[ Pobierz całość w formacie PDF ]
MAX FREEDOM LONGMAGIA CUDÓW
(Wiedza tajemna starożytnych kahunów)
[Wydawnictwo MEDIUM,1995 / Tytuł oryginału: „The Secret Science Behind Miracles”, 1948, 1976]
Max Freedom Long otrzymał kiedyś posadę nauczyciela w szkółce leżącej w pobliżu czynnego wulkanu Kilauea, na Wyspach Hawajskich. Tam, od hawajskich kolegów-nauczycieli i od ich przyjaciół pierwszy raz usłyszał o tubylczych magach „kahunach”, czyli „Stróżach Tajemnicy”. Osobliwe wieści, jakie do niego dochodziły, zafascynowały go tak bardzo, iż stały się początkiem jego długoletnich badań poświęconych wiedzy tajemniej (Hunie) starożytnych Polinezyjczyków.
Magia cudów to pierwszy tom siedmiotomowej serii poświęconej starożytnej Hunie. Autor, opowiadając o swojej drodze do poznania tajników wiedzy, przekazywanych tylko w sekrecie z pokolenia na pokolenie, podaje równocześnie wiele przykładów zjawisk parapsychicznych, których sam był świadkiem lub o których mu opowiadano. Opisuj więc przypadki cudownych uzdrowień, jasnowidzenia, telepatii, psychometrii, dematerializacji, władania nad pogodą i zwierzętami itp. Co więcej, na podstawie bogatego materiału dowodowego wpaja Czytelnikowi przekonanie, że zdolności do tego typu działań tkwią w każdym człowieku, trzeba tylko umieć dotrzeć do głębszych poziomów ludzkiej świadomości, a tego właśnie uczy nas Huna.
SPIS TREŚCI:
Słowo od wydawcy
Rozdział I. Odkrycie, które może zmienić świat
Dziwne opowieści o kahunach (Stróżach Tajemnicy). Historia polinezyjskiej magii. Przybycie białych na wyspy. Nieskuteczność magii białych i zakaz stosowania magii przez kahunów. Chrześcijaństwo przeciwko Hunie. Dr William Tufts Brigham, kurator Bishop Museum. Czterdzieści lat dr. Brighama poświęconych badaniom i otrzymane rezultaty. Trzy warunki zrozumienia Huny. Klucz do Tajemnicy. Unihipili i uhane, podświadomość i świadomość. Doświadczenia Williama Reginalda Stewarta w Afryce. Dwanaście afrykańskich plemion połączonych z Polinezyjczykami Tajemnicą.
Rozdział II. Chodzenie po ogniu jako wstęp do magii
Huna jako skuteczny system magii. Przekonania religijne nie mają wpływu na skuteczność Huny. Dowody na istnienie magii: Przypadek 1. Dr Brigham chodzi po rozgrzanej do czerwoności lawie. Przypadek 2. Mag estradowy posługujący się prawdziwą magią. Przypadek 3. Relacja profesora historii Biblii. Przypadek 4. Chodzenie po ogniu jako rytuał religijny w Birmie. Przypadek 5. Potomkowie łowców głów udowadniają, że ich przodkowie bezpiecznie chodzili po ogniu. Przypadek 6. Japoński uzdrowiciel leczy magią ognia. Odporność na ogień uzyskana dzięki magii.
Rozdział III. Potężna siła występująca w magii. Jej źródło i zastosowania
Tajemnica (Huna) stosowana w psychologii. Wszystkie religie łączą się z magią. Umysł ludzki i jego ograniczenia. Poziomy umysłu wyższe i niższe niż świadomość. Aumakua, Wyższe Ja czyli Anioł Stróż. Aumakua o podwójnej płci. Cel modlitw. Istota magii. Mana – siła życiowa o naturze elektromagnetycznej. Przypadek 7. Trzy niewidzialne czynniki w magii – świadomość, siła i niewidzialna materia. Dziwne zjawiska parapsychiczne. Siła wykorzystywana do przesuwania mebli. Ruch i jego źródło-badania dr. Nandora Fodora. Napełnianie obiektów ładunkiem siły życiowej. Magnetyzm – The Mysterious Cobbler – baron Ferson – D. D. Home – dr Hereward Carrington. Gromadzenie siły życiowej. Siła życiowa w uzdrawianiu – nakładanie rąk. Mesmer i magnetyzm zwierzęcy. Siła życiowa w hipnozie.
