozstrzygaj¹cego28 Niektórzy autorzy powrócili do , '- stanowiska
Goettego (1883), który widzia³ w œmierci &i bezpoœredni skutek rozmna¿ania.
Hartmanii_charakteryzuje œmieræ nie przez pojawienie/siê "zw³ok", obumar³ej
czêœci ¿ywej substancji, lecz definiuje j¹ jako "zakoñczenie indywidualnego rozwoju".
W tym sensie œmiertelne s¹ tak¿e pierwotniaki - œmieræ wystêpuje u nich zawsze
³¹cznie z rozmna¿aniem, lecz zostaje ( przez nie w pewnej mierze zamaskowana,
poniewa¿ i, ca³a substancja zwierzêca - rodzica mo¿e przejœæ bez- z
poœrednio na m³ode osobniki - dzieci (por. dz. cyt., s. " i 29).
. zr
Z kolei badacze zainteresowali siê eksperymentalnym sprawdzeniem na
jednokomórkowcach owej hipotetycznej nieœmiertelnoœci ¿ywej substancji. Amerykanin Woodruff
hodowa³ wymoczka rzêsistego, ogr "pantofelka", który rozmna¿a siê przez podzia³
na dwa ind-\ _______ cy <
" Por. Max Hartmann, Tud und Fortpflanzung, 1906; A. Lipschiltz, ___ Warum wir
sterben, 1914; F"anz Doflein, Das Problem des Todes tind der Ursterbliclikett bet den Pflanzen und
Tieren, 1909. " P*
osobniki, i obserwowa³ go przez 3029 generacji, po czym przerwa³
próbê. Izolowa³ on ka¿dorazowo jeden z produktów podzia³u i
umieszcza³ w œwie¿ej wodzie. NajpóŸniejszy potomek pierwszego
pantofelka by³ dok³adnie tak samo œwie¿y jak jego praszczur i nie
okazywa³ ¿adnych oznak starzenia siê czy degeneracji; jeœli takim
liczbom przys³uguje moc dowodowa, to, jak siê zdaje,
nieœmiertelnoœæ pierwotniaków zosta³a tym samym dowiedziona29.
Inni badacze doszli do innych wyników. Maupas, Calkins i inni
stwierdzili, wbrew Woodruffowi, ¿e tak¿e wymoczki te po
okreœlonej liczbie podzia³ów stawa³y siê s³absze, mniejsze, traci³y
jak¹œ czêœæ swej organizacji i wreszcie umiera³y, jeœli nie
poddawano ich ¿adnym odœwie¿aj¹cym wp³ywom. Zgodnie z tymi
doœwiadczeniami protozea umiera³yby wiêc po przejœciu fazy
starczego rozk³adu dok³adnie tak samo jak wy¿sze zwierzêta, a
wiêc wbrew twierdzeniom Weis-manna, który zdolnoœæ umierania
uwa¿a za póŸny nabytek ¿ywych organizmów.
Wœród wszystkich tych badañ chcemy podkreœliæ dwa fakty,
które wydaj¹ siê dostarczaæ solidnego oparcia naszej koncepcji. Po
pierwsze: Jeœli zwierz¹tka do czasu, kiedy jeszcze nie przejawiaj¹
¿adnych zmian starczych, mog¹ siê po³¹czyæ w jedno, ,,kopu-
Iowaæ" - po czym po pewnym czasie roz³¹czaj¹ siê znowu - to
w ten sposób chroni¹ siê przed staroœci¹. "odm³adzaj¹" siê.
Kopulacja ta stanowi przecie¿ poprzednik p³ciowego rozmna¿ania
siê istot wy¿szych;
nie ma ona jeszcze nic wspólnego z rozmna¿aniem siê, ogranicza
siê tylko do pomieszania substancji obu indywiduów (amphimixia
Weismanna). Odœwie¿aj¹cy wp³yw kopulacji mog¹ jednak zast¹piæ
okreœlone
" Por. A. Lipschtitz, dz. cyt., s. 26 oraz 52 i nast.
69
œrodki podniecaj¹ce, zmiany w sk³adzie p³ynu od¿ywczego,
podwy¿szenie temperatury lub potrz¹sanie. Przypomina siê s³ynny
eksperyment J. Loeba, który przez odpowiednie bodŸce chemiczne
zmusi³ jaja je¿¹ wodnego do podzia³u, który zwykle wystêpuje
tylko po zap³odnieniu.
Po drugie: Jest przecie¿ prawdopodobne, ¿e wymoczki przez
swój w³asny proces ¿yciowy zostaj¹ doprowadzone do naturalnej
œmierci, sprzecznoœæ bowiem miêdzy wynikami Woodruffa a
wynikami uzyskanymi przez innych badaczy pochodzi st¹d, ¿e
Woo-druff umieszcza³ ka¿d¹ generacjê w œwie¿ym p³ynie
od¿ywczym. Gdyby tego zaniedba³, to obserwowa³by te same
starcze zmiany, co inni badacze. Wywnioskowa³ on, ¿e zwierz¹tka
zostaj¹ uszkodzone przez produkty przemiany materii, które
oddaj¹ do otaczaj¹cego je p³ynu, i móg³ przekonuj¹co dowieœæ, ¿e
tylko produkty w³asnej przemiany materii wywieraj¹ ów skutek
prowadz¹cy do œmierci pokolenia. W roztworze bowiem, który
przesycony by³ odchodami innego daleko spokrewnionego
gatunku, zwierz¹tka te rozwija³y siê znakomicie, podczas gdy we
w³asnym p³ynie od¿ywczym ginê³y bez wyj¹tku. A zatem
wymoczek pozostawiony sam sobie umiera œmierci¹ naturaln¹ z
powodu niedoskona³oœci w usuwaniu produktów swej w³asnej
przemiany materii; byæ mo¿e jednak wszystkie wy¿sze zwierzêta
w gruncie rzeczy umieraj¹ wskutek tego samego braku.
Mo¿e siê nam teraz narzucaæ w¹tpliwoœæ, czy w ogóle celowe
by³o poszukiwanie rozstrzygniêcia pytania dotycz¹cego naturalnej
œmierci poprzez badania pro-tozoów. Prymitywna organizacja tych
istot mo¿e nam przes³oniæ istotne relacje, które choæ wystêpuj¹
tak¿e u nich, mog¹ jednak zostaæ stwierdzone dopiero u zwierz¹t
wy¿szych, gdzie otrzyma³y wyraz morfolo-
70
giczny. Jeœli porzucimy morfologiczny punkt widzenia i staniemy
na stanowisku dynamicznym, to bêdzie nam zupe³nie obojêtne,
czy istnienie naturalnej œmierci u pierwotniaków da siê
udowodniæ, czy te¿ nie. U nich bowiem substancja uznana póŸniej
za nieœmierteln¹ nie oddzieli³a siê jeszcze w ¿aden sposób od
œmiertelnej. Si³y popêdowe, które d¹¿¹ do doprowadzenia ¿ycia do
stanu œmierci, mog³yby od pocz¹tku dzia³aæ równie¿ w nich,
jednak¿e skutek ich dzia³ania móg³ zostaæ tak przys³oniêty przez
si³y podtrzymuj¹ce ¿ycie, ¿e podanie bezpoœredniego dowodu ich
istnienia by³oby niezwykle trudne. S³yszeliœmy wprawdzie. ze
obserwacje biologów pozwalaj¹ nam przyj¹æ istnienie takich
prowadz¹cych do œmierci procesów wewnêtrznych tak¿e u
pierwotn...