[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rdzeń nowożytnej historii Europy i Ameryki stanowi walka z uprzywilejowanymi o wolność.
Jednak kilka lat po I wojnie światowej powstały reżimy odrzucające to, o co kiedyś walczono.
Początkowo myślano, że Hitler objął władzę podstępem i siłą zmusza ludzi do posłuszeństwa, ale okazało się, że ludzie dobrowolnie szukają ucieczki od wolności lub nie obchodzi ich ona.
Czym jest wolność w doświadczeniu ludzkim? Jak to doświadczenie zależy od typu kultury? Czy wolność jest tylko brakiem zewnętrznej presji, czy też wymaga ona obecności czegoś? Co budzi rządzę władzy i rządzę podporządkowania się i jakie dają one utajone zadowolenie?
Wg Freuda społeczeństwo tłumi popędy człowieka, które zmieniają się (sublimują) w kulturę. Im większe stłumienie, tym większa kultura, ale też większe ryzyko zaburzeń neurotycznych.
Stosunki z innymi ludźmi zaspokajają potrzeby biologiczne i są jak kapitalistyczny rynek.
Natomiast wg Forma dążenia odróżniające ludzi – miłość lub nienawiść, pragnienie rozkoszy lub strach przed nią – są wytwarzane nie przez biologiczne popędy, ale przez społeczeństwo. Dlatego struktura ludzkiego charakteru jest inna w średniowieczu, niż w renesansie czy XXw.
To idzie w obie strony – społeczeństwo zmienia człowieka, człowiek zmienia społeczeństwo.
Przystosowanie statyczne – adaptacja, która nie zmienia struktury charakteru, tylko nawyk.
Przystosowanie dynamiczne – np. uleganie groźbom rodziców, budzi nieświadomą wrogość.
Ten dynamiczny czynnik może budzić np. lęki, nerwice itp.
Wszelkie destrukcyjne albo sadystyczne impulsy są takim dynamicznym przystosowaniem.
Cechy charakteru odróżniające ludzi są bardzo plastyczne w dzieciństwie, później mniej.
Tryb życia w dzieciństwie (bogacz, niewolnik) kształtuje nas, zanim możemy tryb zmienić.
Nie tylko potrzeby fizjologiczne (jedzenie, sen) mają charakter niezmienny i imperatywny.
Równie ważna jest potrzeba związania ze światem zewnętrznym. Człowiek ma świadomość samego siebie, swej odrębności od przyrody, świata i swej znikomości w porównaniu z nim.
Gdyby nigdzie nie przynależał, nie miał żadnej idei, czułby się jak pyłek unicestwiany swą znikomością, co sparaliżowałoby jego zdolność życia. Można być przez lata samemu w sensie fizycznym (pustelnik, więzień), jeśli czuje się związanym z ideą polityczną albo ideą Boga.
Na przestrzeni historii człowiek kolejno wyodrębniał się z: plemienia, stanu (rycerstwo) itd.
Podsumowując:
Natura ludzka to nie biologicznie wrodzona, niezmienna suma popędów ani odbicie kultury.
Jest wytworem ludzkiej ewolucji, ale rządzą nią także pewne określone mechanizmy i prawa.
Człowiek, coraz bardziej wyodrębniając się od natury i społeczeństwa, staje przed wyborem:
Albo zespoli się ze światem w akcie miłości, albo stworzy więź dezintegrującą osobowość.
Jednym z mechanizmów ucieczki od wolności jest rezygnacja z własnego „ja” i wtopienie się w coś lub kogoś na zewnątrz, by w ten sposób uzyskać siłę, której brak samemu się odczuwa. Mówiąc prościej, chodzi o stworzenie nowej więzi jako zastępstwa tej utraconej, pierwotnej.
Póki człowiek miota się między pragnieniem niezależności i mocy a uczuciem znikomości i bezsiły, popada w dręczące konflikty. Znikną one, jeśli zniknie jego świadomość odrębności.
Ten mechanizm widać w dążeniu do dominacji i podporządkowania się – sadomasochizmie.
Poddanie się jakiejś władzy albo uzyskanie jej - w obu przypadkach chodzi o zaniknięcie „ja”.
Wbrew pozorom zawsze występują razem, ale też zawsze jedno jest widoczne, a drugie nie.
Automatyzacja jednostki we współczesnym społeczeństwie wzmaga bezradność i poczucie niepewności przeciętnego człowieka. Jest więc on skłonny podporządkować się autorytetom.