Rozdział IV. Dwie dusze człowieka i dowody na ich istnienie
Chrześcijańska koncepcja jednej duszy w człowieku. Teoria Huny o dwóch duchach, świadomym i podświadomym (unihipili i uhane), mieszkających w jednym ciele. Zadania i umiejętności unihipili i uhane. Przypadek 8. Posługiwanie się siła życiową w modlitwie śmierci. Wiara w dwie dusze Ludzkie: podświadomość i świadomość. Trzy napięcia siły życiowej (mana).
Rozdział V. Trzy dusze lub duchy człowieka, z których każdy posługuje się własnym napięciem siły życiowej. Trzy duchy występujące wspólnie i osobno
Pojęcie trzeciego ducha w człowieku (Aumakua). Bóg jako Trójca (w religii) i człowiek jako trójistota (w Hunie). Rodzaje duchów. Przypadek 9. Rozszczepienie osobowości. Przypadek 10. Czy świadomość i podświadomość matki generała Lee opuszczają ciało t znów do niego powracają? Przypadek 11. Najbardziej niezwykła i najciekawsza ze wszystkich osobowości. Dwie dziewczyny w jednym ciele. Osobowość o ponadludzkiej logice. Schizofrenia i choroby psychiczne. Świadomość i podświadomość – rozdzielone.
Rozdział VI. Znaczenie trzeciego czynnika w magii – niewidzialnej substancji, za której pośrednictwem świadomość posługuje się siłą życiową
Trzy niewidzialne duchy w człowieku. Termin hawajski kino aka, ciało widmowe (także aureola). Pojęcia greckie i egipskie. „Prawdziwe światło” – sekretna psychologia Huny, w szczególności dotycząca nadświadomości. Wiedza Hindusów o energii prany. Nici widmowego ciała. Przepływ siły życiowej po widmowych niciach. Myśli mają swoje widmowe ciała. Kształty myślowe. Telepatia.
Rozdział VII. Psychometria, patrzenie w kulę, wizje przeszłości i przyszłości w świetle starożytnej wiedzy kahunów.
Przypadek 12. Psychometria, patrzenie w kulę i podobne zjawiska. Dziesięć elementów człowieka w psychologii Kahunów – uproszczone ich nazwy i hawajskie odpowiedniki.
Rozdział VIII. Czytanie w myślach, jasnowidztwo, wizje, przewidywanie przyszłości, patrzenie w kulę i wszystkie związane z psychometrią zjawiska, ujęte w terminologii dziesięciu czynników systemu Huny
Przypadek 13. Czytanie w myślach. Niższe Ja uaktywnia nitkę aka, przenoszącą mikroskopijne cząstki narządów zmysłowych, obserwuje obiekty, tworzy duplikaty myśli i przesyła je z powrotem na fali siły życiowej do odczytującego myśli. Współczesne dowody na ta, iż w procesie myślenia wykorzystywana jest siła życiowa. Przypadek 14. Telepatia czyli przenoszenie myśli. „Kokosowe radio”. Afrykańczycy stosują telepatię. Eksperymenty dr. Rine'a. Przypadek 15. Patrzenie w kryształową kulę.
Rozdział IX. Widzenie przyszłości występujące w zjawiskach psychometrycznych i w snach
Problem wolnej woli i przeczucia. Wyjaśnienie kahunów. Przeczucie przechodzi od Wyższego Ja, przez niższe Ja do świadomości. Tworzenie przyszłości. Sny otwierają drogę do przyszłości.
Rozdział X. Łatwy sposób na sny prorocze
Przypadek 16. Uczenie się snów o przyszłości Przypadek 17. Poznawanie przyszłości w zwyczajnych snach. Przypadek 18. Widzenie przyszłości w kryształowej kult Przypadek 19. Informacje o przyszłości pochodzące od duchów osób zmarłych. Przykazanie kahunów: Nie krzywdzić bliźniego.
Rozdział XI. Uzdrawianie natychmiastowe za pośrednictwem Wyższego Ja. Różne metody działania
Uzdrowienia w Lourdes. Przypadek 20. Kahunka natychmiast uzdrawia złamana nogę. Działanie wyższego Ja, wysokie napięcie siły życiowej, tkanki ciała i ich widmowe (aka) odpowiedniki. Kompleksy – „coś zżerającego od środka”. Wpływ bodźców fizycznych na niższe Ja. Przypadek 21. Aporty (przeniesienia).
