[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Frank Elisabeth
Miło
ść
przez du
ż
e M
Zapach raju
Sławna i ambitna pani fotograf Aleesha ulega groźnemu wypadkowi, w wyniku którego
traci wzrok i musi zrezygnować ze swoich ambicji zawodowych. Silne przeżycia i brak
aktywności powodują u Aleeshy pogłębiającą się depresję, z której pomaga jej wyjść
równie sławna i ambitna malarka Pearl – jej siostra. Obie kobiety nawiązują bliższą
znajomość z tajemniczym sąsiadem, są powiązane z tajemniczym morderstwem i
wplątują się w tajemniczą aferę dotyczącą przemytu dzieł sztuki. Co wyniknie ze splotu
tak wielu różnych okoliczności? Czy sąsiad to właśnie „ten” mężczyzna? Czy Aleeshy
będzie musiał wystarczyć tylko zapach raju, czy może jednak zobaczy tych, których
kocha?
Prolog
- Urwało mu rękę. Chryste, urwało mu rękę... Dostanę za to podwójną wypłatę. I
podwyżkę. - Cierpienie na twarzy mężczyzny nie przerażało jej. Czerpała z niego
perwersyjną przyjemność wiedząc, że niektórych to oburzy, dostaną mdłości lub będą
współczuć, ale wszyscy, wszyscy co do jednego obejrzą to, co ona miała do przekazania.
Nikt nie pominie tego zdjęcia. Każdy zwróci na nie uwagę.
W ułamku sekundy musiała zrobić parę ujęć. To, co ją ogarnęło, było szałem lub
zatraceniem, lecz w tej jednej chwili nie liczyły się krwawe obrazy, męczarnie mijanych
osób, jęki strachu kierowcy, próbującego manewrować ogromną ciężarówką, ani nic
innego na świecie. Liczyła się ona i ten mężczyzna z twarzą wykrzywioną w ogromnym
bólu, z twarzą, na której zaczynało pojawiać się zrozumienie, że za chwilę nastąpi koniec.
Ciało mężczyzny drgało w konwulsjach, trzymał lewą dłoń na czymś, co kiedyś było
prawą częścią jego ciała, a teraz rozmywało się w krwawej masie złożonej ze ścięgien i
mięśni.
Cały ten widok był cudowny.
Próbowała uchwycić ostatni rozpaczliwy ruch mężczyzny, gdy nagle on odwrócił się w
stronę przejeżdżającej ciężarówki i zobaczyła jego oczy - porażone strachem, rozpaczą,
żalem. Na tle szarego pyłu, który unosił się na całym obszarze walk, jego ciemna twarz z
jasnymi, zielonymi oczami wydawała się oderwana od rzeczywistości. Z prawej skroni
spływała mu krew i zalewała połowę twarzy. Usta otworzyły się, a potem zamknęły,
wydając ostatni, desperacki, przez nikogo nie słyszany szept.
Pstryknęła jeszcze parę zdjęć i w końcu schowała się z powrotem za szybę samochodu,
oddzielając się od zewnętrznego świata. Spojrzała przed siebie i widok ten utrwaliła w
pamięci na zawsze: wszędzie pył, szary, brudny pył, który nabierał krwawego, rudego
koloru, gdy spadała kolejna bomba. Ludzie biegający w szaleńczym pośpiechu, jedni
ostatnim wysiłkiem broniący swoich pozycji, inni uciekający przed druzgocącą klęską, a
może przed własnym strachem. I kierowca ciężarówki, wpatrujący się z przerażeniem w
drogę przed nimi. Zapamiętała też jego pełny oskarżenia wzrok. Spojrzała na niego, zanim
nadszedł huk, ból i ciemność.
- Nie mogę pana na razie do niej wpuścić. Jest nieprzytomna, ma rozległe obrażenia głowy.
Musieliśmy nastawić złamany bark, chirurgicznie zrekonstruowaliśmy szczękę. Wiemy,
że jest osobą... medialną... więc postaraliśmy się jak najle-
piej ukryć blizny, ale podejrzewam, że ogólna rekonwalescencja może potrwać miesiące...
Starszy mężczyzna ubrany jak lekarz potarł czoło w wyrazie rezygnacji. W jego oczach
widać było zmęczenie, wywołane wielogodzinnym brakiem snu, przerwy czy chociażby
chwili wytchnienia. Spojrzał na wysokiego mężczyznę, który po wypowiedzianym przez
lekarza pierwszym zdaniu zdawał się przestawać słuchać, ale najmniejszy gest chirurga
przykuwał jego wzrok. Jego ciemne, brązowe oczy nie wyrażały już zniecierpliwienia,
jakie jeszcze przed chwilą odczuwał. Gdyby ktoś zapytał się go potem, czy lekarz
wyglądał na fachowca, odparłby, że nie wie, ale na pewno wyglądał na człowieka, który
poświęcił swojej pracy wiele godzin bezcennego życia. To wystarczyło. Dla każdej osoby
w jego fachu takie stwierdzenie by wystarczyło...
- Rozumiem... - wcale nie rozumiał. To było niepojęte, jak ona... - Kiedy będę mógł
przyjść?
- Jak tylko pani Evans się obudzi, damy panu znać - lekarz zwiesił głowę i przez chwilę
wydawało się, że już więcej nic nie powie - ale... Nie to jeszcze... - zastanawiał się przez
chwilę. - Rozumiem, że jej rodzina nie mogła przyjechać.
- Nie - mężczyzna pokręcił głową i spojrzał lekarzowi w oczy - jej ojciec jest obecnie na
seminarium w Indiach, matka mieszka w jakiejś zapomnianej wiosce w pobliżu Kongo,
oddając się pracy charytatywnej - skrzywił się na chwilę, a jego usta wyraziły głęboką
dezaprobatę - siostra
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gama101.xlx.pl