Drugi mechanizm to destruktywność – niszczenie świata, by nie czuć się od niego słabszym.
Trzeci to mechaniczny konformizm – pełne przyjęcie osobowości oferowanej przez kulturę.
Tak upodabniam się do innych, że nie można mnie odróżnić. Znika moje „ja”- znika słabość.
Łagodniejsza forma sadomasochizmu, która dotyczy większości ludzi, to szukanie jakiegoś „magicznego pomocnika”. Pragną od niego ochrony i czynią go odpowiedzialnym za siebie. Magiczny pomocnik podlega personifikacji jako: Bóg, rodzic, przełożony, zasada moralna. Proces personifikacji magicznego pomocnika widać w tzw. „zakochaniu”. Z tych czy innych powodów – nieraz popartych seksualnym pożądaniem – ktoś drugi przybiera owe magiczne właściwości i zmienia się w istotę, z którą dana osoba się wiążę i od której zależy jej życie. W sytuacjach miłosnych fakt wybrania danej osoby służy za dowód, że kocha się ją, bo to „ona” właśnie; jednakże w sytuacji psychoanalitycznej to złudzenie nie wytrzymuje próby. Powody związania się z kimś w ten sposób są te same, co przy sadomasochizmie: niezdolność do pełnego wyrażenia swych własnych indywidualnych możliwości. Tam chodzi o całkowite pozbycie się własnego „ja”, w tej łagodniejszej formie ogranicza się to jedynie do pragnienia kontroli i opieki. Siła związku jest odwrotnie proporcjonalna do zdolności wyrażania swych własnych intelektualnych, emocjonalnych i zmysłowych dyspozycji.
Robotnicy oraz liberalna i katolicka burżuazja nie stawiała oporu reżimowi, ale też nigdy nie dała się przekonać do jego ideologii. Ulegli oni przez wewnętrzne zmęczenie i rezygnację.
Gdy Hitler doszedł już do władzy, nie mogli go potępiać, bo musieli się z nim identyfikować.
Niższe warstwy klas średnich (kupcy, rzemieślnicy drobni urzędnicy) aktywnie go poparli.
Te warstwy zawsze kochały siłę, były wyrachowane, ascetyczne, podejrzliwe, ksenofobiczne.
Przed I WŚ ich sytuacja materialna niezła, a uległość monarchii zapewniała bezpieczeństwo.
Po I WŚ inflacja podważyła sens wieloletniego oszczędzania, władza nie miała autorytetu, nie mogli już patrzeć z góry na robotników, a prestiż rodziców podupadł, bo się nie dostosowali.
Cała rzesza niższych oficerów, przywykłych do władzy, teraz miała upokarzające zawody.
Nacjonalistyczny uraz był racjonalizacją, w której dokonywała się projekcja ich na naród.
Ludzie wielkiego przemysłu i na współ zbankrutowane junkierstwo nie akceptowały parlamentu, w którym 40% to komuniści, a hitlerowcy też nie lubią burżujów. Zniszczyli więc parlament, by władze Hitlera skierowały nienawiść gdzie indziej i wspomogły ich ciężki przemysł. Przemysł miał dobrze, drobnomieszczanie byli w aparacie, inni mogli kopać Żyda.
Hitler jako sadomasol – osobowość autorytarna.
Pożąda władzy, gardzi i kocha masy jak sadol masola.
Twierdzi, że masy są jak kobieta, która woli poddać się silnemu niż rządzić cherlakiem.
Rządzenie ludźmi na wiecu oratorskim daje poczucie siły, bez tego popada w depresję.
Chce, aby już dzieci w szkołach uczyły się jednocześnie panować, jak i słuchać.
Twierdzi, że podporządkowywanie się woli silniejszego świadczy o mądrości Aryjczyków.
Racjonalizuje żądze władzy jak sadol: dla dobra światowej kultury, on tylko broni Niemców.
Sam podporządkowuje się sile wyższej jak masol – jest nią Natura i jej wolna konkurencja.
Hitler odkrył, że zarzuca innym to, co pochwala u Niemców, więc orzekł, że innym brak idei.
Hitler zaczął robić karierę w najsłabszej partii, by móc przejąć tam władzę.
Nie chce dawać szans osobistego szczęścia każdemu, chce ubóstwa, aby biedni ludzie chętniej się poświęcali.
Końcowe przesłanie Froma:
Oby ludzie zauważyli, że nie można uciekać przed lękiem w wariactwo i poddali się leczeniu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]