Rozdział XII. Wskrzeszanie zmarłych – stałe i tymczasowe
Przypadek 22. Kahuna wskrzesza zmarłego w obecności dr. Brighama. Przypadek 23. Czasowe wskrzeszenie zmarłego. Pełna materializacja (A) Kahuni i grupowa materializacja na Hawajach. (B) Biskup materializuje się czterysta lat po swojej śmierci. (C) Jolanda i jej materializacja. (D) Materializacja zwierząt. (E) Częściowa materializacja istot żyjących. (F) Zmiany rozmiarów ciała przy materializacji. (G) Materializacja ubrań. (H) Materializacja krasnoludków.
Rozdział XIII. Życiodajny sekret lomilomi oraz nakładanie rąk
Przypadek 24. Lomilomi. Trzy etapy uzdrawiania. Siła życiowa podlega nakazom świadomości. Tworzenie materii jako akt świadomości. Sugestia i siła życiowa w uzdrawianiu. Sugestia i nakładanie rąk. Bodziec fizyczny. Leczenie na odległość. Lomilomi a medycyna.
Rozdział XIV. Nowoczesne i oryginalne poglądy kahunów na istotę kompleksów i możliwość ich usuwania
Kompleksy dzielone przez niższe i średnie Ja. Kompleksy i emocje, Poczucie grzechu; niższe Ja domaga się ukarania winnego. Przypadek 25. Kahuni leczą, choroby spowodowane podwójnymi i pojedynczymi kompleksami. „Translacje” kompleksów.
Rozdział XV. Usuwanie kompleksów tajemniczą metodą kahunów
Wprowadzenie kształtów myślowych sugestii do niższego Ja. Przyjęcie sugestii warunkiem powodzenia. Tajemnica usuwania kompleksów. Silny ładunek siły życiowej. Przypadek 26. Bezpośrednia reakcja fizyczna na sugestię. Uzdrawianie raka i innych poważnych chorób.
Rozdział XVI. Jak kahuni walczyli z ponurymi zjawami królestwa ciemności
Zjawiska świata ciemności, okultyzm i „czarna magia”, uzdrowiciele psychiki i „złośliwy magnetyzm zwierzęcy”. Świat „tam” według Huny. Wpływ życia ziemskiego na życie przyszłe. Przypadek 27. Ataki duchów zmarłych osób na pozostających przy życiu sprawców ich krzywd. Metody leczenia wstrząsem elektrycznym i sposoby uzdrawiania stosowane przez kahunów.
Rozdział XVII. Kolejny sekret kahunów
Człowiek istotą potrójną. Symbol trójkąta. „Upadek”. Reminiscencje kahunaizmu w chrześcijaństwie. Reinkarnacja i władcy karmy. Niższe Ja świadome. Tylko średnie Ja może grzeszyć. Blokowanie ścieżki. Dogmaty, ofiary, rytuały, zbawienie w rozmaitych religiach. Huna – nauka, a nie religia. Wiedza teoretyczna a praktyka Huny.
Rozdział XVIII. Sekret umożliwiający kahunom dokonywanie cudownych uzdrowień
Odkrycia Mesmera i Freuda. Phineas Quimby i Christian Science. New Thought. Teozofia. Mormonizm. Oahspe. Huna wyjaśnia istotę wiary. Przypadek 28. Natychmiastowe uzdrowienie bez udziału księdza i kahuny. Człowiek-dźwig. Jeśli ktoś nie może uciec od kompleksów, musi nauczyć się z nimi żyć.
Rozdział XIX. Magiczna przebudowa niepożądanej przyszłości
Uzdrawianie z kłopotów ekonomicznych i bytowych. Przypadek 29. Zmiana niepożądanej przyszłości na lepsza.
Rozdział XX. Wyższe Ja i cudowne uzdrowienia w parapsychologii
Diagnozy parapsychiczne. Duchy pojawiające się jako wizje, które pomagają dokonać cudownych uzdrowień. Uzdrowienia w świątyniach i przy grobowcach. Ektoplazma. Wyższe Ja przynosi pomoc, nawet gdy nie jest bezpośrednio o nią proszone.
Rozdział XXI. Jak kahuni za pomocą magii panowali nad wiatrem, pogodą i rekinami
Opieka Wyższego Ja nad niższymi stworzeniami. Przypadek 30. Biały człowiek uczy się panować nad wiatrami: Przypadek 31. Panowanie nad rekinami i żółwiami morskimi. Uczenie dzieci magii. Więź między kahunami i Wyższymi Ja, władającymi niższym stworzeniem. Formuła tzw. „przedstawiania”.
Rozdział XXII. Praktyczny użytek z magii cudów
Organizacje wspierające pracę jednostek. Praca grupowa. Centrum informacyjne. Rezultaty stosowania Huny w strukturach społecznych całego świata.
System Huny w diagramach
Dodatek
Słowo od wydawcy
Bóg nie oczekuje podziękowań
za Słońce lub Ziemię,
ale za Kwiaty, które zaprawdę
nie przez oskubanie ujawniają nam
swoją piękność.
Nie zatrzymuj się jednak,
aby je rwać i przechowywać na później,
lecz idź naprzód
albowiem wzdłuż całej drogi
będziesz miał Kwiaty w rozkwicie.
I widz, że nie ma prawdy złej
ani Kwiatów nieczystych. Nawet ciemne chmury
stają się Kwiatami Nieba,
kiedy je słońce całuje.
Jest tylko prawda mała,
o słowach jasnych i przezroczystych,
niczym woda lśniąca w naczyniu
i Prawda Wielka,
o niezgłębionym milczeniu
jak ciemna woda oceanu.
Człowieku okryty pyłem martwych słów
Wykąp swą duszę w Milczeniu...
(RABINDRANATH TAGORE)
... i niech ten tajemniczy bukiet z niezwykłych kwiatów pozwoli Ci – drogi Czytelniku dojrzeć, odnaleźć i przeżyć prawdziwą radość nieskażonego poznania.
WYDAWCA (Mefis 1993)
Rozdział IOdkrycie, które może zmienić światKsiążka ta opowiada o odkryciu starożytnego i tajemnego systemu magii, która, jeśli zdołamy nauczyć się stosować ją tak, jak tubylczy magowie Polinezji i Afryki Północnej, mogłaby zmienić świat... o ile wybuch bomby atomowej nie zahamuje na zawsze wszelkich przemian cywilizacyjnych.
W młodości byłem baptystą, ale często wraz z przyjacielem z lat młodzieńczych chodziliśmy na nabożeństwa do kościoła katolickiego. Później studiowałem przez krótki okres „wiedzę chrześcijańską” (Christian Science). Nieco dłużej interesowałem się teozofią, aż w końcu na podstawie dostępnej mi literatury dokonałem przeglądu wszystkich niemal religii.
Z tym przygotowaniem i po uzyskaniu specjalizacji w dziedzinie psychologii przybyłem w 1917 roku na Hawaje, gdzie miałem pracować jako nauczyciel. Pozwoliło mi to zamieszkać w pobliżu czynnego wówczas wulkanu Kilauea, który zamierzałem odwiedzać tak często, jak to tylko możliwe.
Wyruszyłem więc z Honolulu i po trzydniowej podróży małym parowcem dotarłem w końcu do mojej szkoły. Mieściła się w trzech salach w budyneczku położonym w odludnej dolinie, pomiędzy rozległą plantacją trzciny cukrowej a wielką farmą uprawianą przez Hawajczyków. Posiadłości te należały do białego człowieka, który większość życia spędził na wyspach.
Dwaj podlegający mi nauczyciele byli tubylcami, zrozumiałe więc, iż w krótkim czasie wiele dowiedziałem się o ich hawajskich przyjaciołach. Wówczas po raz pierwszy usłyszałem oględne wzmianki o miejscowych magach, kahunach, czyli Stróżach Tajemnicy.
Wzbudziły one moją ciekawość, zacząłem więc zadawać pytania. Ku memu zdziwieniu, zorientowałem się, że pytania te nie były mile widziane. Miałem wrażenie, że poza zwyczajną egzystencją tubylców istnieje jakaś sfera tajemnego i ukrytego przed wścibskim okiem życia. Dowiedziałem się ponadto, że od chwili gdy misjonarze chrześcijańscy uzyskali na wyspach silne wpływy polityczne, kahuni zostali wyjęci spod prawa. Cała ich działalność była więc ściśle tajna, przynajmniej wobec białych.
Trudności w uzyskaniu informacji i niechęć ze strony tubylców tylko zaostrzyły moje pragnienie, by poznać bliżej te dziwne praktyki o posmaku ciemnego zabobonu. Relacje naocznych świadków, zaprawione dawką absurdu i niedorzeczności, nieodmiennie działały na mnie tak, jak paląca i zbyt ostra przyprawa działa na podniebienie. Duchy bezczelnie przechadzały się po wyspie, i to nie tylko duchy zmarłych Hawajczyków. Także i pomniejsi bogowie chadzali sobie tu i ówdzie. Podobno bogini wulkanów, Pele, odwiedzała tubylców we dnie i w nocy pod postacią dziwacznej, starej kobiety, której nigdy przedtem nie widziano w tych stronach. Prosiła o tytoń. Dawano jej go natychmiast, nie stawiając zbędnych pytań.
Opowiadano też historie o cudownych uzdrowieniach dokonanych za pomocą magii, o magicznym zabijaniu ludzi ponoszących winę za krzywdy bliźnich i o tym, co było dla mnie najdziwniejsze, a mianowicie o stosowaniu magii do badania przyszłości poszczególnych ludzi i do jej zmiany na lepsze, jeśli okazywało się, że będzie niekorzystna. Ta ostatnia praktyka miała swoją hawajską nazwę, ale dla mnie określono ją jako „tworzenie korzystnych okoliczności”.
Przeszedłem w młodości twardą, racjonalną szkołę i skłonny byłem patrzeć raczej podejrzliwie na wszystko, co trąciło zabobonem. Utwierdziłem się w takiej postawie, wypożyczając z biblioteki w Honolulu kilka książek zawierających całą dotychczasową wiedzę o kahunach. Z wszystkich relacji – prawie w całości napisanych przez misjonarzy, którzy przybyli na Hawaje przed stu laty – wynikało jedno: kahuni to banda łotrów, żerujących na przesądnych tubylcach. Jeszcze przed przyjazdem misjonarzy na Hawaje w 1820 roku na ośmiu wyspach znajdowały się wielkie kamienne platformy z groteskowymi drewnianymi figurami i kamiennymi ołtarzami, na których niegdyś składano ofiary nawet z ludzi. Każda świątynia i każdy rejon posiadały swojego bożka. Wodzowie poszczególnych plemion mieli nawet swoich osobistych bożków, a słynny zdobywca całego kraju, Kamehameha I, miał własnego boga wojny o odrażającej twarzy, z wytrzeszczonymi ślepiami i zębami rekina.
W pobliżu szkoły, gdzie miałem pracować jako nauczyciel, stała dawniej potężna świątynia. Każdego roku kapłani wyruszali z niej z procesją, obnosząc bożków po okolicy i zbierając datki.
Jedną z osobliwych cech kultu bożków była zadziwiająco duża ilość przedmiotów tabu ustanowionych przez kahunów. Niczego nieomal nie można było zrobić bez podniesienia tabu w górę i bez zezwolenia kapłanów. W sytuacji, kiedy kler miał poparcie wodzów plemiennych, życie zwykłego śmiertelnika było niezmiernie trudne. Wpływy duchowieństwa stały się tak potężne, a nadużycia tak rażące, że na rok przed przybyciem misjonarzy naczelny kahuna, Hewahewa, poprosił starą królową i młodego panującego księcia o pozwolenie zniszczenia wszystkich bożków, połamanie, co do jednego, przedmiotów tabu i zakazanie kahunom wszelkich praktyk. Pozwolenie takie otrzymał i wszyscy kahuni dobrowolnie przyłączyli się do palenia bożków, które – jak od dawna wiedzieli – były tylko z drewna i piór.
Książki o kahunach były dla mnie fascynującą lekturą. Pozwoliły mi zorientować się, że najwyższy kapłan, Hewahewa, był człowiekiem bardzo inteligentnym. Dysponował potężną energią psychiczną i umiejętnością spoglądania w przyszłość. To pozwoliło mu zostać doradcą Kamehamehy I podczas kampanii wojennej, trwającej przez długie lata i zakończonej zwycięstwem nad pozostałymi wodzami. Wyspy zostały zjednoczone pod jednym panowaniem.
Hewahewa był doskonałym przykładem typowego Hawajczyka z wyższych sfer, potrafiącego z łatwością przyswajać nowe idee i wprowadzać je w życie. Środowisko, do którego należał, zadziwiło świat, gdy – porzuciwszy krótkie majteczki lokalnej społeczności – przywdziało strojną szatę nowoczesnej cywilizacji, i to w czasie krótszym niż jedno pokolenie.
Hewahewa w ciągu niespełna pięciu lat zmienił swe tubylcze obyczaje i miejscowy sposób myślenia na rozumowanie właściwe ludziom białym. Ale w tym wszystkim popełnił jeden poważny błąd. Kiedy konserwatywny, sędziwy Kamehameha zmarł, Hewahewa popatrzył w przyszłość, a to, co ujrzał, napełniło go zdumieniem. Zobaczył bowiem białych ludzi, jak wraz z żonami przybywają na Hawaje, by wpajać tubylcom wiedzę o swoim Bogu. Ujrzał też miejsce na plaży, na jednej z ośmiu wysp, gdzie mieli wylądować, aby spotkać się z rodziną królewską.
Dla najwyższego kapłana była to niezwykle ważna wiadomość. Z pewnością nieraz rozmawiał z białymi żeglarzami, przebywającymi od dawna na wyspach, i dowiedział się od nich, że biali kapłani oddają cześć Jezusowi, który uczy ich dokonywać cudów, a nawet wskrzeszać zmarłych. Sam też zmartwychwstał po trzech dniach. Bez wątpienia opowieści te były bogato okraszone barwnymi szczegółami, by wywarły na Hawajczyku większe wrażenie.
Hewahewa, przekonany, że biali posiadają najwyższej klasy drogi, broń, statki i maszyny, doszedł do wniosku, iż dysponują także najwyższą formą magii. Przeczuwając niebezpieczeństwo, jakie zawiśnie nad świątynią kahunaizmu na wyspach, niezwłocznie postanowił oczyścić scenę przed przybyciem białych kahunów. Kazał zrównać z ziemią wszystkie świątynie. Pozostały już po nich tylko ruiny, kiedy w październiku 1820 roku, dokładnie w tym samym miejscu, na tej samej plaży, którą Hewahewa wskazał wcześniej swym przyjaciołom i królewskiej rodzinie, wylądowali misjonarze z Nowej Anglii.
Hewahewa spotkał się z nimi na wybrzeżu i wygłosił piękną wierszowaną mowę powitalną, którą ułożył specjalnie na ich cześć. W mowie tej w bardzo zawoalowany sposób napomknął o rodzimej magii, dodając, że on sam również jest magiem o nie byle jakich zdolnościach, po czym jeszcze raz przywitał nowych kapłanów i ich „bogów z dalekich i wysokich stron”.
Po złożeniu oficjalnych wizyt u rodziny królewskiej misjonarzy rozesłano na poszczególne wyspy, by tam rozpoczęli swoją działalność. Hewahewa postanowił przyłączyć się do grupy, którą wysłano do pracy w Honolulu. Od razu znalazł się jednak w trudnej sytuacji, ponieważ, jak wkrótce się okazało, biali kahuni nie znali żadnej magii. Byli tak samo bezradni jak spalone drewniane bożki. Ślepi, słabi i chromi licząc na pomoc, przybywali przed ich oblicze i odchodzili z niczym. Czegoś tu brakowało. Miejscowi kahuni potrafili zdziałać o wiele więcej przy pomocy swych bożków, a nawet i bez nich.
Po jakimś czasie okazało się, że nowi kapłani potrzebują świątyń. Hewahewa i jego ludzie, pełni nadziei, zabrali się do pracy przy budowie kościoła. Była to olbrzymia budowla, układana z ciosanego kamienia i upłynęło wiele czasu, zanim została ukończona. Kiedy jednak w końcu ją wzniesiono i poświęcono, okazało się, że misjonarze nadal nie umieją uzdrawiać chorych, nie mówiąc już o wskrzeszaniu zmarłych, czego od nich oczekiwano.
Hewahewa przynosił kapłanom pożywienie i serdecznie się z nimi zaprzyjaźnił. Początkowo nieraz wspominali o nim w swoich listach i pismach. Ale wkrótce po ukończeniu budowy kościoła w Waiohinu, jego imię zniknęło ze stron raportów misyjnych. Nalegano, by przystąpił do Kościoła chrześcijańskiego i zmienił wiarę. Odmawiał i, jak możemy się domyślać, powrócił do magii, którą znał. Polecił swym przyjaciołom kahunom, by pozostali wierni dawnym zwyczajom i praktykom leczniczym.
Po kilku latach wodzowie plemienni przyjęli od chrześcijan śpiewanie hymnów, czytanie, pisanie i wszystko to, co szybko pozwoliło im wkroczyć na drogę narodów cywilizowanych. Wówczas misjonarze wyjęli kahunów spod prawa.
Pozostawali więc poza prawem, ale ponieważ żaden hawajski policjant czy urzędnik będący przy zdrowych zmysłach, nie ośmieliłby się zaaresztować kahuny wiedząc, że ten posiada tajemną siłę, magia rozwijała się dalej – za plecami białych. Tymczasem budowano nowe szkoły i Hawajczycy w niewiarygodnie szybko przyswajali sobie wszelkie atrybuty cywilizacji: brali udział w coniedzielnych mszach, śpiewali i modlili się jak najgłośniej, a w poniedziałki chodzili do diakona (który przypuszczalnie w pozostałe dni był kahuną), by ich uzdrowił lub zmienił im przyszłość, jeśli akurat znajdowali się w centrum nieszczęśliwego biegu wydarzeń.
W odludnych zakątkach wysp kahuni otwarcie uprawiali swą sztukę. W pobliżu wulkanu kilku z nich nadal składało rytualne ofiary bogini Pele. Niektórzy służyli turystom za przewodników i zadziwiali ich pewną sztuką magiczną, o której szczegółowo opowiem później.
Powróćmy do mojej historii. Przeczytałem wszystkie wypożyczone książki i zgodziłem się z ich autorami, że kahuni nie znają żadnej prawdziwej magii. Ponownie więc z satysfakcją stwierdziłem, że wszystkie opowieści, jakie słyszałem, są tylko wytworem wyobraźni.
W następnym tygodniu zostałem przedstawiony młodemu Hawajczykowi. Po ukończeniu nauki w szkole postanowił on wykazać się swoją wysoką wiedzą i złamać miejscowy przesąd zabraniający wchodzenia do pewnej opuszczonej, rozsypującej się świątyni, by tym samym jej nie skalać. Ta demonstracja przybrała nieoczekiwany obrót. Poczuł nagle, że jego nogi stały się bezwładne. Kiedy z największym trudem wyczołgał się ze świątyni, przyjaciele zanieśli go do domu. Lekarz z plantacji nie potrafił mu pomóc, dopiero wezwany kahuna zdołał go uzdrowić. Nie wierzyłem w tę opowieść, ale też nie miałem możliwości, by poznać prawdę.
Pytałem niektórych starszych białych z sąsiedztwa, co myślą o kahunach, ale oni niezmiennie radzili mi, bym nie wtykał nosa w te sprawy. Pytałem też wykształconych Hawajczyków, ale zbywali mnie niczym. Po prostu nie odpowiadali. Albo tylko śmiali się z moich pytań, albo w ogóle je ignorowali.
Taka sytuacja trwała przez cały rok, a potem jeszcze przez dwa kolejne lata. Co roku zmieniałem szkołę. Za każdym razem trafiałem w jakiś odległy zakątek wyspy, gdzie życie tubylców toczyło się wartkim nurtem podziemnym. W trzecim roku mego pobytu na Hawajach znalazłem się wśród niewielkiej, żywotnej społeczności drobnych plantatorów kawy i rybaków osiadłych na wzgórzach wzdłuż wybrzeża.
Wkrótce dowiedziałem się, że urocza, starsza dama, mieszkająca w tym samym wiejskim hoteliku co ja, była misjonarką i co niedziela wygłaszała kazania do największego w tej okolicy zgromadzenia Hawajczyków. Później powiedziano mi, że nie była ona związana z kościołami misyjnymi ani z żadnymi innymi organizacjami religijnymi. Działała na własną rękę. Była bardzo przewrażliwiona na punkcie swej pracy misyjnej i łatwo wpadała w gniew. Z czasem dowiedziałem się, że była córką człowieka, który kiedyś chciał wypróbować skuteczność swych modlitw chrześcijańskich przeciwko magii miejscowego kahuny. Ten ostatni przyjął wyzwanie i przysiągł, że wymodli śmierć dla całej kongregacji Hawajczyków, dla każdego jej członka z osobna, aby w ten sposób udowodnić, że jego wierzenia są bardziej skuteczne i bliższe prawdy niż zabobony chrześcijańskie.
Przeglądałem nawet pamiętnik owego żarliwego, lecz nierozważnego chrześcijanina. Notował w nim śmierć kolejnych członków zgromadzenia, a potem nagłą ucieczkę tych, którzy pozostali przy życiu. W pamiętniku widniało kilka nie zapisanych stron i była luka w datach. Córka misjonarza wyjaśniła mi, że zdesperowany ojciec opuścił swą parafię, nauczył się stosowania magii w modlitwie śmierci i potajemnie odmówił tę modlitwę przeciwko owemu kahunie. Kahuna nie spodziewał się, że zostanie zaatakowany własną bronią, nie podjął więc żadnych środków ostrożności. Zmarł po trzech dniach.
Pozostali przy życiu członkowie zgromadzenia powrócili na łono Kościoła... pamiętnik z radością odnotowywał ich powrót. Misjonarz jednak zmienił się od tego czasu. Poszedł na najbliższe tajne posiedzenie organizacji misyjnej w Honolulu i wygłosił tam słowa lub popełnił czyny, o których milczą wszystkie dostępne relacje. Możliwe, że tylko odpowiadał na zarzuty atakujących go misjonarzy. W każdym razie poprzysiągł, że nigdy już nie zjawi się na konklawe, i słowa dotrzymał. Ale Hawajczycy zrozumieli, co się stało. Hawajska księżniczka ofiarowała mu pas ziemi, szeroki na pół mili i ciągnący się od fal przybrzeżnych aż do górskich szczytów. Tutaj, na plaży, gdzie przed prawie pięćdziesięciu laty wylądował i został zabity kapitan Cook, tkwiły ruiny jednej z najpiękniejszych na tym lądzie świątyń. Ze świątyni tej co roku wyruszała procesja z figurkami bożków. Procesja kroczyła drogą, która do dzisiejszego dnia zwana jest „Ścieżką Bogów”. Dalej od wybrzeża, ale w tej samej okolicy, stał mały kościółek z odłamków raf koralowych, zbudowany rękami tubylców. Tutaj córka misjonarza miała ponoć wygłaszać kazania sześćdziesiąt lat później.
Na początku czwartego roku mojego pobytu na wyspach przeprowadziłem się do Honolulu. Kiedy już osiedliłem się tam na dobre, znalazłem trochę czasu, by zwiedzić muzeum biskupie (Bishop Museum), słynną instytucję ufundowaną przez hawajską rodzinę królewską i przeznaczającą część swych dochodów na utrzymanie szkoły dla dzieci pochodzenia hawajskiego.
Powodem mojej wizyty była próba odnalezienia kogoś, kto mógłby udzielić mi rzetelnych informacji o kahunach. Sprawa ta dręczyła mnie tak bardzo, że stało się to już wręcz nie do zniesienia. Odczuwałem złość i za wszelką cenę pragnąłem znaleźć rozwiązanie, ostateczne i rozstrzygające. Słyszałem, że kurator muzeum wiele lat swego życia poświęcił badaniom spraw hawajskich, miałem więc nadzieję, że usłyszę od niego prawdę, podaną w chłodnej, naukowej i rzeczowej formie.
Przy wejściu poznałem czarującą Hawajkę, panią Webb. Opowiedziałem jej szczerze o celu mojej wizyty. Przez chwilę z uwagą wpatrywała się we mnie, po czym powiedziała: „Najlepiej proszę pójść na górę do doktora Brighama. Jest w swym biurze piętro wyżej”.
Doktor Brigham odwrócił się od biurka, gdzie badał przez lupę jakiś preparat botaniczny. Spojrzał na mnie przyjaźnie niebieskimi oczyma. Był wielkim naukowcem, autorytetem w swej dziedzinie, znanym i podziwianym w British Museum za wysoki poziom badań i wydane drukiem prace naukowe. Miał 82 lata, był wysokiego wzrostu, brodaty, ze sporą łysiną. Posiadał niewiarygodnie bogatą i wszechstronną wiedzę naukową i wyglądał jak święty Mikołaj (zob. Who's Who in America z lat 1922-1923, hasło: William Tufts Brigham).
Usiadłem na wskazanym mi krześle, przedstawiłem się i zacząłem wyjaśniać, co mnie do niego sprowadza. Słuchał uważnie, zadawał pytania na temat spraw, o których słyszałem, miejscowości, w których mieszkałem, i ludzi, których poznałem.
Na moje pytania o kahunów odpowiadał pytaniami o wnioski, do jakich doszedłem w swoich dociekaniach. Wytłumaczyłem mu, że jestem absolutnie przekonany, iż cała ta sprawa to przesąd, oddziaływanie za pomocą sugestii bądź też stosowanie jakiejś trucizny mącącej umysły. Przyznałem jednak, że mimo wszystko chciałbym porozmawiać z kimś, kto dostarczyłby mi prawdziwych informacji i pomógł rozwiać resztki dręczących wątpliwości.
Minęła dłuższa chwila, po czym pan Brigham wprost zarzucił mnie pytaniami. Zdawało się, iż zapomniał o celu mej wizyty. Całą uwagę poświęcił wybadaniu mojej osoby. Chciał wiedzieć, jakie mam wykształcenie, co przeczytałem, gdzie studiowałem i co sądzę o szeregu spraw nie mających nic wspólnego z zagadnieniami, o które wcześniej go pytałem.
Zaczynałem się już niecierpliwić, gdy znienacka rzucił na mnie spojrzenie tak surowe, że poczułem przestrach.
– Czy mogę ufać, że zachowa pan w tajemnicy moje zwierzenia? – zapytał. – Mam już jakąś pozycję w świecie nauki i chciałbym ją utrzymać – uśmiechnął się – nawet mimo mojego podeszłego wieku.
Zapewniłem go, że wszystko, co mi powie, nie wyjdzie poza ściany jego biura, i czekałem.
Za...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]